75 lat temu, 30 stycznia, zmarł Ireneusz Rowiński, syn więźniarki Auschwitz Leokadii Rowińskiej. Żył zaledwie 9 dni. Jest najmłodszą ofiarą Marszu Śmierci, w którym Niemcy - w obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej - ewakuowali więźniów z kompleksu obozowego
O chłopcu przypomina obecnie tablica na pomniku przy zbiorowej mogile ofiar Marszu Śmierci na cmentarzu w Pszczynie. Spoczywa tam ponad 70 osób, w tym prawdopodobnie również Irek. Inskrypcja na niej głosi: "Pamięci Ireneusza Rowińskiego, najmłodszej ofiary Marszu Śmierci, urodzonego we wsi Poręba przez więźniarkę Leokadię Rowińską 21 stycznia 1945 r. Żył dziewięć dni".
Leokadia Rowińska trafiła do Auschwitz II-Birkenau w sierpniu 1944 r. w jednym z transportów, którymi Niemcy deportowali ludność z ogarniętej powstaniem Warszawy. Była w ciąży. Gdy Niemcy zarządzili ewakuację obozu, postanowiła iść. Bała się, że pozostanie będzie oznaczało śmierć. Kolumna więźniarek została wyprowadzona 18 stycznia.
Leokadia - mimo zaawansowanej ciąży - zdołała przejść przy trzaskającym mrozie ok. 30 km. Podczas nocnego postoju we wsi Poręba udało się jej odłączyć od kolumny i wraz z dwiema Żydówkami schronić u jednej z mieszkanek wsi. 21 stycznia urodziła syna. Dziecko było sine i źle oddychało.
„Bardzo często nie mogę spać i wracam do tamtych dni, przeżywam je od początku. (…) Wspominam, gdy urodziło się moje dziecko i już było wiadomo, że nie przeżyje. Powiedziano mi, że jest we wsi ksiądz, Niemiec, ale katolik. Prosiłam, by ochrzcił syna. Odmówił. Ochrzciła go pani, u której się ukrywałam” – wspominała po latach.
Ireneusz zmarł 30 stycznia 1945 r. Został pochowany przy przydrożnej kapliczce we wsi Poręba w pudełku po makaronie.
Matka Ireneusza przeżyła wojnę. W marcu 1945 roku odnalazła męża. W Auschwitz straciła brata, a w niemieckim obozie Buchenwald ojca.
21 stycznia 2011 r. Leokadia Rowińska odsłoniła na pszczyńskim cmentarzu tablicę upamiętniającą Ireneusza. „Dziękuję, że dzielicie ze mną zastarzały ból. On ciągle we mnie tkwi. Dziękuję, że przywróciliście pamięć o moim dziecku; że współczujecie mnie i jemu” – mówiła wówczas.
Tablica została odsłonięta dzięki staraniom Darii Czarneckiej, która wówczas była wolontariuszką w Muzeum Auschwitz.
Ewakuacja Auschwitz została przygotowana przez Niemców pod koniec 1944 r. w obliczu zbliżającej się armii sowieckiej. Kolumny więźniów miały się składać wyłącznie ze zdrowych i silnych ludzi, którzy podołają trudom długiego marszu. Wśród ewakuowanych znalazło się jednak sporo chorych. Obawiali się, że pozostanie w obozie będzie oznaczało śmierć. Ewakuowano także dzieci.
Niemcy między 17 a 21 stycznia 1945 r. wyprowadzili z Auschwitz i podobozów ok. 56 tys. więźniów, których skierowali głównie do obozów w Rzeszy. Trasy marszów wiodły do Wodzisławia i Gliwic. Najdłuższą, która liczyła 250 km, pokonało 3,2 tys. więźniów z podobozu w Jaworznie. Szli do KL Gross Rosen na Dolnym Śląsku. Kolumny konwojowali uzbrojeni esesmani.
Podczas marszów zginęło co najmniej 9 tys. więźniów. Ofiary umierały z zimna, zmęczenia lub od niemieckich kul.
Mieszkańcy miejscowości położonych na trasie marszów pomagali więźniom, którzy zdołali zbiec z marszu ukrywając ich i karmiąc.
Więźniowie, którzy przetrwali marsz do Wodzisławia lub Gliwic, wywożeni byli - pomimo przenikliwego chłodu - otwartymi wagonami kolejowymi do kolejnych obozów. Wielu w nich zginęło.
W kompleksie KL Auschwitz hitlerowcy pozostawili ok. 7 tys. skrajnie wyczerpanych więźniów. 27 stycznia 1945 r. wyzwolili ich żołnierze Armii Czerwonej. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ dki/