Wilhelm Brasse, były więzień Auschwitz, fotograf, który wykonywał obozowe zdjęcia więźniów, spoczął w czwartek na cmentarzu parafii Przemienienia Pańskiego w Żywcu.
Ksiądz Piotr Niemczyk w homilii podczas żałobnej mszy świętej podkreślił, że w życie człowieka wpisane jest cierpienia, a Wilhelm Brasse, jako świadek Auschwitz, doświadczył go wyjątkowo mocno. „Cierpiąc można zapytać, gdzie był (…) Bóg, gdy istniało Auschwitz? (…) Można być, jak ten łotr, który urągał Chrystusowi, gdy wisiał obok niego na krzyżu. (…) Bóg odpowiada po cichu na to pytanie: jestem obok ciebie, wiszę na krzyżu i cierpię za twoje grzechy. Jeśli odkryjemy Boga w cierpieniu, będziemy mogli nadać cierpieniu sens” - mówił.
Duchowny przytoczył słowa bł. Jana Pawła II, który nazwał Auschwitz „Golgotą naszych czasów”. „Tak! To była Golgota, bo tam ginęli niewinni ludzie. I Chrystus razem z nimi” – podkreślił.
W styczniu 1941 r. Brasse został skierowany przez Niemców do pracowni fotograficznej obozowego Gestapo, w którym robiono fotografie ewidencyjne więźniom. Jak sam twierdził wykonał w tym czasie ponad 50 tys. zdjęć. (...) Wraz z kolegą Bronisławem Jureczkiem, sabotując polecenia SS, aby spalić zdjęcia, przyczynił się do zachowania około 39 tys. fotografii, które w wielu przypadkach są jedynymi dokumentami dotyczącymi więźniów.
Zdaniem burmistrza Żywca Antoniego Szlagora, Brasse był niezwykłym człowiekiem, który potrafił przezwyciężyć traumę, jaką wywołał w nim pobyt w obozie Auschwitz, i przekazywać prawdę o zbrodniach. „Takich ludzi zawsze potrzeba, aby dawać świadectwo prawdzie o tym, co działo się w obozach koncentracyjnych. Któż mógł to czynić lepiej niż osoba, która widziała to na własne oczy?” – powiedział.
Wilhelm Brasse urodził się w 1917 roku. Był wnukiem Austriaka Alberta Karola Brassego, który pracował w Żywcu jako ogrodnik u arcyksięcia Habsburga. Ojciec, mimo austriackiego pochodzenia, czuł się polskim patriotą. W 1920 roku walczył z bolszewikami. Matka była Polką. Przed wojną Wilhelm Brasse pracował jako fotograf w Katowicach, gdzie nauczył się zawodu w atelier należącym do swej ciotki. Specjalizował się w portretach i zdjęciach legitymacyjnych.
Po wybuchu II wojny światowej odmówił podpisania Volkslisty, co Niemcy proponowali mu ze względu na germańskie pochodzenie. Krótko pracował jako fotograf w Krynicy, a następnie zdecydował wstąpić do polskiego wojska. 28 marca 1940 roku podczas próby przedostania na Węgry został zatrzymany w Bieszczadach przez Ukraińców, którzy przekazali go Niemcom. 31 sierpnia 1940 roku trafił do obozu Auschwitz. Otrzymał numer 3444.
W styczniu następnego roku Brasse został skierowany przez Niemców do pracowni fotograficznej obozowego Gestapo, tak zwanego Erkennungsdienst, w którym robiono fotografie ewidencyjne więźniom. Jak sam twierdził wykonał w tym czasie ponad 50 tysięcy zdjęć. W Auschwitz robił także zdjęcia na potrzeby pseudonaukowych eksperymentów Josefa Mengelego i Eduarda Wirthsa. Wraz z kolegą Bronisławem Jureczkiem, sabotując polecenia SS, aby spalić zdjęcia, przyczynił się do zachowania około 39 tysięcy fotografii, które w wielu przypadkach są jedynymi dokumentami dotyczącymi więźniów.
Po ewakuacji Auschwitz trafił do obozu Mauthausen, a następnie Melk i Ebensee, gdzie 6 maja doczekał się wyzwolenia. Po wojnie zamieszał w Żywcu. Próbował wrócić do zawodu fotografa, ale tragiczne wspomnienia obozowe mu to uniemożliwiły.
W 2005 roku powstał film "Portrecista" w reżyserii Ireneusza Dobrowolskiego, który przedstawia postać Wilhelma Brassego. Był nagradzany na wielu festiwalach.
Wilhelm Brasse za działalność na rzecz pojednania polsko-niemieckiego został odznaczony niemieckim Krzyżem Zasługi ze wstęgą.
Zmarł we wtorek w Żywcu w wieku 95 lat. (PAP)
szf/ abe/