115 lat temu, 21 lipca 1905 r., na stokach warszawskiej Cytadeli stracono Stefana Aleksandra Okrzeję, bojowca Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Propaganda PRL wykoślawiła jego legendę, prezentując go jako symbol komunizmu – w Trzeciej Rzeczypospolitej próbowano go więc „zdekomunizować”.
„Stefan Okrzeja pierwszy spośród nowych żołnierzy niepodległości zawisł na szubienicy” – napisał gen. Marian Kukiel w „Dziejach Polski porozbiorowej”. Zdanie emigracyjnego historyka miało jednak niewielki wpływ na oceny w kraju.
„O bojowcach PPS pamiętała i II Rzeczpospolita, i Polska Ludowa, z różnych powodów. Dziś są zapomniani” – ocenił publicysta historyczny Tomasz Stańczyk, autor tekstu „Bomby przeciw caratowi” (Superhistoria.pl. 2018). Przypomniał, że gdy w 2006 r. w Lublinie zastanawiano się nad zmianą nazw ulic, historyk Agata Konstankiewicz wypowiedziała się następująco: „Kontrowersyjna jest postać Okrzei. Dziś próbuje się go wybielić, ale pamiętajmy, że w PRL uważano go za świetnego komunistę. Dzisiejsze organizacje postkomunistyczne mówią zaś o nim jako o swoim ideowym przodku”.
„Nawet więc nie same czyny Okrzei (co to zresztą znaczy, że próbuje się go wybielić?), ale jego wizerunek ukształtowany przez propagandę PRL miał być argumentem za zmianą nazwy ulicy imienia” – skomentował kuriozalną wypowiedź Stańczyk.
„Spuścizną PRL było również fałszowanie pojęć i propagandowe zawłaszczanie bohaterów, którzy z komunizmem nie mieli nic wspólnego” – przypomniał w swoim felietonie dla PAP historyk z IPN, wykładowca Akademii Ignatianum, dr Maciej Korkuć. „Historycy wielokrotnie musieli samorządom wyjaśniać, że takie postaci, jak niepodległościowi socjaliści Stefan Okrzeja czy Bolesław Limanowski, są błędnie kojarzone z komunizmem” - podkreślił.
Stefan Aleksander Okrzeja urodził się 3 kwietnia 1886 r. w osadzie Dembe Wielkie (obecnie: Dębe Wielkie) opodal Mińska Mazowieckiego jako drugie dziecko Walentego i Heleny z domu Cieślińskiej. Wkrótce rodzina przeniosła się na warszawską Pragę. Po ukończeniu – z odznaczeniem - dwuklasowej szkoły uczęszczał na dodatkowe komplety i pracował w fabryce naczyń emaliowanych. Mając 18 lat, wstąpił do nielegalnej PPS, przyjmując pseudonim „Witold”.
„Cichy, skromny, pożera wprost wszystkie dostępne mu wiadomości dotyczące idei socjalistycznej i walki z caratem. Rozumie, iż bez tej wiedzy trudno być dobrym żołnierzem. Wstępuje do Organizacji Bojowej” – wspominał Okrzeję działacz PPS Edward Zawadzki w „Robotniku” w 24. rocznicę śmierci (Lewicowo.pl).
Nastoletni bojowiec uczestniczył m.in. w manifestacji PPS przeciwko mobilizacji Polaków do armii rosyjskiej walczącej wówczas z Japonią, 13 listopada 1904 r. na placu Grzybowskim; pierwszym zbrojnym starciu polskiej organizacji z siłami carskimi od czasów Powstania Styczniowego.
W demonstracji tej uczestniczył też rówieśnik Stefana Ferdynand Olszewski, ojciec Jana – późniejszego premiera RP. Natomiast matka – Jadwiga Okrzejowa – była wówczas sześcioletnią dziewczynką. „Starsze rodzeństwo poszło demonstrować, ona została w domu sama z mamą. Modliły się o szczęśliwy powrót reszty rodziny. Matka, czyli moja babka, nagle powiedziała: +Teraz pomódlmy się za rosyjskich sołdatów. To ludzie, którzy nie są niczemu winni, nie są świadomi. Pomódlmy się, żeby przeżyli i nie zrobili nikomu krzywdy+. Moja matka zapamiętała to na całe życie dlatego, że po wielu latach, po zawarciu małżeństwa z ojcem, +zgadali się+ na temat tamtych wydarzeń na placu Grzybowskim…” – wspominał Jan Olszewski w „Moich rodzinnych historiach, które opowiadam pierwszy raz w życiu właściwie…”, opracowanych przez dr Justynę Błażejowską z Biura Badań Historycznych IPN.
„Ojciec po raz pierwszy w życiu występował z bronią w ręku i uczestniczył w tego rodzaju +incydencie+. […] Kiedy nastąpił atak rosyjskich żołnierzy, sotni Czerkiesów, jazdy czerkieskiej, wywiązała się walka. Jeden z Kozaków, no… właśnie to nie byli Kozacy, a Czerkiesi… Otóż jeden z Czerkiesów najechał z koniem na ojca, który strzelał stojąc w podcieniach Kościoła Wszystkich Świętych. W chwili, gdy jeździec czerkieski z podniesioną szablą najeżdżał na ojca, ten postanowił – przekonany, że pozostał mu już tylko jeden nabój – odczekać z oddaniem strzału do samego końca, aby strzał był całkowicie dobry. Wiadomo – jedyny nabój, ostatnia szansa, żeby strzelić celnie… Zresztą ojciec, chłopak ze wsi, miał szczególną słabość do koni” - opowiadał.
„Ojciec nie strzelał do konia, bo uważał, że musi strzelać do jeźdźca, chociaż oczywiście zabicie zwierzęcia byłoby dużo łatwiejsze. Gdyby oddał strzał do konia, to prawdopodobnie uwolniłby się od napastnika. Czekał, aż tamten podjedzie dostatecznie blisko, żeby strzelić z całkowitą pewnością. Nacisnął cyngiel i… magazynek okazał się pusty…! Usłyszał jedynie szczęk zamka i koniec… Ojciec w ferworze walki nie zorientował się, ile naprawdę naboi zostało. Magazynek był pusty… W momencie, kiedy ojciec stwierdził, że jest bezbronny, odruchowo odrzucił broń. Wtedy najeżdżający Czerkies jakoś tak zwinął w ręku szablę i uderzył go nie ostrzem, tylko – płazem szabli. Przewrócił, dosyć oczywiście potłukł, ale… po prostu, no… jak by to powiedzieć – darował życie właściwie. Jak to się stało i dlaczego Czerkies tak postąpił?… Ojciec uzyskał na to odpowiedź służąc później w rosyjskim wojsku. Służył w kawalerii zresztą, gdzie służyli również Czerkiesi. Dowiedział się o pewnym utrwalonym zwyczaju czerkieskich wojowników. Mianowicie, zabicie człowieka bezbronnego powoduje utratę twarzy” – wspominał dalej Olszewski, najbardziej chyba znany krewny legendarnego bojowca.
Najważniejszą – i ostatnią – akcją bojową Okrzei był zamach na oberpolicmajstra płk. barona Karla Nolkena, przeprowadzony 26 marca 1905 r. Według planu grupa Okrzei miała rzucić bombę do VII cyrkułu policji mieszczącego się przy ul. Wileńskiej na Pradze, co miało sprowokować pojawienie się Nolkena – wcześniejsze obserwacje ustaliły, że urzędnik miał zwyczaj wizytować miejsca zamachów. Przybywającego Nolkena miała zaatakować druga grupa pod dowództwem Aleksandra Prystora (późniejszego premiera RP). Atak Okrzei na cyrkuł rzeczywiście spowodował przyjazd oberpolicmajstra, który zdołał jednak odbić ręką rzuconą w jego stronę bombę, i został tylko ranny. Okrzeja zaś – oszołomiony i poraniony wybuchem rzuconego zbyt blisko ładunku – pomylił drogę ucieczki i wpadł w ręce policjantów, którzy pobili go do nieprzytomności. Osadzono go w X Pawilonie Cytadeli. W wyniku zamachu ranionych zostało trzech policjantów i dwóch obecnych w komisariacie robotników. Ponadto osaczony Okrzeja śmiertelnie postrzelił z rewolweru rewirowego.
W rozpoczęty 13 czerwca 1905 r. proces młodego pepeesowca zaangażował się Stanisław Patek, znany warszawski adwokat - późniejszy minister spraw zagranicznych i dyplomata. Przed rosyjskim sądem wojskowym Okrzeja podkreślał, że jego walka ma wymiar polityczny. „Na całym przewodzie sądowym przejawia wobec prześladowców wielką dumę z wykonanego przezeń czynu. Stwierdza wyraźnie, iż jest żołnierzem PPS i przyszłej Polski Socjalistycznej. Walki się nie wyrzeknie” – wspominał Zawadzki. „Ponoć swym bohaterskim zachowaniem zadziwił swych oprawców” - dodał.
Wyrok zapadł 23 czerwca 1905 r. – Stefan Okrzeja został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Jednocześnie sąd zwrócił się do generał-gubernatora warszawskiego Konstantina Maksymowicza z prośbą o złagodzenie kary do 25 lat katorgi. Maksymowicz wniosek odrzucił. Sam Okrzeja odmówił starań o zmianę wyroku. Według Zawadzkiego miał rzec sądowi: „Rewolucjoniści rosyjscy cara nie proszą o łaskę, tym bardziej polski rewolucjonista prosić nie będzie, byłoby to poniżej godności robotnika”.
Bojowcy PPS planowali odbicie Okrzei – mieli dokonać tego na pl. Muranowskim podczas przewożenia więźnia z Cytadeli do gmachu sądu. Jednak uprzedzone przez szpiclów władze zmieniły trasę przejazdu – na miejscu niedoszłej akcji aresztowano szereg podejrzanych ludzi. Niektórych dotkliwie pobito.
21 lipca 1905 r. na stokach Cytadeli „wyrok wykonano błyskawicznie, nie zawiadamiając o nim nikogo. Na plac egzekucji Okrzeja szedł spokojnie. Na stokach cytadeli, koło szubienicy czekały na niego władze forteczne, administracyjne i prokuratorskie. Kat był w masce. Okrzeja prosił, aby mu nie zawiązywano oczu i aby mu pozwolono założyć stryczek własnoręcznie. Wadliwie u góry przymocowany sznur z haka się oślizgnął, Okrzeja upadł i egzekucja rozpoczęła się powtórnie. Okrutnym zbiegiem okoliczności bohaterski ten męczennik grozę śmierci miał przeżywać dwa razy” – opisał sytuację Stanisław Andrzej Radek, członek PPS i Organizacji Bojowej PPS, senator II RP i historyk ruchu robotniczego. („Rewolucja w Warszawie 1904-1909”). „Kurier Warszawski” z 24 lipca 1905 r. odnotował krótko: „Wyrok sądu wojennego skazujący na karę śmierci Stefana Okrzeję za rzucenie bomby, wykonano”.
Ciała nie wydano rodzinie, pochowano je w tajemnicy w nieustalonym miejscu. Jak mógł wyglądać taki pochówek skazańca, pokazała Agnieszka Holland w swoim filmie „Gorączka” nakręconym w 1980 r. na podstawie powieści Andrzeja Struga pt. „Dzieje jednego pocisku”.
Stefan miał siedmioro rodzeństwa, trzy siostry i czterech braci. Najmłodszemu, urodzonemu 24 kwietnia 1907 r., dano na imię Stefan, by upamiętnić bohaterskiego brata. Porucznik pilot Stefan Stanisław Okrzeja poległ 5 września 1939 r., zestrzelony w niewyjaśnionych do końca okolicznościach. Jego płonący samolot z oderwanym skrzydłem spadł opodal wsi Kręgi przy szosie Wyszków-Serock.
Brat Władysław zginął jako 22-letni plutonowy podchorąży podczas wojny polsko-bolszewickiej; Michał, robotnik, zmobilizowany jako 40-latek we wrześniu 1939 r, został ciężko ranny w bitwie pod Garwolinem - zmarł w szpitalu w 1942 r. Ojciec Walenty jako kolejarz po wybuchu I wojny światowej został ewakuowany w głąb Rosji i tam zmarł.
Helena Okrzejowa boleśnie przeżyła śmierć syna Michała. Stan jej zdrowia uległ pogorszeniu, gdy w grudniu 1944 r. niemiecki pocisk zniszczył dom na ulicy Grodzieńskiej, w którym mieszkała wraz z córką Kazimierą. Zmarła 10 listopada 1949 r.
„Czy jest w historii Polski, a może w historii Europy, a nawet świata druga taka matka, która kolejno urodziła i straciła czterech synów, w tym dwóch bohaterów narodowych o tym samym imieniu, którzy swoje młode życie oddali za Ojczyznę?” – czytamy w nocie biograficznej Okrzei na portalu informacyjnym warszawskiej Pragi.
Pozostałe rodzeństwo Stefana, to brat Wacław - aresztowany jako 17-latek przez carską policję, po powrocie z zesłania pracował w Warszawie, jako księgowy, zmarł w 1955 r. – i trzy siostry: Kazimiera Mieszczanek i Marta Czarniecka (obie zmarły w Warszawie w 1976 r.) oraz Jadwiga Strzelbiecka – działaczka PPS w latach dziewięćdziesiątych, członek Rady Naczelnej PPS – zmarła w 1996 r.
Po zmianie ustrojowej 1989 r. Stefan Aleksander Okrzeja stracił ulice swego imienia w Gniewie i Zgierzu. Próby zmian nazw w Warszawie i Lublinie nie powiodły się. (PAP)
Paweł Tomczyk
pat / skp /