Po katastrofie w czarnobylskiej elektrowni atomowej w 1986 roku według oficjalnych danych zabito 600 psów i kotów - przekazał w poniedziałek przedstawiciel czarnobylskiego rezerwatu przyrody Denys Wysznewskyj. Według aktywistów część zwierząt uciekła do lasów, a ich „potomkowie” żyją w „zonie” do dziś.
Do awarii w elektrowni doszło dokładnie 35 lat temu. Ekspert powiedział w telewizji Ukraina 24, że po katastrofie bydło z kołchozów, które było własnością państwową, ewakuowano, a następnie zabito. "Niewielką część (bydła), która stanowiła własność prywatną, gospodarze po prostu wypuścili, przez jedną czy dwie zimy było dzikie stado" - podkreślił zoolog.
"Jeśli chodzi o psy i koty, to była smutna prawda, którą pokazano nawet w serialu +Czarnobyl+ - by uniknąć epidemii wścieklizny i zagrożenia dla personelu, był rozkaz i jednostki MSW wybijały zwierzęta we wsiach. Oficjalna liczba - 600" - dodał.
Jak czytamy na stronie projektu Dogs of Chernobyl, który pomaga zwierzętom w strefie wykluczenia, nie wszystkie domowe zwierzęta były zabite, część z nich uciekła do lasów, a ich "potomkowie" żyją w "zonie" do dziś. Według organizacji Clean Futures Fund obecnie w strefie żyje kilkaset bezdomnych psów, w tym wokół elektrowni - ok. 250.
Obecnie w czarnobylskim rezerwacie przyrody - jak podkreślił Wysznewskyj - żyje ok. 300-400 gatunków kręgowców. Ok. 70 z nich zostało ujętych w Czerwonej Księdze Ukrainy (rejestrze gatunków zagrożonych), wiele ma status gatunków rzadkich w Europie. "Można tam zobaczyć pełen zestaw leśnych zwierząt, który kiedyś żył na terytorium Ukrainy. W niektórych miejscach zrobiło się ich mniej, a tutaj wszystko wraca do naturalnego stanu" - podkreślił.
Z Kijowa Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ akl/