Najbardziej zaintrygował mnie bohater, jego rozdarcie, zmaganie się ze wszystkimi narzuconymi z góry ograniczeniami - mówi PAP Piotr Domalewski o swoim nowym filmie „Hiacynt” wg scenariusza Marcina Ciastonia. Obraz można oglądać od środy na platformie Netflix.
"Hiacynt" to historia osadzona w Warszawie połowy lat osiemdziesiątych. Jej bohaterem jest młody milicjant Robert (grany przez Tomasza Ziętka), który wkrótce ma ożenić się z pracującą w archiwum Milicji Obywatelskiej Halinką (Ada Chlebicka). Chłopak pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny. Jego ojciec (Marek Kalita) jest partyjnym dygnitarzem, który bez trudu załatwia synowi miejsce w szkole oficerskiej i nagrodę za wzorową pracę. Choć Robert może być spokojny o swoją przyszłość, nie chce spocząć na laurach. Gdy pewnego dnia trafia na ślad seryjnego mordercy gejów, pomimo niezadowolenia przełożonych postanawia drążyć sprawę. Aby rozwikłać kryminalną zagadkę, musi poznać dokładnie miejscową społeczność homoseksualistów. Idealnym kandydatem na informatora wydaje mu się poznany podczas akcji student Arek (Hubert Miłkowski). Wykorzystując ufność chłopaka, Robert dociera do jego przyjaciół. Poznawszy ich lepiej, zmienia nastawienie wobec nich. Wtedy też odkrywa, że ktoś go śledzi.
O pracy z docenionym w konkursie Script Pro tekstem Marcina Ciastonia, odtwarzaniu szarej PRL-owskiej rzeczywistości i unikaniu publicystyki w kinie opowiedział PAP Piotr Domalewski. Jak przyznał, pomysł realizacji filmu, którego sam nie napisał, towarzyszył mu od dłuższego czasu. "Chciałem to zrobić w ramach poszerzania reżyserskiego warsztatu, ponieważ uważam, że reżyserię trzeba cały czas ćwiczyć. To nie jest coś, czego człowiek się uczy jak podstawowych praw fizyki. Z drugiej strony ten scenariusz po prostu mnie znalazł" – zwrócił uwagę.
Pytany, czy dostosowywał tekst Ciastonia do własnej wizji artystycznej, Domalewski odpowiedział, że było to standardowe opracowanie reżyserskie scenariusza. "W podobny sposób poddaję obróbce swoje teksty. Scenariusz jest wizją początkową, którą później trzeba zderzyć z możliwościami realizacyjnymi, z rzeczywistością, no i z aktorami. Oczywiście, że scenariusz +Hiacynta+ był przepracowywany przeze mnie razem z operatorem, aktorami. Musieliśmy przekonać się, na ile te dialogi sprawdzają się, gdy są mówione, na ile są wiarygodne. I musiałem dodać parę istotnych dla mnie rzeczy" – powiedział. Dodał, że zrobił spory research dotyczący lat osiemdziesiątych. "Już wcześniej trochę zajmowałem się tamtymi czasami. Pisałem serial, którego na razie jeszcze nie udało nam się zrobić. Zgłębiałem zwłaszcza okres końcówki PRL-u, bo to niezwykle ciekawe czasy. Zebrałem szeroką dokumentację, która uzupełniła dokumentację Marcina, co było niezwykle cenne. Marcin jest też umysłem bardzo analitycznym. Lubię takie współprace" – stwierdził reżyser.
Choć "Hiacynt" rezonuje z obecną sytuacją społeczno-polityczną, Domalewski unika publicystyki w kinie. "Tak jest również w przypadku tego scenariusza, który w trakcie zdjęć i postprodukcji okazał się niezwykle aktualny, bo rzeczywistość dogoniła, a momentami nawet przegoniła najstraszniejsze wyobrażenia związane z tą tematyką. Unikam publicystyki, bo ona wiąże się z niebezpieczeństwem, że po pierwsze, film nie będzie uniwersalny, a po drugie – że będzie żył tylko tyle, ile temat będzie publicznie nośny. Staram się robić filmy, które za dziesięć lat ktoś będzie mógł obejrzeć i zrozumieć, o czym mówimy. W +Hiacyncie+ najbardziej zaintrygował mnie bohater, jego rozdarcie, zmaganie się ze wszystkimi narzuconymi ograniczeniami" – podkreślił.
W nowym filmie twórcy "Jak najdalej stąd" można odnaleźć charakterystyczne dla niego czułe spojrzenie na bohatera, dzięki któremu widz dostrzega w Robercie przyzwoitego człowieka mającego dość tego, co dzieje się wokół. "Kiedyś otrzymywałem sporo propozycji realizacji filmów o znanych ludziach. Wiadomo, to zawsze daje dodatkowy impuls, jeśli chodzi o promocję i zainteresowanie widzów. Wtedy musiałem sam sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to mnie nie kręci: bo jeżeli robimy film o znanej osobie, to on będzie zawsze tylko i wyłącznie o niej. A jeżeli robimy film o kimś, kto jest teoretycznie nikim, to on może stać się opowieścią o każdym. Uznałem, że wolę jednak moją drogę. Tak samo podeszliśmy do tego w +Hiacyncie+. Okoliczności akcji są historyczne, podobnie jak w +Jak najdalej stąd+, +Cichej nocy+ i +60 kilo niczego+. Bohater jest wymyślony, ale po obejrzeniu filmu myślisz sobie, że takich ludzi jest lub było setki albo tysiące. To nie jest wymyślona historia. Ona jest prawdopodobna i przez to uniwersalna" – powiedział Domalewski.
Jak wspomniał, do roli Roberta brał pod uwagę kilku kandydatów, ale Tomasz Ziętek "najlepiej odnalazł się w układance, którą jest obsada filmu". "Obsada nie stoi nigdy na jednej osobie. Stare porzekadło głosi, że bohater jest wart tyle, co jego antagonista. Podobnie jest chyba z aktorami. Bohater jest wart tyle, ile jego partner, ile jego przeciwnik. Musieliśmy to wszystko sobie poukładać, ale Tomek jest aktorem bardzo wszechstronnym. Nigdy nie miałem wątpliwości, że temu podoła. Wręcz przeciwnie, myślałem, że na pewno to będzie ciekawa przygoda" – zaznaczył reżyser.
Mówiąc o inscenizowaniu filmu historycznego, Domalewski wyjaśnił, że twórcy poszli bardzo osobistym, wewnętrznym tropem. "Zastanowiliśmy się, na czym nam najbardziej zależy. Czy na tym, żeby pokazać Plac Trzech Krzyży wyczyszczony w postprodukcji albo Nowy Świat zamknięty dla ruchu autobusów z powycinanymi w postprodukcji przystankami autobusowymi? Czy na tym, żeby pokazać, jak przestrzeń tamtych czasów oddziaływała na bohaterów i ludzi, jak bardzo człowiek czuł się w niej wyobcowany, samotny. Wielki szacunek dla twórców, z którymi mam przyjemność pracować – operatora Piotra Sobocińskiego i scenografki Jagny Janickiej - i którzy poszli tą drogą razem ze mną" – podsumował.
Piotr Domalewski (ur. 1983 r. w Łomży) jest absolwentem Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Białymstoku i Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Ukończył również studia reżyserskie na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W 2017 r. jego pełnometrażowy debiut fabularny "Cicha noc" został nagrodzony Złotymi Lwami podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Rok później film uhonorowano Polskimi Nagrodami Filmowymi Orły 2018 w kategoriach: najlepszy film, scenariusz, reżyseria, odkrycie roku, zdjęcia (Piotr Sobociński), dźwięk (Jerzy Murawski, Kacper Habisiak, Marcin Kasiński), główna rola męska (Dawid Ogrodnik), drugoplanowa rola męska (Arkadiusz Jakubik) i drugoplanowa rola kobieca (Agnieszka Suchora). Obraz zdobył także Nagrodę Publiczności. W 2020 r. reżyser zaprezentował swój kolejny film "Jak najdalej stąd", który przyniósł mu nagrodę za scenariusz i przyznawanego przez australijskich dystrybutorów filmowych Złotego Kangura na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. We wrześniu br. "Hiacynt" otrzymał w Gdyni nagrodę publiczności dla najdłużej oklaskiwanego filmu – Złotego Klakiera. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ skp /