„Lewica, stojąca na pierwszej linii antyfaszystowskiego frontu, wydaje się być ostatnim podejrzanym o faszyzowanie. Nietrudno jednak podać przykłady, że ruchy faszystowskie i faszyzujące współtworzone były przez dysydentów z lewicy” – czytamy.
Dodatkowo konfrontacja z faszyzmem musiała także wywierać wpływ na jego przeciwników, którzy wręcz niekiedy przejmowali niektóre hasła lub praktyki wroga. To właśnie na tym gruncie w wielu krajach zrodziło się zjawisko „faszyzmu lewicy”, a przypadek Polski nie stanowił tutaj wyjątku. Jak zauważa Jarosław Tomasiewicz, „relacje między polską lewicą a faszyzmem były bardziej złożone niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. Lewica musiała w jakimś stopniu dostosować się do klimatu ideowego lat trzydziestych oraz na nowo przemyśleć swój stosunek do demokracji, a także ustosunkować się do narastającego nacjonalizmu”.
Warto również zauważyć, że jak wskazuje autor, w II RP pojęcie „lewica” było znacznie szersze niż to, które odziedziczyliśmy po okresie PRL, odnoszące się wyłącznie do partii marksistowskich, niektórych ugrupowań ruchu ludowego i Stronnictwa Demokratycznego. W okresie międzywojnia obejmowało bowiem nie tylko partie robotnicze i ruch ludowy, ale także znaczną część obozu piłsudczykowskiego. „Tak ujęta lewicowość może wydawać się nazbyt szerokim wspólnym mianownikiem – wszak +naprawiacza+ Michała Grażyńskiego nic nie łączyło z komunistą Julianem Braunem. Tym niemniej możemy mówić o pewnym kontinuum, którego skrajne pozycje wyznaczają wspomniane postaci: prawica +Naprawy+ współpracowała z +naprawiacką+ lewicą, lewicowi piłsudczycy utrzymywali kontakty z socjalistami, w szeregi PPS przenikały wpływy komunistyczne” – wylicza Tomasiewicz.
Jeśli chodzi o ugrupowania marksistowskie, to w latach trzydziestych możemy mówić o Komunistycznej Partii Polski, Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Polskiej Partii Socjalistycznej dawnej Frakcji Rewolucyjnej. KPP była jednak posłusznym instrumentem Kominternu, PPSdFR natomiast wegetowała na marginesie życia politycznego. Znaczące wpływy w klasie robotniczej zachowała tylko PPS, ale mimo pozorów jedności, partią miotały spory między jednolitą frontowo lewicą, zwolennikami odbudowy Centrolewu z głównym nurtem skłaniającym się ku kompromisowi z sanacją. Z kolei ruch chłopski przede wszystkim był reprezentowany przez Stronnictwo Ludowe, które stopniowo przesuwało się ku lewicy. Co prawda obok SL istniało wiele drobnych grup agrarystycznych, jednak one na ogół ewoluowały w stronę prawicy.
Jak zauważa jednak Jarosław Tomasiewicz, najbardziej złożone było zjawisko lewicy piłsudczykowskiej. „Był to luźny konglomerat różnych, czasem skonfliktowanych środowisk. Ich lewicowość niekoniecznie była zakorzeniona w ideologii, czasem miała charakter sytuacyjny (definiowany przez konflikt z prawicą) lub zgoła historyczny (determinowany przez lewicowy rodowód)” – wskazuje autor. Dotyczy to m. in. środowiska „Naprawy”, Legionu Młodych utworzonego z inicjatywy grupy „pułkowników”, Partii Pracy wywodzącej się z ruchu ludowego czy Klubów Demokratycznych i Stronnictwa Demokratycznego.
Z lektury dowiadujemy się, że nie cały obóz piłsudczykowski przeszedł autorytarną ewolucję, nie wszyscy ludowcy byli szczerymi demokratami, nie w każdym przypadku marksiści pozostawali nieczuli na nacjonalistyczne kuszenie. „Zbitki pojęciowe charakterystyczne dla naszej epoki wówczas nie zawsze się sprawdzały, czasem np. liberałowie faszyzowali, a demokratyzm szedł w parze z nacjonalizmem. Sytuację komplikuje częsta niekonsekwencja ideowo-programowa, ideologiczna niespójność, nawet małych środowisk, gwałtowne wolty polityczne. W rezultacie oblicze ideowopolityczne wielu ugrupowań pozostawało niejednoznaczne, ich postawę można rozmaicie interpretować” – wskazuje autor.
Książka „+Faszyzm lewicy+ czy +ludowy patriotyzm+? Tendencje antyliberalne i nacjonalistyczne w polskiej lewicowej myśli politycznej lat trzydziestych” Jarosława Tomasiewicza ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/