To były czasy, kiedy w zasadzie nie powinno się myśleć o świętowaniu. Walczący o przeżycie ludzie nie powinni zastanawiać się, jak zdobyć tak mało z pozoru istotne rzeczy jak choinka czy opłatek, którym mogliby się podzielić przy wigilijnym stole. Szczególnie gdy brakowało im wszystkiego, a zwłaszcza jedzenia pozwalającego przeżyć kolejny dzień.
Jednak, nieraz wbrew zdrowemu rozsądkowi, robili wiele, by choć przez moment poczuć atmosferę świąt Bożego Narodzenia, pamiętaną z rodzinnych domów bliskość i ciepło. Ich wspomnienia zebrała Sylwia Winnik.
Pisarka jest autorką takich publikacji jak: „Dziewczęta z Auschwitz”, „Tylko przeżyć” czy „Dzieci z Pawiaka”. Ma zatem doświadczenie w rozmowach z ludźmi, którzy przeżyli okupację i którzy chcą się podzielić swoimi niełatwymi wspomnieniami. Bohaterami książki „Moc truchleje” zostały w większości osoby, które wojenne wigilie spędziły w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau albo na Syberii, czyli w najbardziej ekstremalnych warunkach, jakie człowiek może sobie wyobrazić.
Ich opowieści zaczynają się z reguły od szczęśliwych wspomnień sprzed 1939 r., kiedy zasiadali z całymi rodzinami do wigilijnego stołu. Szczególnie wzruszające są wspomnienia z Kresów, gdzie we wszystkich katolickich domach przestrzegano tradycji stawiania na przykrytym białym obrusem stole dwunastu potraw. Królowała wśród nich kutia, barszcz ukraiński, pierogi ruskie i kompot z suszu. Dla dzieci atrakcją była oczywiście pachnąca lasem choinka. Ale nie wszędzie stawiano drzewko, jakie dziś znamy. Zdarzało się, że zastępował je zwisający z sufitu świąteczny pająk, którego robiło się z fragmentów słomek nawleczonych na nitkę i ozdabiano papierowymi łańcuchami. To pod nim kładziono prezenty, śpiewano kolędy i rozmawiano do późnej nocy.
Te sielskie wspomnienia kontrastują z opowieściami, jakie snują bohaterowie na temat okupacyjnych wigilii, które niebawem miały nastać. Szczególnie gdy przypominają sobie je dziś osoby, będące wówczas małymi dziećmi, którym Boże Narodzenie przyszło spędzać w strasznych warunkach, jakie panowały na Syberii. Katarzyna Ufnalewska miała wtedy kilka lat. Zapamiętała doskwierający zesłańcom srogi mróz i wieczny głód. Z wigilijnego wieczoru, który spędziła z mamą i kilkoma innymi kobietami w kołchozie Wiesiełyj Padoł, został jej obraz ciemnej izby i dziury w suficie. Dorosłym służyła ona do wydostawania się z zasypanego śniegiem pomieszczenia. Ona obserwowała przez nią rozgwieżdżone niebo.
Mama małej Kasi i w takich warunkach postarała się, by dziewczynka choć przez chwilę poczuła świąteczny nastrój. Udało się jej „wyczarować” parę pierogów z kartoflami, które w miejscu, gdzie nie można było dostać żadnych warzyw i owoców, mogły uchodzić za prawdziwy rarytas. Dziewczynka znalazła też obok łóżka prezent, którym okazała się drewniana sroka. Wydawało się jej, że to Anioł spuścił z nieba zabawkę specjalnie dla niej.
O prezentach nie mogło być mowy w obozie koncentracyjnym. Ale i w tym piekle na ziemi nie zapomniano o wigilijnej nocy. Tak zapamiętała ją Urszula Koperska, która w wieku 8 lat trafiła do Auschwitz-Birkenau. „W moich wspomnieniach z jedynych świąt Bożego Narodzenia w obozie został tylko mglisty obraz małej choinki w naszym dziecięcym baraku 16a. Stała na piecu, palił się w nim ogień. Na ogół było nam, dzieciom, cały czas zimno. Spaliśmy na kojach, wtulone w siebie pod za małym kocem pełnym wszy. Tamtego świątecznego wieczora – nie wiem, jak do tego doszło – leżałam przy ciepłym piecu obok choinki. Przez uchylone drzwi baraku dostawało się mroźne powietrze. Tamtej nocy nie było mi strasznie. Z oddali dobiegały męskie głosy, Polacy śpiewali kolędy.
Te wzruszające opowieści świadków historii Sylwia Winnik kończy rozdziałem, w którym podaje przepisy na świąteczne potrawy z czasów okupacji. Znalazł się wśród nich opis przygotowania kapusty z fasolą czy kresowej kutii. Trudno wówczas było znaleźć składniki na wigilijne dania, więc zdarzało się, że były one nieco uboższe niż przed wojną. Ale – jak się okazuje – ludzie nawet w najtrudniejszych sytuacjach są w stanie kultywować rodzinne tradycje i przekazywać je następnym pokoleniom.
Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP