Nasza wiedza o Grudniu ’70 nie będzie pełna bez dostępu do archiwów postsowieckich, choć być może nigdy nie poznamy prawdy, bo wiele wskazuje na to, że na początku lat dziewięćdziesiątych część zasobów KGB została zniszczona, tak jak u nas przetrzebiono archiwa Służby Bezpieczeństwa – mówi PAP prof. Antoni Dudek, historyk i politolog z UKSW.
Polska Agencja Prasowa: 7 grudnia 1970 r. podpisano układ normalizujący stosunki pomiędzy PRL a RFN. Wydarzenie to jest uznawane za jeden z najważniejszych momentów w historii rządów Gomułki i jeden z jego największych triumfów politycznych. Kilkanaście dni później I sekretarz KC PZPR stracił władzę. Czy uważny obserwator wydarzeń wewnątrz partii dostrzegłby już 7 grudnia, że wkrótce dojdzie do przełomu politycznego?
Prof. Antoni Dudek: Od kryzysu w marcu 1968 r. było jasne, że zaczyna się zmierzch Gomułki. Było widać, że jego pozycja w aparacie partyjnym jest coraz słabsza, a z jego dawnej popularności w społeczeństwie nic już nie zostało. Nie było jednak oczywiste, kiedy nastąpi jego odejście. Sam Gomułka w rozmowach ze swoimi towarzyszami stwierdzał, że momentem jego przejścia na emeryturę będzie kolejny zjazd partii. Sugerował, że wówczas przekaże ster rządów w ręce któregoś z „młodych towarzyszy”. W PZPR toczyły się, znane również współcześnie, dyskusje o „delfinie”. Pojawiały się nazwiska Stanisława Kociołka czy Józefa Tejchmy. Byli młodsi od Gomułki o pokolenie i wyraźnie przez niego forowani. W tle byli starsi gracze – Mieczysław Moczar czy Edward Gierek. Sam moment zmiany był jednak niemożliwy do przewidzenia.
W tym kontekście pojawiają się często teorie spiskowe oparte na założeniu, że protest robotniczy był wywołany podwyżkami cen, ale dokonano celowych prowokacji mających wyprowadzić ludzi na ulice Trójmiasta i innych ośrodków. Pojawiały się legendy o górnikach lub esbekach zatrudnianych w stoczni. Rzetelne badania historyczne nigdy nie potwierdziły tych twierdzeń. Bez wątpienia jednak można było odczuć, że rządy Gomułki zmierzają ku końcowi. Nikt jednak nie przypuszczał, że nastąpi to tak szybko. Często jest tak, że zwrot polityczny dojrzewa bardzo długo, ale dokonuje się w sposób bardzo szybki. W tym przypadku zmiana dojrzewała od roku 1968, a dokonała się w ciągu kilku dni drugiej połowy grudnia. Zadecydowała o tym nie tylko sytuacja polityczna, lecz i gwałtowne pogorszenie się stanu zdrowia Gomułki, które bez wątpienia nie było „chorobą dyplomatyczną”. Być może, gdyby nie to załamanie jego stanu, pozostałby u władzy nieco dłużej.
Prof. Antoni Dudek: Od kryzysu w marcu 1968 r. było jasne, że zaczyna się zmierzch Gomułki. Było widać, że jego pozycja w aparacie partyjnym jest coraz słabsza, a z jego dawnej popularności w społeczeństwie nic już nie zostało. Nie było jednak oczywiste, kiedy nastąpi jego odejście.
PAP: Wspomniany Gierek był wówczas I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach. W jaki sposób doszedł do pozycji, która predestynowała go do przejęcia władzy w grudniu 1970 r.?
Prof. Antoni Dudek: Pamiętajmy, że Gierek zarządzał „starym” województwem katowickim, a więc jednym z zaledwie siedemnastu. Było ono największe pod względem liczby ludności i potencjału gospodarczego. Posiadało więc największą ilość środków. Gierek był niezwykle skuteczny w ich pozyskiwaniu z budżetu państwa. Niezależnie od decyzji Gomułki potrafił znaleźć kanały, dzięki którym mógł inwestować. Miał obok siebie niezwykle sprawnego menedżera – przewodniczącego prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej Jerzego Ziętka – który zajmował się nie tylko inwestycjami przemysłowymi, lecz i socjalnymi czy rozrywkowymi. Dzięki temu Śląsk uchodził za „polską Katangę” (był to najbardziej zasobny region ówczesnego Zairu), do której ciągnęli Polacy z innych regionów kraju. Na Górnym Śląsku było łatwiej o dobrze płatną pracę i mieszkanie. Wielu zakładało, że gdyby Gierek przeniósł się do Warszawy, przeniósłby też ten „dobrobyt” na całą Polskę.
Prof. Antoni Dudek: Gierek, jak każdy polityk, był człowiekiem o wielu twarzach i przybierał je w zależności od aktualnych potrzeb. Dla warszawskich elit było jasne, że w przypadku starcia o władzę między Moczarem a Gierkiem należy poprzeć tego drugiego, bo jest „mniejszym złem”. Moczara bano się panicznie.
Gierek prowadził również przemyślaną politykę kokietowania środowisk intelektualnych, którym marzyła się modernizacja PRL. Wspierał go m.in. tygodnik „Polityka”, który uchodził za organ „partyjnych liberałów”. Dziennikarze „Polityki” widzieli w nim przeciwwagę dla wpływów Mieczysława Moczara, który w ich oczach był groźnym nacjonalistą. U schyłku lat sześćdziesiątych na łamach tygodnika często opisywano działalność Gierka, przeprowadzono wywiady, a nawet przesyłano Gierkowi memoriały programowe. Przywódca PZPR na Górnym Śląsku udawał zainteresowanie, ale tak naprawdę niewiele rozumiał, bo nie był dobrze wykształcony i niespecjalnie pojmował problemy związane z funkcjonowaniem realnego socjalizmu. Robił jednak dobre wrażenie, które okazało się decydujące dla pozyskania wielu środowisk, które najpierw się nim fascynowały, a potem srogo na nim zawiodły.
PAP: Gierek był „nadzieją liberałów”, ale przecież w marcu 1968 r. na wiecu w Katowicach stwierdził, że „śląska woda pogruchocze kości wrogom socjalizmu”…
Prof. Antoni Dudek: Gierek, jak każdy polityk, był człowiekiem o wielu twarzach i przybierał je w zależności od aktualnych potrzeb. Dla warszawskich elit było jasne, że w przypadku starcia o władzę między Moczarem a Gierkiem należy poprzeć tego drugiego, bo jest „mniejszym złem”. Moczara bano się panicznie. Był symbolem wszystkiego, co najgorsze. Na jego tle Gierek jawił się jako liberał. Myślę, że była to prawdziwa opinia. Gdyby Moczar został następcą Gomułki, w PRL panowałby dużo surowszy porządek polityczny. Z Gomułką Moczara łączył ostrożny stosunek wobec Zachodu. To kolejna ważna różnica w porównaniach między Moczarem a Gierkiem, który znał Zachód i nie obawiał się tak bardzo jego wpływów. Musiało się to podobać wielu Polakom, szczególnie warstwom lepiej wykształconym, które marzyły o wyjazdach na Zachód czy przenoszeniu różnych wzorów zza żelaznej kurtyny.
PAP: Wspomniane teorie spiskowe dotyczące Grudnia ’70 nie są udokumentowane. Inna, bardziej przekonująca, zakłada, że narastająca niechęć wobec Gomułki mogła zostać wykorzystana przez jego towarzyszy do ogłoszenia podwyżki w absurdalnym momencie, zaledwie kilkanaście dni przed Bożym Narodzeniem. Być może ktoś celowo nie powstrzymał towarzysza „Wiesława” przed podjęciem takiej decyzji?
Prof. Antoni Dudek: Gomułka mógł być wprowadzany w błąd różnymi fałszywymi danymi ekonomicznymi. Jednak wprowadzenie podwyżki było jego decyzją, formalnie popartą przez Biuro Polityczne KC PZPR. W końcowym okresie rządów Gomułki to gremium spotykało się zresztą niezwykle rzadko. Wiele decyzji zatwierdzano przez obieg dokumentów, bez żadnej dyskusji. Decyzja o podwyżkach bez wątpienia była osobistą decyzją I sekretarza KC PZPR. Być może przedstawione mu dane były czarniejsze od rzeczywistości i sugerowały, że niewprowadzenie podwyżek jeszcze w roku 1970 będzie katastrofalne dla finansów państwa. To jednak miało wiarygodny scenariusz. Gomułka był pasjonatem gospodarki i liczb. Potrafił żądać przedstawiania mu danych statystycznych z bardzo niskiego poziomu funkcjonowania gospodarki i dobrze orientował się w realiach funkcjonowania gospodarki centralnie planowanej.
Można powiedzieć, że to raczej polityka gospodarcza Gomułki w drugiej połowie lat sześćdziesiątych doprowadziła do tej sytuacji. Ulegał naciskom lobby przemysłu ciężkiego i przeznaczał ogromne środki na jego rozwój. Coraz mniej środków kierowano natomiast na zwiększenie sił wytwórczych przemysłu lekkiego i spożywczego. Gomułka zupełnie nie rozumiał rosnących aspiracji materialnych Polaków, zwłaszcza najmłodszego pokolenia. Sam wychował się potwornej biedzie i przez całe życie żył bardzo skromnie. Wydawało mu się, że skoro w porównaniu z okresem międzywojennym osiągnięto widoczny postęp w poziomie życia i nikt już nie przymiera głodem ani nie chodzi boso, to jest to znaczące i wystarczające osiągnięcie.
Wiele dóbr konsumpcyjnych traktował jako zbyteczny luksus. Nie potrafił sobie wyobrazić, że przeciętny Polak może chcieć posiadać samochód. Jego ascetyzm przekładał się także na inne produkty, m.in. cytrusy, których import ograniczał, uznając, że cenne dewizy lepiej przeznaczyć np. na zakup licencji koniecznych do rozwoju przemysłu chemicznego. Wywoływało to zrozumiałe rozczarowanie, tym bardziej że po 1956 r. kontakty między PRL a Zachodem, m.in. poprzez tamtejszą Polonię, były znacznie częstsze niż wcześniej. Przywożone stamtąd przedmioty budziły zachwyt i zazdrość, a wystąpienia Gomułki stale odnoszącego się do biedy z lat II RP rosnącą frustrację i irytację.
PAP: Wśród wymienionych kluczowych postaci Grudnia ’70 brakuje człowieka, który wkrótce miał się stać „drugim po Gierku”. Jaka była rola Piotra Jaroszewicza w tamtych wydarzeniach?
Prof. Antoni Dudek: Jaroszewicz w kluczowym momencie kryzysu, gdy na Wybrzeżu lała się krew, był w Moskwie. Tam spotkał się z premierem ZSRS Aleksiejem Kosyginem, który jednoznacznie zadeklarował, że Gomułka powinien odejść, a Sowieci w roli następcy widzą Edwarda Gierka. Jaroszewicz podzielił się tą wiedzą z grupą, która w Warszawie przygotowywała odsunięcie Gomułki. W ślad za tą rozmową do Warszawy dotarł list od sowieckiego Biura Politycznego, w którym towarzysze sowieccy opowiadali się za politycznym rozwiązaniem konfliktu. Gomułka słusznie odczytał ich przesłanie, jako pośrednie wotum nieufności dla swojego przywództwa. Oczywiście Moskwie nie chodziło o życie robotników, ale sami mieli dość Gomułki. Breżniew, a wcześniej Chruszczow mieli swoisty kompleks Gomułki, który swoje korzenie miał jeszcze w czasach stalinowskich. Przyszły I sekretarz KC PZPR był bowiem jedynym poza Tito politykiem komunistycznym, który przeciwstawił się Stalinowi i to przeżył. Dzięki temu Gomułka był legendą międzynarodowego ruchu komunistycznego.
Prof. Antoni Dudek: Jaroszewicz w kluczowym momencie kryzysu, gdy na Wybrzeżu lała się krew, był w Moskwie. Tam spotkał się z premierem ZSRS Aleksiejem Kosyginem, który jednoznacznie zadeklarował, że Gomułka powinien odejść, a Sowieci w roli następcy widzą Edwarda Gierka.
W kolejnych latach Gomułka wiele razy dawał do zrozumienia, że Związek Sowiecki jest „starszym sojusznikiem”, ale PRL nie może być pachołkiem, tylko mniejszym partnerem, który ma swoje interesy i potrzeby. W tym kontekście wysuwał wobec Kremla kolejne żądania, takie jak dostaw zboża, różnych surowców lub przekazania licencji na rozbudowę nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego. Ten ostatni postulat szczególnie irytował Chruszczowa i Breżniewa, bo uważali, że wszystkie tajemnice sowieckiej zbrojeniówki wyciekają właśnie z Polski. Te targi skończyły się w czasach Gierka, który posłusznie wykonywał żądania Moskwy oraz pytał o akceptację dla swoich planów.
PAP: 20 grudnia wydarzenia przyspieszyły. Po błyskawicznym wyborze Gierka na stanowisko I sekretarza w przemówieniu do pozostałych członków Biura Politycznego mówił, że powinni mu „współczuć, a nie gratulować”. W tym kontekście warto zapytać, w jaki sposób jego towarzysze postrzegali Gierka. Uważali go za „strażaka”, którego celem jest ugaszenie pożaru społecznego, który wybuchł tydzień wcześniej, czy raczej polityka posiadającego rzeczywisty program zmian?
Prof. Antoni Dudek: Decydujący moment zmiany na szczycie władz PZPR nastąpił 19 grudnia. Tego dnia odbyło się siedmiogodzinne posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR, już bez udziału Gomułki, który trafił do szpitala. W czasie ostrej dyskusji przeważyli zwolennicy zmiany. Odrzucono również postulaty zawieszenia Gomułki w pełnieniu obowiązków i wybrania jego tymczasowego zastępcy. To stanowisko Biura Politycznego sprawiło, że następnego dnia Komitet Centralny nie mógł dokonać innego wyboru.
Prof. Antoni Dudek: Decydujący moment zmiany na szczycie władz PZPR nastąpił 19 grudnia. Tego dnia odbyło się siedmiogodzinne posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR, już bez udziału Gomułki, który trafił do szpitala. W czasie ostrej dyskusji przeważyli zwolennicy zmiany.
Tego dnia Gierek wystąpił w roli tego, który miał uspokoić nastroje społeczne, mimo że partia nie spełniła jakichkolwiek żądań strajkujących. Ten zamiar powiódł się i strajki zostały zakończone. Ponownie wybuchły w styczniu i zakończyły dopiero w lutym. Dopiero po strajku włókniarek w Łodzi ekipa Gierka ostatecznie wycofała się z podwyżki wprowadzonej przez Gomułkę. Niewątpliwie jednak Gierka widziano jako tego, który uspokoi nastroje przy pomocy pięknych słów, a nie czołgów i kul. Z tym pierwszym wrażeniem wiązała się nadzieja, że „teraz będzie inaczej”. Nikt jednak dokładnie nie wiedział, jak te zmiany miałyby wyglądać. Oczywiste było tylko przeprowadzenie zmian personalnych na szczytach władzy. Te Gierek przeprowadził bardzo szybko. W ślad za Gomułką odszedł wieczny premier Józef Cyrankiewicz i najbliżsi współpracownicy Gomułki: Zenon Kliszko, Ignacy Loga-Sowiński czy Bolesław Jaszczuk.
Nieco później Gierek dał do zrozumienia, że prowadzona przez niego polityka będzie miała na celu głównie poprawę warunków życia. Postulat ten został w dużej mierze w końcu zrealizowany. Gierek zrobił to w sposób, którego panicznie bał się Gomułka: na wielką skalę sięgnął po kredyty zagraniczne. Jednocześnie kontynuował dotychczasową rozbudowę przemysłu ciężkiego. Nie lekceważył jednak jak dotąd sfery konsumpcji. Symbolami tego było pojawienie się w sklepach Coca-Coli, Pepsi-Coli, a na rozbudowywanych drogach małego fiata. Spełnienie obietnicy modernizacji Polski zapewniło mu w pierwszej połowie dekady lat siedemdziesiątych wielką popularność społeczną. Do dziś utrzymuje się jego legenda najlepszego gospodarza w dziejach PRL.
PAP: Często pojawia się trudne do rozstrzygnięcia pytanie o naturę wydarzeń Grudnia ’70. Był to pierwszy udany bunt robotniczy w kraju socjalistycznym, czy raczej pałacowy zamach stanu, który dokonał się w Komitecie Centralnym PZPR?
Prof. Antoni Dudek: Pamiętajmy, że udanym buntem robotniczym okazała się również rewolta robotnicza w Poznaniu w czerwcu 1956 r. Nie spowodowała ona zmiany tak szybkiej jak w roku 1970, ale bez wątpienia sekwencja wydarzeń zapoczątkowana w czerwcu doprowadziła do przemian w październiku tego samego roku. Z kolei bez rewolty grudniowej nie odbyłby się przewrót pałacowy, który doprowadził do odsunięcia Gomułki.
Nie był to oczywiście w stu procentach wyłącznie przewrót w Komitecie Centralnym, bo w jego przebieg ingerowała Moskwa. Wciąż nie wiemy, jak wielki był jej rzeczywisty wpływ. Nie znamy dokumentów spoczywających w rosyjskich archiwach. Jest to o tyle istotne, że część historyków przypuszcza, iż Gierek mógł być agentem sowieckich służb specjalnych od czasu, gdy podczas emigracji zarobkowej we Francji i w Belgii związał się z ruchem komunistycznym. Nasza wiedza o Grudniu ’70 nie będzie pełna bez dostępu do archiwów postsowieckich, choć być może nigdy nie poznamy prawdy, bo wiele wskazuje na to, że na początku lat dziewięćdziesiątych część zasobów KGB została zniszczona, tak jak u nas przetrzebiono archiwa Służby Bezpieczeństwa. W każdym razie działania Gierka w latach siedemdziesiątych jasno pokazały, że prowadził politykę jednoznacznie prosowiecką. Jego otwarcie na Zachód nie było bowiem próbą odwrócenia się od Kremla, ale realizacją polityki wspieranej wówczas przez ZSRS, gdzie lansowano koncepcję tzw. odprężenia między krajami po obu stronach żelaznej kurtyny.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /