Podziemne Radio „Solidarność” funkcjonowało przez osiem lat, łącznie w kilkudziesięciu różnych ośrodkach na terenie całego kraju. „Grało” w miastach wojewódzkich, w dużych miastach i małych miasteczkach oraz na wsiach.
W przypadku jednych – szczególnie tych mniejszych ośrodków – krócej, niekiedy ograniczając się do pojedynczych audycji, w innych dłużej, czasem nieprzerwanie przez kilka lat. Tak było np. w przypadku Warszawy, gdzie podziemne radio rozwinęło się najbardziej i działało najprężniej – w drugiej połowie lat 80. w stolicy funkcjonowały nawet trzy niezależne od siebie „programy”. Tam zresztą radio się narodziło. Jego pomysłodawcami byli Zbigniew i Zofia Romaszewscy. Wszystko zresztą zaczęło się jeszcze w okresie legalnej działalności „Solidarności”, kiedy to planowano – na wypadek ewentualnego kryzysu, np. blokady połączeń telefonicznych, teleksowych itp. – utworzenie sieci niezależnej łączności pomiędzy stołecznymi zakładami pracy. W związku z tym pomysłem budowy nadajników podjął się inżynier Ryszard Kołyszko. Oczywiście te przygotowania przerwało wprowadzenie stanu wojennego.
Nie poszły one jednak na marne, gdyż postanowiono wykorzystać zaprojektowane nadajniki, ale już nie jako środek łączności, lecz masowego przekazu. Pierwsze próbne audycje – zawierające jedynie program muzyczny – wyemitowali na początku 1982 r. na warszawskiej Pradze kilkunastoletni synowie Kołyszki – Dariusz i Krzysztof. Natomiast pierwsza, regularna audycja została nadana w drugi dzień Świąt Wielkanocnych, czyli 12 kwietnia 1982 r.. Wyemitowali ją z dachu budynku na rogu ulic Niemcewicza i Grójeckiej na Ochocie Janusz Klekowski i Marek Rasiński.
Było to naruszenie monopolu peerelowskich władz w dziedzinie radiofonii. Nic, zatem dziwnego, że od tego czasu Radio „Solidarność” stało się najbardziej zwalczaną formą działalności podziemnej. Działania przeciwko niemu prowadziła nie tylko Służba Bezpieczeństwa czy Milicja Obywatelska, ale również ludowe Wojsko Polskie, Państwowa Inspekcja Radiowa oraz bezpieka innych państw socjalistycznych, na czele ze wschodnioniemiecką Stasi. Niestety z czasem działania te zaczęły przynosić skutki. Po części zresztą była to wina samych radiowców, nieprzestrzegających zasad konspiracyjnego BHP. 8 czerwca 1982 r. zostali zatrzymani dwaj emiterzy Jacek Bąk i Dariusz Rutkowski, którzy wrócili – czego nie powinni czynić – po sprzęt wykorzystywany do nadawania. Niestety w trakcie śledztwa zaczęli zeznawać. Dzięki temu funkcjonariuszom SB udało się m.in. ustalić, że w działalność radia zaangażowani byli Rasiński i Zbigniew Pietrzak. Obaj zostali kilka dni później aresztowani. Kilka tygodni później, 5 lipca – najprawdopodobniej w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności – w ręce funkcjonariuszy wpadli z kolei Zofia Romaszewska, Zbigniew Kobyliński oraz Anna Owczarska. Zatrzymany został również belgijski anarchista Roger Noel, który przeszmuglował z zagranicy nadajnik dla podziemnego radia. Niewiele dłużej wolnością cieszył się Zbigniew Romaszewski, który – dzięki Kobylińskiemu – uciekł z mieszkania, w którym zatrzymano jego małżonkę i inne osoby w skarpetkach. Romaszewski został aresztowany 29 sierpnia 1982 r. Dzień później zatrzymano również Danutę Jadczak, rozpoznaną na zdjęciach przez Bąka i Rutkowskiego, jako łączniczkę Klekowskiego, ukrywającą się pod pseudonimem „Lidka”. Potem aresztowano kolejne osoby.
Ostatecznie w dniu 24 stycznia 1983 r. przed Sądem Warszawskiego Okręgu Wojskowego stanęło dziewięć osób: Zbigniew Romaszewski, Zofia Romaszewska, Danuta Jadczak, Marek Rasiński, Irena Rasińska, Zbigniew Pietrzak, Dariusz Rutkowski, Jacek Bąk i Anna Owczarska. Był to jeden z najgłośniejszych procesów politycznych stanu wojennego i całych lat 80. Romaszewskiemu zarzucano, że „po 13.12.1981 r. po wprowadzeniu na terytorium PRL stanu wojennego nie odstąpił od udziału w działalności zawieszonego NSZZ +Solidarność+, którego był członkiem, lecz kontynuowali ją do dnia 29.08.1982 r., w szczególności poprzez zorganizowanie i kierowanie – waz z grupą innych osób – nielegalną radiostacją o nazwie >>Radio Solidarność<< i rozpowszechnianie przy jej pomocy fałszywych wiadomości o sytuacji społeczno-politycznej w kraju, mogących wywołać niepokój publiczny i rozruchy, a także nawoływania do przestępstwa w postaci oporu wobec ustaw i prawnych rozporządzeń władz państwowych”. W przypadku pozostałych osób był to głównie nieco łagodniejszy zarzut – udział w tej działalności. Za wspomniane wcześniej „fałszywe wiadomości” uznano m.in. takie stwierdzenia jak: „żyjemy w kraju, w którym toczy się wojna, wojna, którą władze wypowiedziały własnemu narodowi”, „działalność WRON obraca kraj w ruinę” czy też słowa o użyciu przeciwko jednej z demonstracji z maja 1982 r. „rozbestwionych i znarkotyzowanych oddziałów ZOMO”. Z kolei jako „nawolywanie do nieposłuszeństwa i przeciwdziałania” potraktowano zamieszczanie apeli podziemnej „Solidarności” (np. wezwania Regionalnego Komitetu Wykonawczego „Mazowsze” do udziału w 15-minutowym strajku w dniu 13 maja 1982 r.) czy apelu do żołnierzy o treści: „Ale nie dajcie się oszukiwać swoim oficerom politycznym i kłamliwej propagandzie. Nie wierzcie im, nie wysługujcie się im, bo oni kłamią, walczą tylko o awans”.
W dniu rozpoczęcia procesu warszawskich radiowców w okolicach ulicy Kinowej – na warszawskim Grochowie – została wyemitowana przez ekipę pod kierownictwem Jerzego Jastrzębowskiego kolejna audycja podziemnego radia. Przypominano w niej, że oskarżonym grożą wysokie kary więzienia – do 10 lat. W eter popłynęły m.in. słowa: „W procesie Radia +Solidarność+ odpowiadają przed sądem wojskowym najodważniejsi z odważnych – Ci, którzy ważyli się targnąć na monopol informacyjny totalitarnej władzy. Wystąpili w obronie zagrożonego Związku, podeptanych Praw Człowieka i Obywatela. Nasz Związek został zdelegalizowany, ale Radio +Solidarność+ żyje i działa nadal w obronie ideałów +Solidarności+, których zniszczyć się nie da. Pamiętamy komu zawdzięczamy głos +Solidarności+ na falach eteru”. A także apel: „Dajmy wyraz naszego uznania dla ich postawy i dokonań przez naszą obecność pod siedzibą Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego przy ulicy Nowowiejskiej 23 w dniach procesu oraz przez wysyłanie adresowanych do nich kart pocztowych na adres: Areszt Śledczy, Warszawa, ulica Rakowiecka 37”. Audycje tę kończyła zaś deklaracja: „W dniach procesu i zawsze jesteśmy z Wami, Drodzy Przyjaciele”.
Proces Radia „Solidarność” zakończył się 17 lutego 1983 r. Sąd (w składzie Andrzej Łączyński – przewodniczący, Romuald Kotuszewski i Władysław Leszczyński – ławnicy) w imieniu PRL najwyższy wyrok (4 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności) zasądził w przypadku Romaszewskiego. Jego małżonkę– Zofię – skazano na 3 lata, Rasińskiego na 2,5 roku, Rutkowskiego na 2 lata, Jadczak i Bąka na 1,5 roku, Owczarską na 7 miesięcy, Pietrzaka i Rasińską na 1,5 roku w zawieszeniu. W osobnym procesie – przed tym samym sądem – sądzono Ryszarda Kołyszkę. 23 maja 1983 r. skazano go na 1,5 roku więzienia Po kilku latach, w dniu 16 września 1991 r., działacze warszawskiego Radia „Solidarność” zostali – w wyniku rewizji prezesa Izby Wojskowej Sądu Najwyższego – uniewinnieni przez ten sąd. Uznano, że „działali oni w warunkach wyższej konieczności”. Notabene obradom przewodniczył sędzia Józef Medyk, ten sam, który w stanie wojennym uniewinnił górników z kopalni „Piast” za strajk w reakcji na jego wprowadzenie, za co był represjonowany (urlopowany). W uzasadnieniu uniewinnienia stwierdzano, że „czyny jego [Radia Solidarność – GM] organizatorów, choć wyczerpywały formalnie znamiona przestępstwa, nie były jednak społecznie niebezpieczne i nie miały charakteru przestępczego z uwagi na motywację oskarżonych”, a „Oskarżeni podejmując swoje działanie ograniczyli to postępowanie do działań czysto politycznych, nie poruszając przy tym, ani nie atakując, żadnego z dóbr osobistych innych ludzi chronionych przez prawo”.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP