Naszym obowiązkiem jest zapewnienie godnego pochówku każdej osobie represjonowanej i zamordowanej przez reżim komunistyczny - napisali w oświadczeniu przesłanym PAP prezes IPN Łukasz Kamiński i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert.
Od poniedziałku na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie prowadzone są ekshumacje ofiar terroru komunistycznego. Na terenie kwatery na tzw. Łączce poszukiwane są szczątki bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego, powstańców warszawskich i żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego, wśród nich takich legendarnych postaci jak gen. August Emil Fieldorf "Nil", rtm. Witold Pilecki i mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka".
Prace ekshumacyjne, prowadzone pod nadzorem IPN, a finansowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, mają potrwać do końca sierpnia. W czwartek obie instytucje przesłały PAP oświadczenie, w którym deklarują, że ekshumowanym ofiarom, zamordowanym w śledztwie lub straconym na podstawie wyroków sądów komunistycznych w latach 1948–1956, państwo polskie zapewni godny pochówek.
"Naszym oczywistym obowiązkiem jest podjęcie próby zapewnienia godnego pochówku każdej osobie represjonowanej i zamordowanej przez reżim komunistyczny za wierność przysiędze Rzeczypospolitej, obronę honoru i niepodległości Ojczyzny, dochowanie wiary i wartości patriotycznych" - napisali we wspólnym oświadczeniu prezes IPN Łukasz Kamiński i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert.
"Naszym oczywistym obowiązkiem jest podjęcie próby zapewnienia godnego pochówku każdej osobie represjonowanej i zamordowanej przez reżim komunistyczny za wierność przysiędze Rzeczypospolitej, obronę honoru i niepodległości Ojczyzny, dochowanie wiary i wartości patriotycznych" - napisali we wspólnym oświadczeniu prezes IPN Łukasz Kamiński i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert.
Ich zdaniem, godny pochówek jest obowiązkiem nie tylko wobec ofiar walki z komunizmem w Polsce, ale także wobec ich krewnych. "Jesteśmy to (...) winni rodzinom ofiar, ich dzieciom oraz żyjącym jeszcze siostrom i braciom, którzy przez dziesiątki lat pozbawieni byli możliwości zapalenia świeczki na grobie ojca czy brata" - podkreślają szefowie obu instytucji.
W rozmowie z PAP nadzorujący prowadzone badania dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z IPN podkreślił, że przez kilkadziesiąt lat komunizmu w Polsce ślady po zamordowanych więźniach politycznych z okresu stalinizmu starannie zacierano. "Jedną z najbardziej perfidnych metod było przeznaczanie kwater, gdzie wcześniej spoczywali więźniowie, do pochówków zasłużonych dla władzy komunistycznej. Tak było w całym kraju, tak jest także tutaj w Warszawie. Zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, gdzie prowadzimy badania, leżą sędziowie stalinowscy, leżą ludzie, którzy wydawali wyroki śmierci na naszych bohaterów, np. na gen. Fieldorfa" - mówił.
Historyk podkreślił też, że wśród wszystkich miejsc, gdzie mogą znajdować się mogiły ofiar komunizmu, kwatera na Łączce na wojskowych Powązkach jest najważniejsza. "Tutaj pochowano tych, którzy kierowali oporem po 1944 r., którzy dowodzili polskim podziemiem niepodległościowym. Tych, którzy w normalnym kraju zasługiwaliby na awanse, zaszczyty i nagrody, ale w Polsce komunistycznej spotkało ich tylko nieszczęście i śmierć z rąk sowieckich okupantów i ich polskich współpracowników" - dodał.
Do tej pory badaczom prowadzącym ekshumacje, wśród których są archeolodzy, lekarz medycyny sądowej i genetyk, udało się dotrzeć do dziesięciu jam grobowych, odsłonić cztery szkielety więźniów i wydobyć jeden z nich. "Więzień ten był pochowany w ubraniu, miał na sobie buty, udało nam się odnaleźć fragment łańcuszka, prawdopodobnie od zegarka, świadczący o tym, że był to ktoś w ubraniu cywilnym, a nie wojskowym. Zniszczenia jego czaszki są bardzo duże. Nie mamy już wątpliwości, że został zamordowany metodą katyńską, czyli strzałem w tył głowy" - relacjonował Szwagrzyk.
"Metodę katyńską stosowano w całym kraju, a przywieźli ją tutaj instruktorzy sowieccy, którzy szkolili bezpieczniaków w naszym kraju" - dodał.
Po ekshumacjach badacze rozpoczną identyfikację odnalezionych szczątków ofiar reżimu komunistycznego, m.in. za pomocą badań DNA. "Przy tej okazji chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy są zainteresowani naszymi badaniami i utracili kogoś w Warszawie w latach 40. lub 50., aby zgłosili się do nas, byśmy ten materiał genetyczny mogli pobrać i zabezpieczyć. A w przyszłości, dzięki temu potwierdzić czyjąś tożsamość" - powiedział Szwagrzyk.
Zaznaczył też, że pierwsze informacje dotyczące ewentualnego rozpoznania szczątków odszukanych na Łączce zostaną podane za rok lub dwa lata. "Chcemy być na 100 procent pewni, czyje szczątki udało nam się odszukać" - podkreślił badacz.
Wśród najbardziej znanych ofiar stalinizmu w Polsce, których grobów nie odnaleziono, jest gen. August Emil Fieldorf "Nil", który był m.in. organizatorem i szefem Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, zastępcą komendanta głównego AK i szefem antysowieckiej organizacji NIE.
Prace ekshumacyjne to wynik ubiegłorocznego porozumienia zawartego pomiędzy IPN, Ministerstwem Sprawiedliwości oraz Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Realizowane są w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956". Współpraca instytucji jest pokłosiem deklaracji przyjętej w 2011 r. przez uczestników konferencji z okazji Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych. Deklaracja głosi m.in., że przyszłe pokolenia mogą powtórzyć błędy swoich poprzedników, jeśli ofiary totalitaryzmów nie będą dostatecznie upamiętnione.
Wśród najbardziej znanych ofiar stalinizmu w Polsce, których grobów nie odnaleziono, jest gen. August Emil Fieldorf "Nil", który był m.in. organizatorem i szefem Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, zastępcą komendanta głównego AK i szefem antysowieckiej organizacji NIE. Po wojnie, na podstawie fałszywych oskarżeń o współpracę z okupantem, został skazany na śmierć przez komunistyczny sąd. Wyrok - przez powieszenie - wykonano 24 lutego 1953 r. w warszawskim więzieniu na Mokotowie.
Tajemnicą pozostaje również miejsce ukrycia zwłok rotmistrza Witolda Pileckiego, który w 1940 r. dobrowolnie znalazł się w Auschwitz, aby napisać raport o panujących tam warunkach. W maju 1947 r. Pilecki został aresztowany przez UB i oskarżony m.in. o brak rejestracji w Rejonowej Komendzie Uzupełnień, nielegalne posiadanie broni palnej, prowadzenie działalności szpiegowskiej na rzecz gen. Andersa oraz przygotowywanie zamachu na grupę dygnitarzy MBP. Został skazany na śmierć, wyrok wykonano 25 maja 1948 r., jednak miejsce jego pochówku jest nieznane.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ hes/ mag/