Kilkanaście macew i ich fragmentów odnaleźli społecznicy na terenie lotniska w Nowym Targu (Małopolskie). Wszystkie zostały przewiezione na tamtejszy cmentarz żydowski. W planach jest upamiętnienie z imienia i nazwiska wszystkich ofiar Holokaustu z tego miasta.
Przedsięwzięcie zorganizowały osoby związane z projektem "Ludzie, nie Liczby" prowadzonym przez kajakarza górskiego i olimpijczyka Dariusza Popielę. Zajmują się one wyszukiwaniem i upamiętnianiem z imienia i nazwiska ofiar Holokaustu w Małopolsce. Do tej pory pomniki z wymienionymi żydowskimi mieszkańcami stanęły na kirkutach w Krościenku nad Dunajcem, Grybowie, Czarnym Dunajcu. W planach jest ustawienie pomnika wymieniającego ponad dwa tysiące ofiar zagłady w Nowym Targu.
Jak relacjonował PAP Dariusz Popiela, poszukiwania na nowotarskim lotnisku zorganizowano w ślad za doniesieniami o odnajdywaniu co jakiś czas w tym rejonie kamieni z hebrajskimi napisami.
W ramach wstępnych prac w maju wolontariusze przeprowadzili rekonesans, podczas którego w rejonie lotniska znaleziono kilka fragmentów macew. Jedna z nich jest już po renowacji i zostanie zainstalowana w lapidarium, które planowane jest na cmentarzu.
Po uzyskaniu odpowiednich zgód – wyjaśnił Popiela – w ostatnich dniach przystąpiono do właściwych prac na lotnisku.
„Wiedzieliśmy z relacji, że gdzieś na lotnisku wykorzystano dużą ilość macew do utwardzenia gruntu jeszcze w czasie okupacji lub zaraz po. Wiemy także, że macewy z cmentarza, a następnie z lotniska widziane były w Krakowie i tam sprzedawane przez lokalnego kamieniarza jeszcze w latach sześćdziesiątych. Mieliśmy podejrzenia, że pod ziemią nadal znajdują się całe nagrobki” - zaznaczył organizator przedsięwzięcia.
W wyniku poszukiwań na terenie lotniska odkryto kilkanaście macew i ich fragmentów - wszystkie zostały przewiezione na cmentarz żydowski w Nowym Targu. Wśród odnalezionych nagrobków są m.in. dwa fragmenty ze świecznikami należące do kobiet oraz macewa doktora Ernesta Geisslera - adwokata, radnego, społecznika z Nowego Targu, którego rodzina mieszkała w Rynku w kamienicy pod numerem 39.
Zdaniem poszukiwaczy fragmenty macew zostały przywiezione wraz ziemią prawdopodobnie z zupełnie innego miejsca. „Być może z remontu jakiejś ulicy - świadczy o tym zupełnie inny rodzaj ziemi, niż ta na miejscu znaleziska. Macewy przypomniały o sobie wychodząc na wierzch po deszczach i tym samym przypomniały o tragicznej historii społeczności żydowskiej” - zaznaczył Popiela. (PAP)
autor: Rafał Grzyb
rgr/ mmu/