Zawsze wierzyłem w Boga, ale nigdy nie byłem blisko Boga. Tutaj przybliżam się do Niego – powiedział we wtorek w rozmowie z PAP uczestnik pieszej pielgrzymki niepełnosprawnych na Jasną Górę, która w poniedziałek wyruszyła z Warszawy.
Mężczyzna niedawno opuścił więzienie. Jest jednym z kilkunastu byłych lub obecnych więźniów, którzy pielgrzymując, opiekują się niepełnosprawnymi.
"Wodzem" pątników jest prezes Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Archidiecezji Warszawskiej ks. Stanisław Jurczuk. Wspominając początki, myślami wrócił do 1991 r., kiedy będąc z pielgrzymką akademicką, postanowił, że będzie to jego ostatnia.
"Wtedy doszedłem do wniosku, że czas pożegnać się z pielgrzymką, bo człowiek jest już wiekowy" – powiedział w rozmowie z PAP podczas odpoczynku pątników w miejscowości Łubno.
Jak pomyślał, tak zrobił. Jednak kilka miesięcy później przyszli do niego parafianie. Powiedzieli, że mają pomysł, aby stworzyć pielgrzymkę dla osób niepełnosprawnych. Początkowo był temu przeciwny, lecz pomysłodawcy go przekonali.
"Ja, który uważałem, że nie powinienem chodzić, dostałem +kopniaka+ od Pana Boga i chodzę 28 lat" – powiedział.
W pierwszej pielgrzymce szło ok. 200 osób. W tym roku jest ich 600, choć były lata, kiedy szło od 700 do 1000 osób. Chodzą rodziny z małymi dziećmi, osoby samotne, bezdomni i więźniowie, którzy opiekują się niepełnosprawnymi. Najstarszy pątnik ma 80 lat, najmłodszy cztery miesiące.
W pierwszej pielgrzymce szło ok. 200 osób. W tym roku jest ich 600, choć były lata, kiedy szło od 700 do 1000 osób. Chodzą rodziny z małymi dziećmi, osoby samotne, bezdomni i więźniowie, którzy opiekują się niepełnosprawnymi. Najstarszy pątnik ma 80 lat, najmłodszy cztery miesiące.
Duchowny podkreśla, że jest coś pięknego w przyciąganiu do tej pielgrzymki przez osoby niepełnosprawne różnych ludzi. Od 2000 r. chodzą z pielgrzymką więźniowie. To – jak mówi ksiądz – było bardzo odważne posunięcie, bo to jest wspaniała resocjalizacja.
Pątnicy idą w pięciu grupach. Każda z nich ma swoich patronów. Od 28 lat idzie grupa św. Wawrzyńca. Dlaczego ma takiego patrona? Bo jak tłumaczy ks. Jurczuk, kiedy poproszono św. Wawrzyńca, jeszcze jako diakona, aby wydał skarby kościoła, to wyprowadził chorych, niepełnosprawnych. "To są skarby kościoła – miał powiedzieć. I tak od 28 lat św. Wawrzyniec wyprowadza nas na trasę pielgrzymki" – mówił ksiądz.
Marek Łagodziński, prezes pomagającej więźniom Fundacji Sławek, również uważa, że nie ma lepszej resocjalizacji jak opieka skazanych nad niepełnosprawnymi. W pierwszej pielgrzymce szło pięć takich osób, w tegorocznej idzie 11. Są osadzeni m.in. w Olsztynie, Poznaniu, Pionkach, Ustce czy we Włodawie.
Łagodziński uważa, że nie ważne, jak żyłeś dotychczas, ważne, jak chcesz spędzić resztę swojego życia.
"Jeżeli godnie, trzeźwo i uczciwie, to jest nam po drodze. Takim ludziom pomagamy" – powiedział. Według niego pielgrzymowanie to okazja do tego, że ci, którzy kiedyś czynili zło, mogli zadośćuczynić za swoje czyny. Prezes chwali więźniów. Mówi, że spisują się znakomicie.
Jeden z nich w rozmowie z PAP powiedział, że to zmiana w jego życiu.
"Wyszedłem z więzienia i nie chcę tam wracać. Zawsze wierzyłem w Boga, ale nigdy nie byłem blisko Boga. Tutaj przybliżam się do niego" – mówił.
Z kolei Mariusz uważa, że pielgrzymka to duże przeżycie. Przyznał, że zawsze chciał uczestniczyć w takim wydarzeniu i teraz ma okazję. Opiekuje się najbardziej unieruchomionym niepełnosprawnym.
Więźniowie podkreślają, że tu się dzieją dziwne rzeczy, że ten kontakt z osobami niepełnosprawnymi, ich spokój, radość, miłość, jaką pokazują, jest dla nich zaskoczeniem. Również gościnność ludzi.
Więźniowie podkreślają, że tu się dzieją dziwne rzeczy, że ten kontakt z osobami niepełnosprawnymi, ich spokój, radość, miłość, jaką pokazują, jest dla nich zaskoczeniem. Również gościnność ludzi.
Także niepełnosprawni są zadowoleni z takiej opieki. Już kilka miesięcy wcześniej piszą prośby, aby ich opiekunem był osadzony. Pani Katarzyna, która pielgrzymuje kolejny raz, porusza się na wózku. Jest zachwycona swoim opiekunem. Mówi, że jest cierpliwy i łagodny. Dla niej pielgrzymowanie to spotkanie z Bogiem. To także spotkanie ze znajomymi i z przyjaciółmi. "Bo na pielgrzymce często rodzą się przyjaźnie" – twierdzi.
Podobnego zdania jest Krzysztof. Nim opiekuje się rodzina. Mówi, że lubi przebywać wśród ludzi, bo są fajni, mili i sobie pomagają. Z kolei jego współtowarzysz uważa, że pielgrzymka do "taka bateria", dzięki której łatwiej żyć.
Pątnicy do przejścia mają ok. 260 kilometrów, dziennie pokonują ok. 25-30 kilometrów. Idą 10 dni. (PAP)
Autor: Jacek Walczak
jaw/ joz/