Francja przygotowuje się do uczczenia mijającej 5 maja dwusetnej rocznicy śmierci Napoleona. Przygotowuje się jakby chyłkiem, bo, jak powiedziała uczestniczka debaty telewizyjnej, „w naszej epoce bohaterów nie tylko się odbrązawia, ale po prostu oczernia”.
O nastroju, w jakim odbywają się przygotowania do rocznicy, świadczyć może wielokrotnie cytowana wypowiedź Jean-Louisa Debrego, gaullisty, b. ministra i b. prezesa Rady Konstytucyjnej (trybunału): „Nie należy przesadzać z celebrowaniem Napoleona, bo to będzie odebrane, jako prowokacja”.
Prowokacja wobec kogo? - Wobec tych wszystkich, którzy w cesarzu Francuzów widzą tylko „tyrana, rzeźnika, tego, który przywrócił niewolnictwo i na dodatek mizogina” - jak określiła Bonapartego politolog i feministka Françoise Verges. „Zdrajcą i grabarzem republiki” jest Napoleon dla lewicowego komentatora Laurenta Joffrina.
I nieważne staje się – jak przypomniał komentator dziennika „Le Figaro” – że „Bonaparte jest dzieckiem rewolucji (1789 r.) i był postrachem królów, twórcą do dziś działających instytucji, jak trybunał kasacyjny czy rada stanu (najwyższy sąd administracyjny)”.
W zeszłym roku, gdy obok epidemii koronawirusa, rozpanoszyła się epidemia obalania pomników, rada miejska normandzkiego Rouen zdemontowała konną statuę Napoleona. Jakoby do remontu, ale już wiadomo, że cesarz nie powróci na miejsce przed majową rocznicą i mówi się o zastąpieniu go pomnikiem Gisele Halimi, adwokatki, która była przeciwniczką wojny w Algierii i broniła zamachowców z FLN (założony w 1954 r. front wyzwolenia narodowego).
Algieria wciąż jest niezagojoną raną świadomości historycznej Francuzów, jak kolejny raz okazało się przy okazji opublikowania zamówionego przez prezydenta Francji raportu „W kwestiach pamięci o kolonizacji i wojnie w Algierii”.
Zlecając sporządzenie dokumentu historykowi Banjaminowi Storze, prezydent Emmanuel Macron napisał, że kieruje nim „pragnienie pojednania między narodem francuskim i algierskim”. A następnie ogłosił, że Francja „nie będzie przepraszać ani nie wyrazi skruchy” za to, co się stało, gdy Algieria była prowincją Francji.
Liczni krytycy raportu zwracają uwagę, że prawie wszystkie jego propozycje odnoszą się do win francuskich i tylko bardzo niewiele wspomina o zbrodniach popełnionych przez FLN, a następnie przez władze suwerennego już państwa.
Wg historyka Pierre’a Nory, dla ogromnej większości Francuzów Algieria jest „rozdziałem zamkniętym”. Natomiast potomkowie kolonizowanych, którzy mieszkają we Francji i są jej obywatelami, bardzo często otwierają go na nowo. A „ich pamięć jest oskarżeniem całej historii narodowej”.
Prof. Nora podkreśla, że we Francji rozwinęło się poczucie winy, w wielkim stopniu związane z wojną w Algierii. Inny historyk Jean Monneret, zastanawia się na portalu „Etudes Coloniales”, czy rzeczywistym celem raportu Story nie było „promowanie antykolonialnego odczytywania historii Francji”.
Historyk naświetla antykolonialny aspekt wcześniejszych prac prof. Story i wraca do słów wypowiedzianych w Algierze przez kandydata Macrona, gdzie przyszły prezydent nazwał kolonializm „zbrodnią przeciw ludzkości”.
Cytuje również wypowiedź prezydenta, który uznał, że „nie ma kultury francuskiej” i nowsze zdanie, w którym tę kulturę prezydent porównał do rzeki, którą wzbogacają dopływy.
Jean Monneret oburza się na tę metaforę, gdyż równa jest jego zdaniem, twierdzeniu, że „rzeka bez dopływów się nie liczy”. Historyk wyraża przekonanie, że to pochwała wielokulturowości, a „wielokulturowość i skrucha karmią się wzajemnie”.
Jeśli inne kultury mają kwitnąć we Francji, tradycyjna kultura Francuzów ma ustąpić im miejsca – pisze – i tłumaczy, że jest to ideologia, wg której „Francja, jako naród kolonizatorów, po to, by w pełni wkroczyć w wielokulturową przyszłość, musi być wciąż karana za swą przeszłość”.
„Wola obryzgiwania historii francuskiej, nie zatrzymuje się ani na chwilę” – pisał publicysta Paul Vermeulen. A autor historycznych książek Jean-Christophe-Buisson nie dziwi się postawie prezydenta, bo jest on „dzieckiem epoki, która kultywuje kajanie się i upodobała sobie, szczególnie w szkole, oczernianie dziejów Francji”.
Pisał w XIX w. Ernest Renan: Duszę (narodu) tworzą dwie rzeczy, które naprawdę są tym samym. Jedna to wspólne posiadanie przeszłości, bogatego spadku pamięci. Druga to akceptacja i pragnienie wspólnoty, wola apoteozy niepodzielnego dziedzictwa historii.
Ludwik Lewin (PAP)
llew/ tebe/