Jednym z konkretnych celów Niemców była eksterminacja polskich elit – przypomina na łamach dziennika „Berliner Zeitung” w 76. rocznicę zakończenia II wojny światowej wiceszef berlińskiej filii Instytutu Pileckiego Mateusz Fałkowski.
"O końcu II wojny światowej tradycyjnie opowiada się z perspektywy wielkich mocarstw. Polskie wojska walczące na większości frontów, nie zostały zaproszone na defiladę zwycięstwa w Londynie z powodu zimnej wojny. Również w niemieckim spojrzeniu, w którym koniec wojny - zgodnie ze słynnym określeniem (byłego prezydenta RFN) Richarda von Weizsaeckera - jest postrzegany jako wyzwolenie Niemców spod narodowego socjalizmu, nie było miejsca na dostrzeżenie i uznanie roli Polaków" - ubolewa Fałkowski, wyjaśniając, dlaczego powinno się to zmienić.
Wiceszef berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego zastrzega, że nie chodzi mu o licytowanie się, jaki naród poniósł większe straty, tylko o analizę morderczej logiki III Rzeszy.
"Oczywiście Holokaust, masowa eksterminacja Żydów dokonana na skalę przemysłową przez III Rzeszę, stał się integralną częścią edukacji politycznej w Niemczech. Ale niewiele osób wie, że połowa z sześciu milionów zamordowanych Żydów była obywatelami polskimi. Brakuje też świadomości o trzech milionach polskich nieżydowskich ofiar, nieodwracalnych stratach w kulturze i zniszczeniu państwa."
Wiceszef berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego zastrzega, że nie chodzi mu o licytowanie się, jaki naród poniósł większe straty, tylko o analizę morderczej logiki III Rzeszy.
"Naziści palili polskie książki, ponieważ były świadectwem polskiej kultury. Ofiary posiadały narodowość - polską - z powodu której zamordowano wielu polskich księży, nauczycieli i intelektualistów. Celowa eksterminacja polskiej elity była jednym z głównych celów nazistów, ale los chłopów był równie okrutny. Polacy mieli służyć Niemcom jako niewolnicy" - tłumaczy Fałkowski i zadaje pozornie retoryczne pytanie: Czy II wojna światowa się skończyła?
Brakuje dostatecznej świadomości strat wyrządzonych polskiej kulturze, które wciąż nie zostały zrekompensowane. Tym ważniejsze jest, aby o tym pamiętać – wskazuje Mateusz Fałkowski.
"Konsekwencje wojny wciąż nam towarzyszą. Między innymi nadal nie rozwiązaliśmy problemu grabieży dóbr kultury. (...) Obraz książek palonych na berlińskim Opernplatz w 1933 roku jest bardzo obecny w niemieckiej kulturze pamięci, a gazety często piszą o postkolonialnym dziedzictwie (...). Brakuje jednak dostatecznej świadomości strat wyrządzonych polskiej kulturze, które wciąż nie zostały zrekompensowane. Tym ważniejsze jest, aby o tym pamiętać" - apeluje wiceszef IP.
"Wartości, do których odwołują się europejskie demokracje, wynikają między innymi z doświadczeń przemocy w XX wieku. Dlatego nasze demokratyczne instytucje muszą pamiętać i rozumieć logikę różnych przykładów przemocy" - uzasadnia.
Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ fit/