Prezydent Bronisław Komorowski z ogromną życzliwością odnosi się do społecznych obchodów 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej; obchody społeczne i państwowe powinny się dopełniać - podkreślił Tomasz Nałęcz, prezydencki doradca ds. historii i dziedzictwa narodowego. W czwartek rano w Warszawie odbędą się uroczystości państwowe związane z 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej. Ofiary UPA upamiętni nowy pomnik na Skwerze Wołyńskim na stołecznym Żoliborzu, pod którym złożone zostaną wieńce i odbędzie się apel poległych.
Własne obchody 70. rocznicy apogeum zbrodni wołyńskiej przygotowują w Warszawie organizacje kresowe. W czwartek po południu odbędzie się m.in. msza św. na Placu Trzech Krzyży, marsz pamięci i koncert na Placu Zamkowym.
Nałęcz zapewnił, że prezydent "z ogromną życzliwością" odnosi się do obywatelskich obchodów 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej. "To jest zrozumiałe, że zwłaszcza rodziny ofiar tej zbrodni są pełne bólu, są pełne żalu, mają prawo do swoich emocji w tej sprawie i wpychanie tych zachowań rodzin ofiar w taki gorset z obchodów państwowych, moim zdaniem nie służyłoby żadnej ze stron" - zaznaczył Nałęcz w rozmowie z dziennikarzami.
Podkreślił, że sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert, który jest gospodarzem czwartkowych uroczystości na Skwerze Wołyńskim w Warszawie "dołoży wszelkich starań", żeby zaprosić na nie rodziny kresowian. "Zresztą kalendarz został tak skomponowany, żeby można było bez kłopotu wziąć udział i w tych uroczystościach państwowych i w tych obywatelskich. Tu nie ma żadnej konkurencji. Jest intencją Kancelarii Prezydenta, żeby te uroczystości się dopełniały" - zapewnił.
Nałęcz zapewnił, że prezydent "z ogromną życzliwością" odnosi się do obywatelskich obchodów 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej. "To jest zrozumiałe, że zwłaszcza rodziny ofiar tej zbrodni są pełne bólu, są pełne żalu, mają prawo do swoich emocji w tej sprawie i wpychanie tych zachowań rodzin ofiar w taki gorset z obchodów państwowych, moim zdaniem nie służyłoby żadnej ze stron" - zaznaczył Nałęcz w rozmowie z dziennikarzami.
Nałęcz mówił też o zbliżającej się wizycie prezydenta na Ukrainie, podczas której Komorowski weźmie udział w obchodach rocznicy zbrodni wołyńskiej. W niedzielę 14 lipca będzie uczestniczył we mszy świętej w katedrze w Łucku. Został na nią zaproszony przez metropolitę lwowskiego arcybiskupa obrządku łacińskiego Mieczysława Mokrzyckiego.
Prezydencki doradca potwierdził, że w obchodach tych nie weźmie udziału prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Władze tego kraju mają reprezentować - według Nałęcza - jeden z wicepremierów Ukrainy i przedstawiciele administracji Janukowycza.
Zapytany co jest powodem nieobecności prezydenta Ukrainy, odpowiedział, że prezydent Komorowski zna te powody. Zastrzegł, że "nie mają nic wspólnego z polityką".
Nałęcz podkreślił, że toczą się prace nad wspólną deklaracją obydwu prezydentów w siedemdziesiątą rocznicę zbrodni wołyńskiej.
"Wierzę głęboko, że uda się takie oświadczenie przygotować, opracować. To nie jest rzecz łatwa. Świadomość historyczna dotycząca tego wydarzenia w Polsce i na Ukrainie, bardzo się różnią. Wystarczy powiedzieć, że prace czterech kościołów nad deklaracją trwały wiele, wiele miesięcy. Prezydent życzliwie temu patronował, wpierał to jak mógł, namawiał do sfinalizowania właśnie takich działań dokumentem, ale przecież do ostatniej chwili praktycznie się ważyły losy tego dokumentu" - mówił Nałęcz.
"Wszystko wskazuje na to, że ten tekst będzie, ale dopóki go nie ma, nie chciałbym dawać stuprocentowej gwarancji" - dodał. Nałęcz podkreślił, że tekst deklaracji Komorowskiego i Janukowycza będzie "w podobnym duchu" co deklaracja zwierzchników Kościołów z Polski i Ukrainy podpisanej w ubiegłym tygodniu.
"Taka jest intencja, żeby do mostu pojednania i porozumienia, które biskupi zbudowali, dołożyć kolejne jeszcze przęsło. Z tym, że ja bym tu nie oczekiwał jakiegoś przełomu, bo nie jest najważniejsze, co mówią politycy, najważniejsze jest jak to oddziałowuje na stan podświadomości milionów Polaków i milionów Ukraińców" - powiedział Nałęcz.
W 2013 r. mija 70. rocznica masowych zbrodni popełnionych przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Kulminacja zbrodni nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 100 polskich miejscowości.
Dla polskich historyków tzw. rzeź wołyńska z lat 1943-44, która swoim zasięgiem objęła także tereny południowo-wschodnich województw II RP, była ludobójczą czystką etniczną liczącą ponad 100 tys. ofiar (są też szacunki mówiące o ok. 120-130 tys. ofiar).
Dla badaczy z Ukrainy zbrodnia ta była konsekwencją wojny Armii Krajowej z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna. Ukraińcy podkreślają, że w czasie II wojny światowej obie strony popełniały zbrodnie wojenne, ponieważ polska partyzantka podejmowała akcje odwetowe. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12, a nawet 20 tys. ofiar, przy czym część ofiar zginęła z rąk UPA za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi. (PAP)
tgo/ ksi/ kma/ mok/ jbr/