12 czerwca 2020 r. Rzym. Stadion olimpijski wypełniony 72 tys. kibiców. Na murawie jedenastki Włoch i Turcji. Dokładnie o 21.00 rozlega się pierwszy gwizdek, rozpoczynający 16. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Tyle tylko, że dziś Stadio Olimpico świeci pustkami. W związku z pandemią koronawirusa święto futbolu zostało przełożone. Po raz pierwszy w 60-letniej historii.
Co prawda ojczyzną futbolu w jego nowoczesnej wersji jest Anglia, ale dwie największe piłkarskie imprezy, podobnie zresztą jak Igrzyska Olimpijskie i europejskie puchary, zawdzięczamy Francuzom. W dużej mierze przez konflikt dwóch z nich mistrzostwa Europy wystartowały niemal 40 lat po ogłoszeniu pomysłu – prawie pół wieku po Copa América (mistrzostwach Ameryki Południowej), cztery lata po pierwszych mistrzostwach Azji i trzy po Pucharze Narodów Afryki.
Jules Rimet i Henri Delaunay – to postacie pomniki nowoczesnego futbolu. Pierwszy z nich, długoletni szef Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA), to pomysłodawca zorganizowania mistrzostw świata w piłce nożnej – w latach dwudziestych ubiegłego wieku zadania karkołomnego – drugi to jego bliski współpracownik: sekretarz generalny FIFA, ale w przypadku Euro długoletni oponent.
Idea mundialu nabrała realnych kształtów podczas kongresu FIFA w 1928 r. Udało się go zorganizować dwa lata później w Urugwaju. Mniej więcej w tym samym czasie Delaunay ogłosił pomysł zorganizowania europejskich mistrzostw.
„Europa to mozaika krajów, które potrzebują futbolu jako formy wyrażenia się. Nie możemy żyć dłużej w atmosferze rutyny i starzenia się. Wszystkie inne sporty zorganizowały sobie mistrzostwa Europy. Tymczasem piłka nożna pozostaje uwięziona w przestarzałych modelach” – pisał.
Natrafił jednak na zacięty opór Rimeta, który bał się, że kolejny turniej stanie się konkurencją dla raczkujących mistrzostw globu. Wpływ na to miała też sytuacja polityczna w międzywojennej Europie.
Pat trwał niemal do połowy lat pięćdziesiątych. Gdy tylko Delaunay próbował wrócić do tematu, Rimet blokował pomysł. Dopiero w 1954 r., po tym jak Rimet odszedł ze stanowiska szefa FIFA, idea Euro nabrała realnych kształtów. Utworzona została europejska federacja piłkarska (UEFA), która postanowiła zorganizować własny turniej. Delaunay, który został sekretarzem generalnym instytucji, turnieju nie dożył. Umarł w 1956 r. Ale pozostawił następcę – stanowisko objął syn Henri’ego – Pierre. Dwa lata później na konferencji w Sztokholmie przedstawiciele UEFA ogłosili: „Walczymy o organizację mistrzostw Europy i puchar Delaunaya”.
Jedni nie chcieli, innym zabroniono
Nie wszyscy dali się przekonać. Z udziału w kwalifikacjach zrezygnowali Anglicy, Szkoci, Włosi, Niemcy, Holendrzy, a także wicemistrzowie świata, Szwedzi. Ostatecznie o awans do turnieju finałowego zagrało zaledwie 17 z 29 reprezentacji. Mocno dał o sobie znać podział Europy – poza Albanią do kwalifikacji stanęły wszystkie drużyny zza żelaznej kurtyny.
W kwalifikacjach wzięła udział także Polska, ale wylosowała pechowo – wpadła na Hiszpanię z jedną z największych gwiazd w historii futbolu, Alfredo Di Stéfano. Oba spotkania zakończyły się porażkami Polaków. Hiszpanie byliby pewnie faworytami całego turnieju, gdyby na przeszkodzie nie stanęła polityka. W drugiej rundzie eliminacji mieli zagrać z ZSRS. We wszystko wmieszał się gen. Francisco Franco, który nie zezwolił reprezentacji na wylot do tego kraju i Hiszpanie przegrali walkowerem. Być może dyktator zmieniłby zdanie, gdyby wiedział, że Związku Sowieckiego już nikt nie zatrzyma i to Lew Jaszyn oraz koledzy będą się cieszyć z pierwszego tytułu.
W pierwszym Pucharze Narodów Europy, bo tak nazywał się turniej, zagrały cztery drużyny. Poza gospodarzami wzięły w nim udział trzy reprezentacje obozu socjalistycznego. Trójkolorowi zawiedli. Po dramatycznym meczu w półfinale ulegli Jugosławii 4:5. „Wystarczyło niespełna pięć minut, aby Jugosłowianie uzyskali trzy gole! +Tomo+ Knez, a potem dwukrotnie Drażen Jerković w odstępie 55 sekund, pozbawili nas wszelki złudzeń, że walka z brakiem szczęścia może przynieść sukces” – pisał francuski „L’Équipe”. Francuzi nie dali rady również Czechosłowacji w pojedynku o trzecie miejsce i skończyli Euro poza podium.
W finale ZSRS po dogrywce pokonał Jugosławię 2:1. Za zwycięstwo każdy z sowieckich piłkarzy dostał po 200 dolarów. Wielu z nich dostało też inne oferty. Jak wspominał jeden z piłkarzy, w czasie wycieczki po finale spotkali prezesa Realu Madryt, który „był gotowy kupić, bez chwili zawahania połowę naszego składu, ale nie podjęliśmy rozmów”.
Ciekawostką premierowego turnieju jest fakt, że żadne z państw medalistów już nie istnieje.
Rzut monetą i podwójny finał
Pierwszy turniej pod nazwą Mistrzostw Europy został rozegrany osiem lat później we Włoszech. Bojkot z pierwszej imprezy dawno poszedł w zapomnienie. W eliminacjach wystartowało aż 31 drużyn – w tym po raz pierwszy ta z Wielkiej Brytanii. I od razu wyspiarze pobili rekord. Mecz Szkocji z Anglią w Glasgow obejrzało ponad 130 tys. widzów!
Otwarcie turnieju finałowego, nadal z udziałem czterech drużyn, też było historyczne. Pojedynek między gospodarzami a ZSRS mimo dogrywki nie przyniósł bramek. A ponieważ nie było wtedy przepisu o rzutach karnych… zdecydował rzut monetą. Szczęście uśmiechnęło się do Włochów, którzy awansowali do finału. To jedyny taki przypadek w historii Euro.
Finał także był jedyny w swoim rodzaju, bo złożyły się na niego dwa spotkania. Pierwszy mecz gospodarzy z Jugosławią po dogrywce zakończył się remisem 1:1. Tym razem nie było rzutu monetą. Dwa dni później finaliści znów wyszli na boisko, tym razem lepsi okazali się Włosi, zwyciężając 2:0.
Karne jak dotąd tylko raz decydowały o tytule mistrza Europy. W 1976 r. w finale spotkali się ówcześni mistrzowie świata RFN i Czechosłowacja. Mecz zakończył się wynikiem 2:2. Tym razem do historii przeszedł Antonín Panenka, który strzelając decydującego karnego, popisał się niewidzianą wcześniej na stadionach tzw. podcinką, czyli lekkim strzałem w sam środek bramki nad interweniującym bramkarzem. Do dziś takie wykonanie jedenastki określane jest mianem „panenki”.
Mistrz z wakacji
„Przed turniejem miałem zająć się remontem kuchni, ale nagle dostaliśmy informację o Jugosławii i o tym, że gramy w Szwecji” – opowiadał trener Richard Møller Nielsen. To jedna z najpiękniejszych i najbardziej romantycznych… historii, ale jednocześnie mitów mistrzostw Europy. Dania oficjalnie o tym, że zagra w finałowym turnieju w Szwecji w 1992 r., dowiedziała się 10 dni przed rozpoczęciem imprezy. Eliminacje przegrała minimalnie – zaledwie jednym punktem z Jugosławią. Ale ci ostatni w związku z wojną w Bośni zostali z turnieju wyrzuceni.
Pojawiło się wiele historii o ściąganiu piłkarzy z plaż całego świata. Tyle że większość wypadków to nieprawda. „Byli tacy, którzy nie wierzyli w ten scenariusz. My byliśmy jednak tego świadomi, że w Szwecji +ostatecznie zagrać możemy+” – opowiadał 20 lat pod turnieju jeden z piłkarzy, Kim Vilfort.
Część piłkarzy rzeczywiście dołączyła do drużyny kilka dni przed turniejem, ale na urlopy większość z nich się nie rozjechała, bo sezon piłkarski w Danii dopiero co się skończył. Pewnie dlatego trener Nielsen nie rozpoczął swojego remontu. Z wakacji nie zrezygnował tylko największy wówczas gwiazdor Duńczyków, as Barcelony Michael Laudrup i pewnie do dziś żałuje.
W fazie grupowej Dania wyeliminowała Anglię i Francję i wraz z Szwecją awansowała do półfinału. Największą sensację sprawiła jednak w meczu o finał. Reprezentacja Holandii z van Bastenem, Koemanem, Rijkardem, Gullitem wydawała się nie do pokonania. Duńczyków zlekceważyła. „Wiemy, jak wyglądają ich stroje. Preferują grę z kontrataku i nie jest to styl łatwy do zaakceptowania, zwłaszcza gdy nie jesteś w pełni skoncentrowany” – tyle do powiedzenia o grze przeciwników miał przed meczem trener Rinus Michels. Duma została ukarana. Duńczycy dwa razy prowadzili, a po remisie 2:2 okazali się lepsi w karnych. W finale pokonali Holendrów 2:0.
Polskie wątki
Ten turniej przez prawie 50 lat był dla polskich piłkarzy niedostępny. Nawet w latach siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych, gdy biało-czerwoni byli światową potęgą i sięgali po medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich.
Przełomowe były eliminacje do turnieju w 2008 r. Kadra prowadzona przez Leo Beenhakkera w pokonanym polu pozostawiła m.in. Portugalię (z Christiano Ronaldo) i Czechy. Ale w turnieju finałowym byli jedną z najgorszych drużyn. W rozgrywanych w Austrii i w Szwajcarii mistrzostwach zdobyli zaledwie jeden punkt i jedną bramkę.
Cztery lata później nadzieje były jeszcze większe. W końcu Polska obok Ukrainy była współorganizatorem Euro. Wybudowane zostały piękne, nowoczesne stadiony, ośrodki treningowe, otwarto nawet (nie do końca wykończoną) autostradę do Warszawy, hotele, i dworce kolejowe. Do dziś to największa impreza sportowa, jaką zorganizował nasz kraj. Do Polski przyjechało około pół miliona kibiców z kilkudziesięciu krajów.
I zaczęło się pięknie. W 17. minucie meczu otwarcia Robert Lewandowski strzelił gola Grekom. Skończyło się jednak remisem 1:1. W sumie Polacy zdobyli zaledwie dwa punkty i zajęli ostatnie miejsce w grupie – znów w opinii wielu fachowców byli jedną z najsłabszych drużyn.
Przełamanie przyszło cztery lata później, choć można też powiedzieć o niewykorzystanej ogromnej szansie. We Francji biało-czerwoni trenowani przez Adama Nawałkę pokazali fantastyczną organizację gry. Dotarli do ćwierćfinału, w którym pechowo, po karnych, ulegli Portugalii. Cristiano Ronaldo kilka dni później wraz z kolegami cieszył się z tytułu mistrza Starego Kontynentu.
Kilka liczb
Turniej, choć rodził się w bólach, okazał się dobrym produktem. Na początku grały w nim tylko cztery drużyny, w kolejnych latach powiększał się: od 1980 brało w nim udział osiem, od 1996 r. – 16 zespołów. W Euro 2016 zagrały już aż 24 reprezentacje.
Mistrzostwa Europy dobitnie potwierdzają tezę byłego piłkarskiego gwiazdora, Gary’ego Linekera, że futbol to taka gra, w której na końcu zawsze wygrywają Niemcy. Z 15 turniejów przywieźli aż dziewięć medali – po trzy złote, srebrne i brązowe. W liczbie tytułów dorównują im tylko Hiszpanie, którym za to jako jedynym udało się obronić tytuł. W sumie w finałach wystąpiły 33 kraje, rozegrano 286 meczów. Najstarszym uczestnikiem Euro był węgierski bramkarz Gábor Király, który podczas swojego ostatniego meczu w 2016 r. miał 40 lat i trzy miesiące. Najmłodszym zaś Holender Jetro Willems, który debiutował na Euro 2012 r. w wieku 18 lat i 71 dni. Finaliści ostatnich turniejów grają też o ogromne pieniądze. Pula nagród Euro 2021 ma wynieść 371 mln euro i być o 70 mln większa od tej z poprzedniego turnieju. Ale to dopiero za rok…
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP