Prace konserwatorskie nad krucyfiksem z kaplicy Baryczków z Archikatedry Warszawskiej można oglądać w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej – informuje dyrektor placówki ks. Mirosław Nowak. Potrwają do końca października.
Zwiedzający ekspozycję stałą Muzeum Archidiecezji Warszawskiej mogą już oglądać prace konserwatorskie nad cudownym krucyfiksem z kaplicy Baryczków, która mieści się w Archikatedrze Warszawskiej. Wykonywać je będą - dosłownie na oczach widzów - prof. dr hab. Maria Lubryczyńska oraz mgr Jan Andrzejewski.
Ks. Nowak podczas czwartkowej konferencji powiedział, że po renowacji wizerunku rzeźba będzie wyeksponowana w Muzeum Archidiecezji. "Chcemy pokazać krucyfiks po pracach konserwatorskich jako zabytek, dzieło sztuki, zanim wróci do katedry, gdzie funkcjonuje jako obiekt kultu" - dodał.
Figura Chrystusa Ukrzyżowanego z kaplicy Barczyków powstała na początku XVI w. w Norymberdze. Do Warszawy trafiła w 1525 r., przywiózł ją kupiec miejski Jerzy Baryczka. Krucyfiks umieszczono w lewej nawie katedry. Jak napisała konserwatorka prof. dr hab. Maria Lubryczyńska, "gdy w 1602 r. podczas huraganu szalejącego nad Warszawą, zawaliła się wieża kolegiaty, niszcząc sklepienia i wiele obiektów wyposażenia kościelnego, wizerunek Chrystusa pozostał nienaruszony. Wówczas uznano to zdarzenie za cud".
Według Lubryczyńskiej "to bardzo duże wyzwanie konserwatorskie, ponieważ cudowny krucyfiks jest dzisiaj najcenniejszym zabytkiem późnogotyckiej rzeźby w Warszawie".
Jak podała Lubryczyńska w materiałach prasowych, "celem planowanych badań specjalistycznych jest rozpoznanie techniki wykonania krucyfiksu, jego stanu zachowania oraz opracowanie metod postępowania konserwatorskiego i programu prac konserwatorskich. Głównym celem prac konserwatorskich nad rzeźbą będzie powstrzymanie procesu niszczenia materii obiektu oraz wzmocnienie jego struktury".
Ostatnia konserwacja była wykonana w 1958 r. przez konserwatora Stanisława Komorowskiego. Jak powiedziała Lubryczyńska, krucyfiks nie był dotąd przedmiotem badań naukowych z dziedziny historii sztuki.
Figura Chrystusa Ukrzyżowanego z kaplicy Barczyków powstała na początku XVI w. w Norymberdze. Do Warszawy trafiła w 1525 r., przywiózł ją kupiec miejski Jerzy Baryczka. Krucyfiks umieszczono w lewej nawie katedry. Jak napisała konserwatorka prof. dr hab. Maria Lubryczyńska, "gdy w 1602 r. podczas huraganu szalejącego nad Warszawą, zawaliła się wieża kolegiaty, niszcząc sklepienia i wiele obiektów wyposażenia kościelnego, wizerunek Chrystusa pozostał nienaruszony. Wówczas uznano to zdarzenie za cud". Również wiele lat później, podczas wysadzenia katedry w czasie Powstania Warszawskiego, kaplica wraz z krucyfiksem ocalały od zniszczenia. Kapelan AK ks. Wacław Karłowicz z pomocą dwóch sanitariuszek zdjęli samą figurę Chrystusa i przenieśli do kościoła Dominikanów. Krzyż, pomimo tego, że został w kościele, ocalał. Po zakończeniu wojny był przeniesiony w 1948 r. z kościoła seminaryjnego.
Podczas wysadzenia katedry w czasie Powstania Warszawskiego, kaplica wraz z krucyfiksem ocalały od zniszczenia. Kapelan AK ks. Wacław Karłowicz z pomocą dwóch sanitariuszek zdjęli samą figurę Chrystusa i przenieśli do kościoła Dominikanów. Krzyż, pomimo tego, że został w kościele, ocalał. Po zakończeniu wojny był przeniesiony w 1948 r. z kościoła seminaryjnego.
"Kiedy rozmawiałem z jedną z dwóch łączniczek, która pomagała ks. Karłowiczowi, opowiadała, że weszły do płonącej katedry (...), zobaczyły, że ksiądz i kościelny usiłują zdjąć figurę z płonącej katedry" - powiedział proboszcz Archikatedry Bogdan Bartołd. Opowiadał, że "ratując figurę przeszli przez podwórko jezuitów, następnie piwnicami i dotarli do ojców Dominikanów na Freta, potem pod koniec wojny krzyż został przeniesiony do pokarmielickiego kościoła seminaryjnego".
Proboszcz Archikatedry mówił, że "według legendarnych podań, kiedy krucyfiks znajdywał się jeszcze w Norymberdze, rosły mu włosy". "Panował zwyczaj, według którego w Wielki Piątek, dziewica obcinała cudownemu wizerunkowi włosy. Kiedy jednak rozpoczął swą działalność Marcin Luter, włosy przestały rosnąć" - opowiadał. Podał, że "w Warszawie włosy znowu miały zacząć rosnąć, a wielkopiątkowa tradycja była kontynuowana". "Jednak kiedy prawnuczka Baryczki, która była uważana za osobę odpowiednią do obcięcia tychże włosów, zataiła swoje niemoralne zachowanie, włosy przestały rosnąć" - powołał się na legendę.
Jak poinformowała na konferencji Lubryczyńska, że w czasie Powstania włosy spłonęły, w latach 40. wykonano perukę z końskich włosów, która obecnie jest w bardzo złym stanie, "zapewne na skutek obciążenia głowy ciężką koroną, ukruszyły się przy jej górnej krawędzi". Podała, że konieczne będzie wykonanie nowej peruki.
Lubryczyńska poinformowała, że "wszelkie trudne ingerencje konserwatorskie i restauratorskie będą poprzedzone uzgodnieniami z duchowieństwem oraz przedstawicielami społeczności wiernych, a także historykami sztuki". (PAP)
autor: Olga Łozińska
oloz/ wj/