59 oryginalnych niemieckich fotografii z Powstania, które wystawiono na internetową aukcję, trafiło do Muzeum Powstania Warszawskiego. Wsiadłem w samochód z walizką gotówki i duszą na ramieniu i pojechałem do Pilzna – opowiada o przekazaniu zdjęć Aleksander Kann z działu Ikonografii i Fotografii.
Kilka tygodni temu pracownicy Muzeum Powstania Warszawskiego zobaczyli na jednym z portali aukcyjnych, serię zdjęć przedstawiających Warszawę w czasie powstania, zrobionych przez niemieckiego fotografa. Szefowa działu Ikonografii i Fotografii Joanna Jastrzębska-Woźniak skontaktowała się z wystawcą zdjęć. "On zgodził się wycofać fotografie z aukcji, pod jednym warunkiem, że zapłacimy mu przekazując pieniądze w ciągu 48 godzin do ręki w Czechach. Oczywiście podpisując umowę" - opowiadał dyrektor MPW Jan Ołdakowski podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Pieniądze na zakup ofiarowała PGE Polska Grupa Energetyczna. Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE mówił, że ich reakcja była natychmiastowa. Podkreślił unikatowość zdjęć. Zadeklarował, że jeśli w przyszłości będą pojawiały się takie akcje, to PGE jest do dyspozycji".
"To fotografie unikatowe, ponieważ zostały zrobione przez niemieckiego fotografa, niezgodnie z zaleceniami propagandowymi, które wtedy obowiązywały w armii. Żołnierz niemiecki nie mógł pokazywać na zdjęciach innego żołnierza niemieckiego, który miał rozpięty mundur, był zmęczony. Żołnierze niemieccy mieli być przedstawiani jako armia zwycięska, świetnie umundurowana, a te zdjęcia pokazują codzienność armii".
"Wsiadłem w samochód z walizką gotówki i duszą na ramieniu i pojechałem do Pilzna" - opowiadał PAP Aleksander Kann. Tam spotkał się z Czechem w średnim wieku, który nie chciał powiedzieć skąd ma zdjęcia, wiedział jedynie, że jest na nich Warszawa. Kann po ocenieniu, że cena odpowiada wartości zdjęć przywiózł je do Polski. To działo się w ciągu jednego weekendu, w ciągu 48 godzin. Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego zdradził podczas konferencji prasowej, że kolekcja w przeliczeniu na polskie złote kosztowała 10 tys. 500 zł. Podobno zdjęcia zostały znalezione w Karlowych Warach.
"To fotografie unikatowe, ponieważ zostały zrobione przez niemieckiego fotografa, niezgodnie z zaleceniami propagandowymi, które wtedy obowiązywały w armii. Żołnierz niemiecki nie mógł pokazywać na zdjęciach innego żołnierza niemieckiego, który miał rozpięty mundur, był zmęczony. Żołnierze niemieccy mieli być przedstawiani jako armia zwycięska, świetnie umundurowana, a te zdjęcia pokazują codzienność armii".
Ryszard Mączewski varsavianista z Muzeum Powstania Warszawskiego powiedział, że właściciel zdjęć wystawił kolekcja na 10 osobnych aukcjach, w których były losowe zdjęcia, istniało więc ryzyko, że ktoś kupi zdekompletowaną serię. A jak wyjaśnił, te 59 zdjęć można podzielić na kilka serii. Opowiadał, że zdjęcia zostały zrobione miedzy 2 a 13 września 1944 r.
Jego zdaniem najważniejsze zdjęcia w nabytej kolekcji, to te na których widać Zamek Królewski. "Przedstawiają one moment, kiedy większość zamku jest wysadzona, ale jeszcze pozostał fragment skrzydła od strony placu Zamkowego i wieża zegarowa" - powiedział. Tłumaczył, że potwierdzają one tezę naukowca Zygmunta Walkowskiego, który kilkanaście lat temu odkrył, że Zamek Królewski zaczął być niszczony już we wrześniu 1944 r., a nie jak podawały inne źródła w grudniu. Ustalił też, że Zamek wysadzano etapami.
Jak zapowiedział Ołdakowski, zdjęcia będzie można oglądać w Muzeum Powstania Warszawskiego na wystawie od 1 sierpnia 2022 roku.
Kolejna seria zdjęć to te z Ministerstwa Komunikacji przy ul. Chałubińskiego 4. Natomiast zdjęcia z Pragi przedstawiają m.in. inspekcję Niemców na linii średnicowej na nasypie między Targową a Zamojskiego, zdjęcie z torów na Targówku oraz tory przy dworcu Wileńskim.
W zbiorze znajdują się też fotografie zniszczonej częściowo Katedry Warszawskiej. Inne przedstawiają ruiny kamienic np. przy ul. Księcia Ziemowita, tymczasowy cmentarz żołnierzy niemieckich.
Mączewski mówił, że MPW odkupiło wszystkie zdjęcia jakie posiadał Czech, ale w kolekcji znajduje się jedno zdjęcie, które świadczy o tym, że mogło ich być więcej - jest to zdjęcie z Pruszkowa, przedstawiające płot z ogłoszeniami od ludności cywilnej, gdzie kto trafił. Inne zdjęcia można podzielić pod względem lokalizacji, a to z Pruszkowa jest tylko jedno.
Nie wiadomo kto wykonał zdjęcia. "Mógł to być żołnierz 302. Batalionu Radiowego, bo broń, która posługiwali się żołnierze tej formacji widać na zdjęciach. Jednak mógł być też ktoś związany z Służbą Ochrony Kolei, funkcjonariusze kolei niemieckich są na zdjęciach, a widoczny na wielu fotografiach gmach Ministerstwa Komunikacji był wówczas siedzibą Wschodnich Kolei Niemieckich" - powiedział PAP varsavianista.
Nie wiadomo kto wykonał zdjęcia. "Mógł to być żołnierz 302. Batalionu Radiowego, bo broń, która posługiwali się żołnierze tej formacji widać na zdjęciach. Jednak mógł być też ktoś związany z Służbą Ochrony Kolei, funkcjonariusze kolei niemieckich są na zdjęciach, a widoczny na wielu fotografiach gmach Ministerstwa Komunikacji był wówczas siedzibą Wschodnich Kolei Niemieckich" - powiedział PAP varsavianista. Na części zdjęć widać czarne cywilne auto, pracownicy muzeum uważają, że mogło ono należeć do fotografa. Jedyne zdjęcie, na którym zostawił on swój ślad, to uwieczniona scena podpalania przez Niemców skrzynek z kilkoma tysiącami butelek - widać na nim cień fotografa.
Jak zapowiedział Ołdakowski, zdjęcia będzie można oglądać w Muzeum Powstania Warszawskiego na wystawie od 1 sierpnia 2022 roku. (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ pat/