Ruch Solidarności rozwijał się na skalę niespotykaną w świecie. Tego przestraszył się Wojciech Jaruzelski i wprowadził stan wojenny - mówił minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, otwierając debatę „Fenomen ruchu Solidarność – 40. rocznica wybuchu stanu wojennego w Polsce”.
Debata odbyła się w poniedziałek w redakcji "Tygodnika Solidarność".
"Generał Wojciech Jaruzelski nie był żadnych bohaterem narodowym - tylko był zdrajcą narodu polskiego, zdrajcą interesu narodu polskiego, który podjął decyzję wraz ze swoimi towarzyszami komunistycznymi o wprowadzeniu stanu wojennego z jednego powodu. (...) Panicznie bał się fenomenu ruchu Solidarności, który rozwijał się niebywale" - powiedział prof. Przemysław Czarnek otwierając debatę "Fenomen ruchu Solidarność – 40. rocznica wybuchu stanu wojennego w Polsce". Minister edukacji ocenił, że "ruch Solidarności rozwijał się na skalę niespotykaną w świecie". "I tego przestraszył się Wojciech Jaruzelski i jego towarzysze komunistyczni - i właśnie po to, z lęku przed fenomenem +Solidarności+, wprowadził stan wojenny, żeby ratować władzę dla siebie i dla swoich towarzyszy komunistycznych" - podkreślił.
Wyjaśnił, że "jesteśmy beneficjentami wielkiego zrywu, fenomenu +Solidarności+ i bohaterstwa tylu milionów Polaków, na czele z tymi ofiarami, które straciły życie właśnie w 1981 r.". "Bo to fenomen ruchu +Solidarności+ jest u fundamentów dzisiejszej wolności i tego fenomenu przestraszył się Jaruzelski, dlatego wywołał wojnę polsko-jaruzelską i postanowił walczyć z narodem polskim" - ocenił prof. Czarnek.
"Generał Wojciech Jaruzelski nie był żadnych bohaterem narodowym - tylko był zdrajcą narodu polskiego, zdrajcą interesu narodu polskiego, który podjął decyzję wraz ze swoimi towarzyszami komunistycznymi o wprowadzeniu stanu wojennego z jednego powodu. (...) Panicznie bał się fenomenu ruchu Solidarności, który rozwijał się niebywale" - powiedział prof. Przemysław Czarnek otwierając debatę "Fenomen ruchu Solidarność – 40. rocznica wybuchu stanu wojennego w Polsce".
Minister edukacji zapowiedział "wprowadzenie do nauki historii, do programu historii przedmiotu +Historia i teraźniejszość+". "I to przedmiotu, który będzie nauczany nie w ostatnich klasach, kiedy uczą się już tylko ci, którzy wybierają ten przedmiot na maturze. Tylko będzie nauczany w pierwszej i drugiej klasie szkoły ponadpodstawowej dla wszystkich, na pełnych prawach, z zaliczeniem na koniec oczywiście odpowiednim stopniem, liczącym się do średniej" - wyjaśnił.
Prof. Czarnek zapowiedział, że naukę poprzedzi "dwugodzinne wprowadzenie na temat tego, co się działo w latach 1939-45".
"Nie da się zrozumieć rzeczywistości, która nas otacza bez znajomości podstaw, procesów historycznych, które do tej rzeczywistości doprowadziły. Ktoś, kto nie zna procesów historycznych z ostatnich kilkudziesięciu lat, z drugiej połowy XX w. (...) i początku XXI w., ten jest podatny na bardzo łatwą manipulację" - podkreślił minister edukacji.
Jak informuje Ministerstwo Edukacji i Nauki od 1 września 2022 r. w klasie I szkoły ponadpodstawowej będzie wprowadzony nowy obowiązkowy przedmiot "Historia i teraźniejszość", który zastąpi przedmiot "Wiedza o społeczeństwie" na poziomie podstawowym. Docelowo będzie on nauczany w klasie I i II, w wymiarze jednej godziny w tygodniu w klasie I i dwóch godzin w klasie II. Zawierać ma treści z zakresu historii od końca II wojny światowej oraz treści z zakresu wiedzy o społeczeństwie.
Redaktor naczelny "Tygodnika Solidarność" Michał Ossowski zwrócił uwagę, że "jeszcze całkiem do niedawna stan wojenny w opinii społecznej jawił się jako taki wybór mniejszego zła". "Miał nas uchronić przed wkroczeniem armii radzieckiej na tereny polskie. Ówcześnie panujący w kraju, tak można powiedzieć, gen. Wojciech Jaruzelski (...) jawił niemalże jako bohater narodowy, który ochronił nasz kraj przed zagładą" - powiedział. "Chociaż w żadnych dokumentach nie mamy śladu, aby ta interwencja sowiecka była jakimś realnym to przez wiele lat utrwalano taką narrację niehistoryczną, co owocowało tym, że większość społeczeństwa taki pogląd podzielało" - wyjaśnił Ossowski.
Zaznaczył, że "tę tendencję udaje się trochę odwracać". "Ostatnie badania dla portalu wPolityce wczoraj pokazują, że niemalże większość społeczeństwa - 47 proc. bodajże (...) - ocenia negatywnie stan wojenny" - przypomniał.
W debacie prof. Cenckiewicz zwrócił uwagę, że "samo powstanie tego ruchu Solidarności - na tym polega jego fenomen - zaburzało całą konstrukcję ustrojową Polski Ludowej". "Z definicji nie dałoby się wpasować w ramy ustrojowe niezależnego od komunistów ruchu związkowego, który - jak wiemy - nie był tylko samym, czystym ruchem związkowym, ale w gruncie rzeczy narodowo-wyzwoleńczym ruchem, dążącym do niepodległości Polski" - ocenił.
"To pokazuje, jak bardzo ważne, jak bardzo istotna jest edukacja historyczna. Jak bardzo istotne jest to, żebyśmy o historii Polski tej najnowszej mówili, abyśmy to przypominali (...), bo bardzo, bardzo wiele jest w tym temacie do zrobienia i do odkłamania" - mówił szef "Tygodnika Solidarność".
Ossowski zwrócił uwagę, że "historia najnowsza jest niezwykle istotna, bo bez jej zrozumienia, zrozumienia tego, co działo się w tak nieodległej z punktu widzenia historii (...) przeszłości - trudno jest ocenić także tę rzeczywistość, w której się dzisiaj znajdujemy". "Dlatego bardzo się cieszę, że jako +Tygodnik Solidarność+ możemy wspierać Ministerstwo Edukacji w promocji projektu, mającego na celu wprowadzenie nowego przedmiotu do szkół ponadgimnazjalnych pn. +Historia i teraźniejszość+, który z założenia ma przybliża historię najnowszą" - podkreślił.
W pierwszej części debaty pt. "Fenomen ruchu Solidarność", którą poprowadził kierownik redakcji publicystyki Polskiego Radia 24 Krzysztof Świątek, udział wzięli: doradca prezydencki prof. Andrzej Zybertowicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego prof. Sławomir Cenckiewicz, dr Robert Derewenda z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz dr Grzegorz Wołk z Biura Badań Historycznych IPN.
W debacie prof. Cenckiewicz zwrócił uwagę, że "samo powstanie tego ruchu Solidarności - na tym polega jego fenomen - zaburzało całą konstrukcję ustrojową Polski Ludowej". "Z definicji nie dałoby się wpasować w ramy ustrojowe niezależnego od komunistów ruchu związkowego, który - jak wiemy - nie był tylko samym, czystym ruchem związkowym, ale w gruncie rzeczy narodowo-wyzwoleńczym ruchem, dążącym do niepodległości Polski" - ocenił.
Dyrektor Wojskowego Biura Historycznego przypomniał, że "pierwsze przymiarki do jakiegoś siłowego rozwiązania" miały miejsce w sierpniu 1980 r. "Ale generalnie przyjmuje się, że takim momentem zwrotnym jest październik 1980 r., kiedy z inicjatywy Wojciecha Jaruzelskiego powstaje w Sztabie Generalnym specjalny zespół operacyjny dla opracowania koncepcji wprowadzenia stanu wyjątkowego, później wojennego" - wyjaśnił.
Zaznaczył, że "na wiosnę 1981 r. te plany są gotowe". "W październiku roku 1981 w zasadzie projekt wprowadzenia stanu wojennego jest domknięty" - podkreślił.
"+Solidarność+ jest skazana na śmierć, tylko ta śmierć polityczna w pierwszych takich przymiarkach ma polegać przede wszystkim na próbie wpasowania +Solidarności+ w ramy ustrojowe, tzn. dokonania pewnego przełomu, pewnego +przejęcia+ ruchu przy zachowaniu szyldu. Natomiast później (...) było jasne, że tej +Solidarności+ (...) nie da się wpasować i stąd to siłowe rozwiązanie" - tłumaczył. Prof. Cenkiewicz przypomniał, że "pełna delegalizacja tego ruchu nastąpi w zasadzie rok później (w grudniu 1982 r. - PAP)".
Z kolei prof. Andrzej Zybertowicz ocenił, że fenomen ruchu Solidarności "polegał na tym, że unikalny, historyczny splot zdarzeń spowodował pewien zryw w społeczeństwie, które było bardzo mało pluralistyczne".
Prezydencki doradca podkreślił, że "nie zrozumiemy fenomenu ruchu Solidarności bez uwzględnienia Lecha Wałęsy". "Lecha Wałęsy, który tak jak i inne postacie mieszał niegodziwość z bohaterstwem, z historii nie usuniemy". "Wszelkie opowieści o +Solidarności+, w których następuje podmiana Lecha Wałęsy na Annę Walentynowicz, na kogokolwiek, to jest krzywda robiona młodemu pokoleniu" - powiedział prof. Zybertowicz.
"+Solidarność+ jest skazana na śmierć, tylko ta śmierć polityczna w pierwszych takich przymiarkach ma polegać przede wszystkim na próbie wpasowania +Solidarności+ w ramy ustrojowe, tzn. dokonania pewnego przełomu, pewnego +przejęcia+ ruchu przy zachowaniu szyldu. Natomiast później (...) było jasne, że tej +Solidarności+ (...) nie da się wpasować i stąd to siłowe rozwiązanie" - tłumaczył. Prof. Cenkiewicz przypomniał, że "pełna delegalizacja tego ruchu nastąpi w zasadzie rok później (w grudniu 1982 r. - PAP)".
Zwrócił uwagę, że Wałęsa "dzisiaj jest człowiekiem kompletnie zagubionym, zachowującym się często w warstwie wypowiedzi w sposób haniebny". "Ale moim zdaniem jest ciągle niezbadane przez historyków, a trzeba to zrobić póki Wałęsa jeszcze żyje, żeby otworzył się i opowiedział o pewnej prawdzie" - zaznaczył.
"Jeżeli chcemy zrozumieć fenomen ruchu Solidarności - to Wałęsę musimy uwzględnić; także jego wkład pozytywny. Ale jak chcemy zrozumieć, jakim cieniem agenturalność się położyła - to musimy rozważyć, co z Wałęsą III RP zrobiła" - argumentował prof. Zybertowicz.
W drugim panelu pt. "Czy daliśmy się wtedy po raz pierwszy podzielić?", który poprowadził Miłosz Lodowski, udział wzięli publicyści Piotr Semka (zdalnie), Rafał Dudkiewicz i Jakub Krupa.
Podczas debaty zaprezentowano także klip przygotowany przez redakcję "Tygodnika Solidarność" promujący nowy przedmiot "Historia i teraźniejszość". (PAP)
gj/ aszw/