Instytut Pileckiego w ramach akcji „Zawołani po imieniu” uhonoruje w środę w Grądach-Woniecku (Podlaskie) Piotra Kościeleckiego zamordowanego przez Niemców za pomoc okazaną Żydom podczas okupacji. Upamiętnieni zostaną także zamordowani wtedy, nieznani z imienia Żydzi.
"Bezwzględne realia niemieckiej polityki okupacyjnej w Polsce obliczone były na zniszczenie wszelkich więzi solidarności między Polakami a Żydami, a najdrobniejszy gest współczucia, każdy ludzki odruch karały śmiercią. Historia z Grądów-Woniecka to kolejny przypadek, w którym ratujący i ratowani ponoszą śmierć, a potem są chowani we wspólnej mogile. Dlatego honorując pamięć o Piotrze Kościeleckim, czcimy również pamięć o Żydach" – powiedział dyrektor Instytutu Pileckiego Wojciech Kozłowski. "Podczas uroczystości będzie z nami rabin Oriel Zaretsky, który odmówi modlitwę za zmarłych. To nasze wspólne zadanie, by pamiętać o wszystkich Polakach i Żydach zamordowanych w Polsce w czasie okupacji niemieckiej" - wskazał.
W programie wydarzenia zaplanowano uroczystą Mszę Świętą, która rozpocznie się o godz. 12 w Kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Grądach-Woniecku. O godz. 13.30 odbędzie się odsłonięcie tablicy upamiętniającej (Teren przed Szkołą Podstawową im. kpt. W. Raginisa w Grądach-Woniecku). Podczas uroczystości rabin Oriel Zaretsky odmówi modlitwę za zmarłych.
Piotr Kościelecki mieszkał samotnie na uboczu kolonii wsi Grądy-Woniecko. Jego żona – Zofia z domu Pojmańska – zmarła jeszcze przed wybuchem wojny, a syn Jan mieszkał prawdopodobnie w pobliskiej Wiźnie. Dom Piotra znajdował się pod lasem, niedaleko torfowisk. Mężczyzna utrzymywał się z rolnictwa, prowadząc niewielkie gospodarstwo. Kiedy w końcu 1942 roku Niemcy rozpoczęli akcję likwidacji okolicznych gett, wielu Żydów ratowało się ucieczką i poszukiwało schronienia. Świadomy grożącej za to kary śmierci Kościelecki udzielił pomocy kilku zbiegom, zapewniając pożywienie i możliwość ukrycia w stogu siana na terenie swojego gospodarstwa.
21 listopada 1943 roku podczas tropienia zwierzyny niemieccy żołnierze trafili na liczne ludzkie ślady wokół zabudowań Piotra Kościeleckiego. Sprowokowało ich to do przeszukania gospodarstwa. Kościeleckiego nie było w tym dniu w domu. "Na widok zbliżających się Niemców Żydzi wpadli w popłoch. Dwóch, wykorzystując nieobecność gospodarza, ukryło się w jego domu. Natychmiast zostali odnalezieni i zastrzeleni, mimo prób stawienia oporu. Trzeci Żyd zginął od kuli podczas ucieczki, w odległości 100–200 metrów od domu. Pozostali, w tym jedna kobieta, zdołali zbiec" – opowiadał Marcin Panecki, historyk z Instytutu Pileckiego. Zachowane zeznania nie pozwalają na odtworzenie dalszego przebiegu wydarzeń w tym dniu
Następnego dnia na posesję Kościeleckiego przyjechało dziesięciu niemieckich żołnierzy z majątku w Grądach-Woniecko i ośmiu żandarmów z posterunku w Rutkach. Komendant żandarmerii wyprowadził Kościeleckiego z domu, okładając go kijem. Dom przeszukano, a Piotra poddano rewizji. Sprowadzonym polskim sąsiadom polecono wykopać dół na ciała straconych dzień wcześniej Żydów i przystąpić do rozbiórki zabudowań gospodarczych. Kościelecki został doprowadzony do nieodległego stogu siana i tam zamordowany dwoma strzałami w głowę. Jego ciało zakopano we wspólnej mogile z uciekinierami.
"Widziałem jak Piotra Kościeleckiego wziął z mieszkania komendant żandarmerii z Rutek, bijąc go kijem pędził za stóg. Z komendantem było i wojsko. Jak poszli za stóg, zaraz był strzał – poprawiam, dwa strzały" – zeznawał 17 kwietnia 1947 r. przed Sądem Okręgowym w Łomży Piotr Milewski, naoczny świadek wydarzeń w Grądach-Woniecku. Dodał, że "Kościelecki był rozstrzelany o 20 metrów od swego domu". "Dół kopałem z Tymińskim, dla Kościeleckiego i Żydów. Gdy kopaliśmy dół to w tym czasie Piotr Kościelecki jeszcze żył" – opisywał Milewski.
Z rozkazu Niemców dom został rozebrany, a wszystko co stanowiło jakąkolwiek wartość, przewieziono na posterunek żandarmerii w Rutkach. Ciało 61-letniego Piotra Kościeleckiego zostało później ekshumowane przez jego syna Jana i pochowane na cmentarzu parafialnym w Wiźnie.
W ramach akcji „Zawołani po imieniu” Instytut Pileckiego wydobywa z niepamięci historie Polaków, którzy za ratowanie Żydów od Zagłady zapłacili życiem własnym i swoich najbliższych. Program łączy badania naukowe, edukację historyczną i różnorodne działania w obszarze kultury pamięci.
W ramach akcji "Zawołani po imieniu" Instytut Pileckiego wydobywa z niepamięci historie Polaków, którzy za ratowanie Żydów od Zagłady zapłacili życiem własnym i swoich najbliższych. Program łączy badania naukowe, edukację historyczną i różnorodne działania w obszarze kultury pamięci. Nazwa przedsięwzięcia nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta "Pan Cogito o potrzebie ścisłości", w którym poeta wzywa do precyzyjnego oszacowania liczby ofiar "walki z władzą nieludzką". Instytut Pileckiego rozpoczął ten program w Sadownem 24 marca 2019 roku, w Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Przedsięwzięcie "Zawołani po imieniu" zostało zainicjowane przez wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu prof. Magdalenę Gawin, a realizowane jest przez Instytut Pileckiego- powstało z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/