Budowa gmachów państwowych i reprezentacyjnych przestrzeni, plany otwarcia stolicy na rzekę i poprawy warunków mieszkaniowych to niektóre z założeń odbudowy Warszawy w latach 1944–49. O budowie i budowniczych „najlepszego miasta świata” pisze w nowej książce Grzegorz Piątek.
"Powody, z jakich zająłem się tym tematem, są dwa. Po pierwsze często mam wrażenie, że mało kto pamięta, iż Warszawę odbudowano. Większość wie, że Warszawa była zniszczona, bo o tym dużo się mówi, ale już fakt wysiłku włożonego w odbudowę jakoś nam umyka, często nie zdajemy sobie sprawy z jego skali. Drugi powód jest trochę emocjonalny, czułem bowiem od dawna potrzebę zmiany równowagi w opowieści o Warszawie. Bo bardzo dużo się mówi o wojnie, o zniszczeniu, historia urywa się na Powstaniu Warszawskim" - opowiadał PAP Piątek.
W jego ocenie brakuje drugiej strony tej opowieści. "Jest zniszczenie, nie ma odbudowy i myślę, że z psychologicznych powodów jest ważne, by pamiętać również o tych konstruktywnych stronach naszej historii. O tym, że warszawiacy - fachowcy i zwykli ludzie - zebrali się i właściwie z niczego stworzyli miasto od nowa. To jest dla mnie krzepiąca, piękna historia" - zaakcentował.
Książka "Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949" opowiada o pierwszych pięciu latach po wojnie, kiedy zapadły najważniejsze decyzje dotyczące odbudowy stolicy. "Które właściwie potem procentowały przez dziesięciolecia, do dzisiaj, bo zaplanowano miasto, wyznaczono przebieg głównych arterii, lokalizacje dzielnic mieszkalnych czy zasięg strefy zabytkowej" - relacjonował autor.
"Ale nie jest to tylko książka o architekturze. Opowiada także o powrotach do miasta, o życiu, które rozkwitło w ruinach, wreszcie o polityce, która wkrada się szybko i ma bardzo dwuznaczną rolę. Z jednej strony pomaga w odbudowie, władza powołuje Biuro Odbudowy Stolicy, stwarza możliwości prawne, finansowe, interesuje się bardzo Warszawą. Z drugiej - coraz bardziej chce mieć z tego coś dla siebie" - zauważył.
Ten wysiłek odbudowy stolicy - jak zaznaczył - od początku władza komunistyczna wykorzystywała bowiem propagandowo. "Jako konstruktywny projekt, wokół którego można wszystkich zjednoczyć, niezależnie czy popierają władzę czy nie i jednocześnie udowodnić swoją skuteczność, prawo do rządzenia, które przecież nie było takie oczywiste. Z czasem polityka zaczyna mieć coraz większy wpływ na odbudowę. Opowieść urywam pod koniec lat 40., kiedy zostaje wprowadzony socrealizm i polityka już zawłaszcza całkowicie kwestie budowy miasta" - wyjaśnił autor.
"Jest to też portret pokolenia, które odbudowywało Warszawę. Przede wszystkim architektów związanych z Biurem Odbudowy Stolicy, którzy już podczas okupacji, a nawet przed wojną zaczęli projektować lepszą Warszawę, ponieważ dużo dyskutowano na temat kształtu i przyszłej modernizacji miasta. Już przed wojną było silne poczucie, że Warszawa jest nieestetyczna, niewydolna, że rozwijała się przypadkowo, że trzeba wprowadzić porządek. I można powiedzieć, że w 1945 r., kiedy przyszło do odbudowy, architekci i urbaniści wiedzieli, czego chcą, co pozwoliło szybko podjąć decyzje. I nadać miastu przy okazji nowy kształt, który wyobrażali sobie jako tytułowe +najlepsze miasto świata+, czyli pozbawione wad Warszawy przedwojennej" - mówił.
W jego ocenie Warszawa przed wojną właściwie nie wyglądała na stolicę. "Miała niewiele gmachów publicznych, reprezentacyjnych przestrzeni. Przedwojenna stolica to było zwykłe wielkie miasto, w którym gdzieniegdzie pojawiały się jakieś przestrzenie reprezentacyjne. I po wojnie dążono do tego, co było na rękę architektom, którzy chcieli z rozmachem projektować i władzy pragnącej podkreślać swój majestat, żeby nadać centrum jak najbardziej stołeczny i oficjalny charakter. Stąd mamy dzielnicę ministerstw w okolicach ul. Kruczej, kompleks Sejmu i stąd też decyzja, by gmachy reprezentacyjne grupować w okolicach skarpy i Traktu Królewskiego" - wymieniał Piątek.
"Druga kwestia dotyczyła otwarcia miasta na rzekę. To było planowane już przed wojną, ale rozmiary zniszczeń pozwoliły swobodnie pozostawić rezerwę pod bulwary, pod wielki park na Powiślu, odsłonić skarpę wiślaną. Trzecia sprawa dotyczyła poprawy warunków mieszkaniowych. Znów rozmiary zniszczeń pozwoliły planować od podstaw nowoczesne dzielnice mieszkaniowe mające zastąpić kwartały ciasnej zabudowy kamienicznej. Generalnie planowano rozluźnienie zabudowy, wprowadzenie zieleni, w efekcie Warszawa ma trzy razy mniejszą gęstość zabudowy i zaludnienia niż przed wojną" - zauważył.
Z odbudową była również powiązana kwestia zabytków. "Kluczową przyjętą zasadą było, że Warszawa, choć ma się stać miastem nowoczesnym, jednak potrzebuje swojej historycznej tożsamości. Więc przede wszystkim należy odbudować najcenniejsze zabytkowe dzielnice i zespoły, czyli Stare Miasto i Trakt Królewski. Warto jednak pamiętać, że to wszystko wygląda dziś inaczej niż przed wojną. Że konserwatorzy chcieli skorzystać z okazji, żeby zabytki +poprawić+, aby były czystsze stylowo i wróciły do wyglądu z XVII-XVIII w., czyli pierwotnego, zanim je przebudowano. Dawna Warszawa też została wykreowana na nowo" - powiedział autor.
"Nie wszystkie plany zrealizowano od razu, ale ogólne założenia nigdy nie zostały podważone. Korygowano szczegóły, zmieniał się styl budynków, dążono do większej gęstości zabudowy. Pewne projekty też musiały zaczekać dłużej niż planowano. Jednak wiele ze strategicznych decyzji podjętych na początku zostało. Z konkretnych miejsc pochodzących z tego pierwszego okresu odbudowy, które udało się wówczas zacząć lub zbudować można wymienić Trasę W-Z, osiedla na Muranowie, Mokotowie, Pradze, Kole, Młynowie, kompleks sejmowy, dzielnicę ministerstw, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście" - wyliczał.
Jak mówił, wiele planów z pierwszego okresu zostało zrealizowanych później. "Chociażby pierwsza linia metra, zrealizowana pod koniec XX w., biegnie mniej więcej śladem wyznaczonym tuż po wojnie. Także bulwary dopiero ostatnio zbudowane na lewym brzegu Wisły, nie są oczywiście dokładnie takie jak je sobie wyobrażano tuż po wojnie, ale pozostawiono wówczas tę rezerwę terenu i były one stale w planach. Dorobek tamtych lat można podzielić na ten wybudowany i ten mniej nieoczywisty, który długo czekał na realizację" - podkreślił Piątek.
"Jeżeli chodzi o projekty niezrealizowane to najciekawszym jest dla mnie ul. Marszałkowska, która w końcu została zabudowana w zupełnie innej formie. Od razu w pierwszych dniach po wyzwoleniu szybko wróciło tam życie. W ruinach zaczęło powstawać takie samorzutne centrum, ludzie zajmowali partery zrujnowanych kamienic, budowali tam pawilony i szybko powstała tzw. parterowa Marszałkowska, czyli ciąg sklepów zbudowanych przez przedsiębiorców własnymi rękami" - opowiadał.
Ówcześni architekci chcieli Marszałkowską znacznie poszerzyć. "I stworzyć z niej długi plac, nazywali go Rynkiem Marszałkowskim, obudowany z jednej strony gmachami domów towarowych, z drugiej budynkami publicznymi, hotelami, które miały być nowym centrum miasta. To był ciekawy architektonicznie plan, bardzo radykalny, bo ulica miała być kilka razy szersza niż przed wojną, z wielkim zieleńcem na środku, z zupełnie inną oprawą architektoniczną. Ale pod koniec lat 40. podjęto decyzję, że do śródmieścia należy wprowadzić więcej budynków mieszkalnych i stworzyć centralny plac z Pałacem Kultury. To chyba największa korekta jaka została podjęta" - ocenił autor.
"To wyobrażenie o +najlepszym mieście+ udało się więc w dużej mierze zrealizować, choć oczywiście możemy się spierać czy ono jest rzeczywiście +najlepszym miastem świata+. Natomiast faktem jest, że Warszawa, w jakiej żyjemy teraz jest efektem decyzji podjętych tuż po wojnie. Może dlatego też warto tę historię poznać, bo wtedy można lepiej zrozumieć Warszawę współczesną, można zacząć ją mierzyć miarą warszawską, a nie przykładać miarę z innych miast" - dodał Piątek. (PAP)
Książka "Najlepsze miasto świata" Grzegorza Piątka ukazała się nakładem wydawnictwa W.A.B. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ aszw/