W latach dziewięćdziesiątych rosyjscy historycy pisali, że „miecz nazistowski wykuwał się w ZSRS”. Dziś zabrania im się wysuwania takich twierdzeń, ale jest to prawda oczywista dla wszystkich historyków. Narzędziem tego procesu był jeszcze m.in. układ w Rapallo z 1922 r., a następnie kolejne układy sojusznicze, które otwierały Niemcom dostęp do poligonów sowieckich i umożliwiały produkcję broni na terenie ZSRS. Nazistowski miecz do 1933 wykuwał się w ZSRS. Do sojuszu powrócono w sierpniu 1939 r. – mówi PAP prof. Mariusz Wołos, historyk z PAN oraz Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
Polska Agencja Prasowa: Dlaczego prezydent Rosji Władimir Putin zdecydował o opublikowaniu artykułu o II wojnie światowej i jaki jest jego główny cel?
Prof. Mariusz Wołos: Przede wszystkim należy podkreślić, że nie jest to tekst napisany przez Putina, ale sygnowany jego podpisem. Oczywiście on również bierze pełną odpowiedzialność za jego treść. Najprawdopodobniej autorami tego artykułu są specjaliści z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) i był on konsultowany z kilkoma historykami z Rosyjskiej Akademii Nauk. Wydaje mi się nawet, że wiem, który z owych badaczy wniósł decydujący wkład w przygotowanie tego tekstu. Nie będę wymieniał tego nazwiska, bo to tylko domysł. To również nie prezydent Putin dokonywał celowego i wybiórczego doboru dokumentów cytowanych w tym artykule.
Tekst jest aprioryczną obroną założeń sowieckiej polityki zagranicznej w przededniu II wojny światowej. Służy temu bardzo wybiórczy dobór faktów, które mogłyby uzasadniać te stwierdzenia. Nie są to jednak nowe tezy. Wszystkie znamy je już z innych tego rodzaju działań Kremla. Mam tu na myśli także zaakcentowany na końcu artykułu ukłon w kierunku innych potęg nuklearnych. To swego rodzaju granie na odbiorcę w tych krajach.
Prof. Mariusz Wołos: Przede wszystkim należy podkreślić, że nie jest to tekst napisany przez Putina, ale sygnowany jego podpisem. Oczywiście on również bierze pełną odpowiedzialność za jego treść. Najprawdopodobniej autorami tego artykułu są specjaliści z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) i był on konsultowany z kilkoma historykami z Rosyjskiej Akademii Nauk.
Ująłbym zresztą ten problem nieco inaczej. Nie ma sensu polemizowanie z wszystkimi kłamstwami znajdującymi się w tym tekście. Skupmy się na czymś innym. Cały opublikowany wywód jest wyrwany z kontekstu historycznego. Widać to m.in. w przypadku konferencji monachijskiej. Jeśli Polska „jest odpowiedzialna za Monachium i rozbiór Czechosłowacji”, to pomijana jest kwestia czechosłowackiej agresji na ziemie polskie w 1919 r. i m.in. potraktowania polskich jeńców. Bez wspomnienia o tamtych wydarzeń trudno zrozumieć postawę II RP w październiku 1938 r.
Wspomnijmy jeszcze o sprawie stosunków sowiecko-niemieckich w dwudziestoleciu międzywojennym. Ich relacje w latach 1917–1941 układają się w rzeczywisty sojusz. Sześciolecie 1933–1939 jest wyłomem w tej tendencji. Można zacząć od przypomnienia traktatu brzeskiego z marca 1918 r. Bolszewicy zakładali, że Niemcy dzięki zakończeniu walk na froncie wschodnim zwyciężą na zachodzie, a następnie bolszewicki „gen rewolucji” zostanie w interesie Moskwy rozprzestrzeniony tam, gdzie będzie znajdowała się armia niemiecka. Z niepowodzenia tego założenia wynika nienawiść Moskwy do systemu wersalskiego.
W tym kontekście można również przypomnieć, że w latach dziewięćdziesiątych historycy rosyjscy pisali, iż „miecz nazistowski wykuwał się w ZSRS”. Dziś zabrania im się wysuwania takich twierdzeń, ale jest to prawda oczywista dla wszystkich historyków. Narzędziem tego procesu był jeszcze m.in. układ w Rapallo z 1922 r., a następnie kolejne układy sojusznicze, które otwierały Niemcom dostęp do poligonów sowieckich i umożliwiały produkcję broni na terenie ZSRS. Nazistowski miecz do 1933 wykuwał się w ZSRS. Do sojuszu powrócono w sierpniu 1939 r.
Tu także bardzo ciekawy w tym tekście jest fragment dotyczący stosunków Berlin-Moskwa w początkach wojny. Sygnatariusz artykułu wspomina o wizycie Mołotowa w Berlinie w listopadzie 1940 r., ale zapomina o innych faktach dotyczących tego wydarzenia. Niedawno upubliczniono rozmowę Hitlera z Carlem Gustafem Mannerheimem z czerwca 1942 r. Przywódca Rzeszy nawiązał wówczas do sowieckich propozycji składanych mu przez Wiaczesława Mołotowa półtora roku wcześniej. Sowiecki komisarz spraw zagranicznych powrócił do kwestii włączenia całej Finlandii do ZSRS. Hitler przyznał również, że Sowieci dążyli do włączenia w swoje granice Rumunii. Na to strona niemiecka nie przystała. To niezwykle istotne fakty, które są pomijane w Putinowskim tekście.
Prof. Mariusz Wołos: Przywódcy sowieccy nie uznawali granicy ustalonej w 1921 r. w Rydze. Nie chodzi wyłącznie o nazywanie Kresów „Białorusią Zachodnią” i „Ukrainą Zachodnią”, ale wręcz mówienie o polskiej okupacji tych ziem. Takie stwierdzenia pojawiały się w dokumentach sowieckich jeszcze w czasie negocjacji ryskich.
PAP: Co artykuł mówi o stosunku Kremla do Polski i jej interesów w międzywojniu?
Prof. Mariusz Wołos: Przywódcy sowieccy nie uznawali granicy ustalonej w 1921 r. w Rydze. Nie chodzi wyłącznie o nazywanie Kresów „Białorusią Zachodnią” i „Ukrainą Zachodnią”, ale wręcz mówienie o polskiej okupacji tych ziem. Takie stwierdzenia pojawiały się w dokumentach sowieckich jeszcze w czasie negocjacji ryskich. Utworzenie na terenie II RP struktur komunistycznych skierowanych do Ukraińców i Białorusinów jest jawnym dowodem na nieuznawanie granicy z marca 1921 r. Przykładów tej postawy władz sowieckich można wymienić setki. Z tej perspektywy należy patrzeć na wydarzenia z 23 sierpnia 1939 r., gdy na Kremlu podpisano tajny protokół do paktu Ribbentrop-Mołotow, oraz na agresję z 17 września. Nie chodziło o sugerowany przez Putina „brak alternatywy” dla działań sowieckich, ale konsekwentnie prowadzoną przez Moskwę politykę zmierzającą do powrotu ZSRS co najmniej do granic Imperium Rosyjskiego z 1914 r. Środkiem miało być odebranie Polsce możliwie dużej części jej ziem. Pojawiająca się w artykule kwestia włączenia państw bałtyckich w granice Związku Sowieckiego w celu zwiększenia jego możliwości obronnych jest zupełną bzdurą, podobnie jak mówienie o zgodności tych działań z prawem międzynarodowym. Była to ewidentna aneksja tych państw leżących wcześniej w Imperium Rosyjskim. Podobnie jak w przypadku Polski Związek Sowiecki również nie uznawał podmiotowości tych państw i tylko czekał na nadarzający się moment, dobry do dokonania podboju. Doszło do niego w 1940 r., ale już wcześniej, jesienią 1939 r., dokonywano wobec nich brutalnych nacisków skłaniających do podporządkowania się Moskwie.
PAP: Jednak sam Putin stwierdza, że to Zachód prowadzi dziś politykę rewizjonizmu historycznego i różnymi metodami zafałszowuje historię II wojny światowej…
Prof. Mariusz Wołos: Czytając artykuł z „The National Interest”, uśmiałem się, że ktoś ukrywa archiwa dotyczące II wojny światowej i poprzedzającego ją okresu. Stroną ukrywającą te dokumenty jest przecież Rosja. Najszersze otwarcie jej archiwów nastąpiło w latach dziewięćdziesiątych, gdy Putin nie był u władzy. Jednak nawet wówczas historycy nie mieli dostępu do Archiwum Polityki Zagranicznej Federacji Rosyjskiej, niektórych kategorii dokumentów (np. wywiadu czy attachatów wojskowych), oraz inwentarzy archiwalnych, które były w wyłącznej dyspozycji archiwistów.
W ciągu minionych dwudziestu lat dostęp do nich był konsekwentnie ograniczany. Jeśli, zgodnie z wymową tego artykułu, strona rosyjska jest tak bardzo otwarta na badania historyczne, to proponuję autorom tego tekstu, aby wydali potężną kolekcję dokumentów dyplomatycznych zawierających raporty sowieckich attachés wojskowych z lat dwudziestych i trzydziestych. Wtedy dowiemy się, co tak naprawdę myśleli sowieccy oficerowie i jakie informacje trafiały od członków Biura Politycznego. Będzie to szerokie spojrzenie na nastawienie Sowietów wobec systemu wersalskiego.
Prof. Mariusz Wołos: Czytając artykuł z „The National Interest”, uśmiałem się, że ktoś ukrywa archiwa dotyczące II wojny światowej i poprzedzającego ją okresu. Stroną ukrywającą te dokumenty jest przecież Rosja. Najszersze otwarcie jej archiwów nastąpiło w latach dziewięćdziesiątych, gdy Putin nie był u władzy. Jednak nawet wówczas historycy nie mieli dostępu do Archiwum Polityki Zagranicznej Federacji Rosyjskiej, niektórych kategorii dokumentów (np. wywiadu czy attachatów wojskowych), oraz inwentarzy archiwalnych, które były w wyłącznej dyspozycji archiwistów.
PAP: Autor lub autorzy artykułu powołują się na wagę instytucji międzynarodowych, m.in. ONZ, i porównują jego skuteczność z Ligą Narodów. Nie wspominają jednak o stosunku ZSRS do prawa międzynarodowego. Jak Kreml traktował instytucje międzynarodowe w przededniu „wielkiej wojny ojczyźnianej”?
Prof. Mariusz Wołos: Można doliczyć się setek układów międzynarodowych złamanych przez ZSRS w latach 1939–1941, a więc w czasie, gdy państwo to było członkiem Ligi Narodów. Przypomnę, że w grudniu 1939 r., po jawnej agresji ZSRS na Finlandię, Sowieci zostali usunięci z Ligi Narodów. Powinni być usunięci już wcześniej, po agresji z 17 września.
W artykule pojawia się również wątek sowieckich planów pomocy militarnej Czechosłowacji po konferencji monachijskiej. Jeśli tak byłoby w rzeczywistości, to Związek Sowiecki mógł wysłać do Pragi lotnicze transporty wojskowe. Byłoby to zgodne z paktem o wzajemnej pomocy, podpisanym z Czechosłowacją w 1935 r. Z jakichś nieznanych przyczyn, niewyłuszczonych w tym tekście, nikt takiej pomocy nie zaoferował. Uparcie jednak podtrzymywana jest teza, że należało wymusić na Polsce wpuszczenie Armii Czerwonej na jej terytorium. Na to nie mogło sobie pozwolić żadne suwerenne państwo, ponieważ było to równoznaczne z utratą terytoriów, przez które przechodziłyby siły sowieckie.
Warto zadać jeszcze jedno ważne pytanie. Jeżeli, jak zakładają autorzy artykułu, Związek Sowiecki prowadził wyłącznie politykę pokojową, to dlaczego Kreml pomijał dyplomatów kraju najbardziej zainteresowanego utrzymaniem systemu wersalskiego, czyli Polski. Polskich dyplomatów nie zaproszono na rozmowy toczone w Moskwie wiosną i latem 1939 r., z udziałem dyplomatów francuskich i brytyjskich. Należy spytać, czy kluczowe państwo obowiązującego porządku międzynarodowego uznawano za niegodne rozmowy z dyplomatami sowieckimi? Ta postawa oddaje nastawienie ZSRS do Polski, nie tylko w roku 1939, lecz również wcześniej i później.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ skp/ pko/