Od 7 sierpnia w Otwartej Kolonii można będzie zobaczyć wystawę „Wola 1944: Wymazywanie. Zdjęcia ze śledztwa w sprawie Heinza Reinefartha”, którą przygotowali Instytut Pileckiego i Wolskie Centrum Kultury. Wystawa upamiętnia 77. rocznicę rzezi Woli.
W pierwszych dniach Powstania Warszawskiego na Woli doszło do zbrodni o znamionach ludobójstwa. „Między 5 a 7 sierpnia 1944 r., wykonując rozkaz Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera, Niemcy systematycznie, dom po domu, mordowali wszystkich mieszkańców dzielnicy: mężczyzn, kobiety i dzieci. Nie oszczędzali osób starszych, personelu i pacjentów szpitali, księży i sióstr zakonnych. W konsekwencji zginęło od 25 do 60 tys. osób, niemal wyłącznie ludność cywilna” – przypomniał Instytut Pileckiego.
Zbrodni na Woli dokonali żołnierze i policjanci, którymi dowodził Grupenführer SS Heinz Reinefarth. Po wojnie, w RFN, został burmistrzem kurortu Westerland na wyspie Sylt, a także deputowanym do Landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Pracował jako adwokat, cieszył się szacunkiem, nigdy jednak nie udało się pociągnąć go do odpowiedzialności.
„Między 5 a 7 sierpnia 1944 r., wykonując rozkaz Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera, Niemcy systematycznie, dom po domu, mordowali wszystkich mieszkańców dzielnicy: mężczyzn, kobiety i dzieci. Nie oszczędzali osób starszych, personelu i pacjentów szpitali, księży i sióstr zakonnych. W konsekwencji zginęło od 25 do 60 tys. osób, niemal wyłącznie ludność cywilna” – przypomniał Instytut Pileckiego.
Wystawa opiera się na zbiorze ponad stu fotografii, które zostały zgromadzone w aktach śledztwa, prowadzonego w sprawie Heinza Reinefartha przez prokuraturę we Flensburgu w latach 1961-1967. „Była to najpoważniejsza próba i ostatnia szansa, aby osądzić głównego sprawcę zbrodni na Woli – niestety, zakończona niepowodzeniem” – napisał Instytut Pileckiego.
Zdjęcia, zeznania świadków oraz materiały dowodowe i wypowiedzi śledczych układają się w retrospektywną opowieść o losie mieszkańców Woli w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. Odsłaniają również kulisy działania powojennego niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, który chociażby na przełomie lat 50. i 60. – gdy podejmowano pewne próby osądzenia sprawców – w przypadku nawet najbardziej ewidentnych zbrodni okazał się nieskuteczny.
Wystawa będzie prezentowana w Kolonii Wawelberga. Miejsce to – jak ocenia Instytut Pileckiego, jest jednym z symboli losu mieszkańców Woli w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego. „5 sierpnia 1944 r. Niemcy wdarli się na teren osiedla, mordowali mieszkańców na miejscu, do piwnic wrzucali granaty. Tych, którzy pozostali przy życiu, wyprowadzili na rozstrzelanie w fabryce +Ursus+ i przy nasypie kolejowym przy ul. Górczewskiej” – wyjaśnił Instytut.
Symbolem zbrodni stała się - 33-letnia wówczas - Wanda Felicja Lurie, nazywana Polską Niobe. W trakcie pacyfikacji Powstania Warszawskiego, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży, przeżyła egzekucję i rozstrzelanie trójki swoich dzieci.
„Zawsze zastanawiałem się, co bym zrobił, gdybym spotkał Reinefartha twarzą w twarz. I do dziś nie wiem. Może bym mu napluł w twarz, może bym zabił, może przebaczył…” – mówił Mścisław Lurie (ur. 1944), który w łonie matki, przeżył egzekucję w Fabryce „Ursus” 5 sierpnia 1944 roku.
Wystawa będzie prezentowana w Kolonii Wawelberga. Miejsce to – jak ocenia Instytut Pileckiego, jest jednym z symboli losu mieszkańców Woli w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego. „5 sierpnia 1944 r. Niemcy wdarli się na teren osiedla, mordowali mieszkańców na miejscu, do piwnic wrzucali granaty. Tych, którzy pozostali przy życiu, wyprowadzili na rozstrzelanie w fabryce +Ursus+ i przy nasypie kolejowym przy ul. Górczewskiej” – wyjaśnił Instytut.
„Czy mówi panu coś nazwisko Lurie?” – zapytał w 1973 r. Reinefartha reporter Krzysztof Kąkolewski. Reinefarth zaprzeczył.
„Pani Lurie była w ciąży. Pańscy podkomendni zapędzili ją w grupie kilku tysięcy na podwórze fabryki na Woli wraz z trojgiem małych dzieci. Trzymając się za ręce podeszli do ściany. Dzieci zginęły od salwy, ona, ranna, wygrzebała się w nocy spod stosu trupów. Potem urodziła dziecko, które przeżyło w jej łonie śmierć rodzeństwa” - przypomniał Kąkolewski.
„5 i 6 sierpnia 1944 roku zdarzyły się różne rzeczy, o których ja nie wiedziałem (…) Przestępstwa wojenne zostały dokonane, to jest ustalone, ale ja to wiem z przewodu sądowego. Byli to ludzie Dirlewangera i Kamińskiego, którzy myśleli, że nadeszła godzina zemsty” - odparł emerytowany generał SS, wówczas praktykujący adwokat. Reportaż pt. „Generał, który walczył z dziećmi” Kąkolewski opublikował w książce „Co u pana słychać?” (1975).
Wystawa „Wola 1944: Wymazywanie. Zdjęcia ze śledztwa w sprawie Heinza Reinefartha” będzie prezentowana do 2 października.(PAP)
autorka: Anna Kruszyńska
akr/ pat/