Przyglądamy się tożsamości Jakóba. Sprawdzamy, jak ona się zmienia, i to zmienia się w podwójnym sensie - mówi w rozmowie z PAP Beniamin M. Bukowski, zastępca dyrektora ds. artystycznych Narodowego Starego Teatru w Krakowie oraz reżyser „Baśni o wężowym sercu”, której premiera odbędzie się w piątek na Nowej Scenie.
Polska Agencja Prasowa: "Niektórzy żydowscy uczeni powiadają, że każdej nocy świat rozmontowywany jest na części i na nowo składany przez tajemniczego demiurga (…). Zdarza się też, że ta lub owa część świata zapodziewa się gdzieś i znika". Próbujecie złożyć świat "Baśni o wężowym sercu" w całość czy przeciwnie – wybieracie tylko niektóre części, żeby lepiej się im przyjrzeć?
Beniamin M. Bukowski: Niezwykłość książki Radka Raka polega na tym, że posiada mnóstwo wątków i mnóstwo poziomów świata, który jest i światem historycznym, i światem baśniowym, i światem fantasy, światem zapożyczeń literackich. Który właściwie pozwala czytelnikowi wędrować po nim z pewnym rodzajem swobody, dowolności w wybieraniu pewnych wątków i próbą konstruowania sobie w głowie opowieści o wężowym sercu we własny autorski sposób. Siłą rzeczy przy tym ogromie musieliśmy na potrzeby teatru wybrać pewien klucz interpretacji i pewne określone historie, które wpisane są w całość. Wiem, że dla miłośników wszelkich książek takie wybory zawsze są trudne i bolesne.
PAP: Które z nich wybraliście?
B.M.B.: Zdecydowaliśmy się złożyć w całość wątek tożsamości - opowieści o tym, kim Jakób Szela jest, kim nie jest i jak próbuje zrozumieć, kim może się stać i jakie są tego konsekwencje.
PAP: Spektakl podejmie temat drogi głównego bohatera, jego przemiany i spróbowania innego życia?
B.M.B.: Przyglądamy się tożsamości Jakóba. Sprawdzamy, jak ona się zmienia, i to zmienia się w podwójnym sensie. Najpierw psychologicznym, ponieważ poznajemy Jakóba jako młodego chłopca, który jest półsierotą, nie do końca wie, skąd pochodzi, który jako chłop właściwie poza imieniem niewiele posiada w świecie opartym na pańszczyźnie i społecznym wykluczeniu. I który zmienia się wraz z kolejnymi ludźmi, których spotyka na swojej drodze, z kolejnymi konfrontacjami, stratami, miłościami. Jest tam oczywiście ta druga przemiana. Nie chcę psuć zabawy tym, którzy nie czytali książki i chcą się dowiedzieć, co się wydarzy w świecie wężowego serca na naszym spektaklu, natomiast faktycznie ta przemiana ma również magiczny, kabalistyczny charakter i pozwala się panu i chłopu przejrzeć nawzajem we własnych tożsamościach i poczuć, co to znaczy być tą osobą na drugim krańcu drabiny społecznej.
PAP: Z jednej strony pojawia się temat tożsamości chłopów i nierówności szans, które są częścią historii. Z drugiej strony opowiadasz o magicznym świecie wykreowanym przez Raka. Na scenie również zaistnieją obok siebie magia i historia?
B.M.B.: Dla nas to chyba był największy walor i niezwykłość tej książki. Dzięki temu, tak myślę, odniosła ten fenomenalny sukces – zdobyła "Nike", jest szeroko komentowana przez krytyków literackich, komentatorów politycznych, a z drugiej strony jest książką, która fantastycznie oddziałuje na czytelnika. Tak, zachowujemy to przeświadczenie, że splecenie powieści fantasy i baśni z naszą historią, i to jej trudnym wątkiem, do którego kultura polska obsesyjnie powraca od Wyspiańskiego, przez Jasińskiego aż po Pawła Demirskiego, czyli wątkiem krwawego chłopskiego buntu przeciwko wyzyskowi ze strony panów oraz napięcia pomiędzy dwoma tożsamościami – że ono pozwala w ogóle postawić pytanie o tożsamość i zrobić to w taki sposób, żeby czytelnika, w naszym wypadku widza, przeprowadzić przez wszystkie meandry naszej pamięci o przeszłości.
PAP: Mówisz więc nie tylko o osobistej tożsamości bohatera, ale szerzej, tożsamości społecznej i politycznej.
B.M.B.: Tak, tożsamości, która w formie narracji, której uczymy się w szkołach czy tej, która nam towarzyszy w książkach historycznych, jest wciąż tożsamością opowiadaną z perspektywy – jeśli myślimy o zamierzchłych czasach – szlacheckiej, jeżeli myślimy o bliższych czasach – inteligenckiej. Natomiast z drugiej strony każdy z nas, właściwie w większości, ma jednak tożsamość chłopską. Towarzyszy nam świadomość, że może coraz mniej, ale że nadal tą tożsamość dziedziczymy. I że dziedziczenie majątków, wykształcenia, dziedziczenia przywilejów - nawet z tą wyrwą w postaci II wojny światowej i PRL-u - ciągle ma swoje konsekwencje względem tego, kim jesteśmy, jaki start mamy w życiu czy nawet jaki światopogląd dziedziczymy po swoich przodkach. Wstydliwość i przemilczenie tożsamości chłopskiej, które towarzyszyło nam w Polsce przez długie lata, mówienie o tym, że dokonało się – mówiąc językiem socjologii – awansu klasowego poprzez trafienie do miasta, skończenie uniwersytetu, podjęcie w mieście pracy, jest czymś, z czym wielu rówieśników czy zwłaszcza przedstawicieli starszych pokoleń musi się mierzyć. W tym sensie przypominanie chłopskiej tożsamości, umacnianie jej, wpisywanie w narrację historyczną i stworzenie dla niej pewnego mitu, rodzaju legendy, jest bardzo ważną pracą. Teraz podejmuje ją szereg autorów, a Radek Rak, jako jeden z nielicznych w postaci nie literatury naukowej czy popularnonaukowej, ale powieści.
PAP: "Baśnią" Rak próbuje stworzyć na nowo mitologię Galicji. Opowiadanie i sama potrzeba snucia tej opowieści jest tematem spektaklu?
B.M.B.: Zdecydowanie, sama przejęta od Raka i powracająca wielokrotnie fraza "powiadają, że" wskazuje na pewne gawędziarstwo, snucie baśni, dokopywanie się do własnej tożsamości. Ale pokazuje też, jak bardzo "Baśń…" zakorzeniona jest w innych tekstach kultury – od bardzo żartobliwie wplecionych cytatów z innych dzieł fantasy, przez pastisz Sienkiewicza, po teksty biblijne i wierzenia ludowe. Jest to kolejna warstwa powieści o tożsamości. Radek Rak tworzy powieść mitologiczną, to znaczy o micie założycielskim tego, kim jesteśmy. Dla nas w tej pracy było bardzo ważne, że Jakób jest zdecydowanie mniej postacią historyczną, a dużo bardziej "everymanem", który jak – mówiąc językiem biblijnym – Adam jest protoplastą naszej historii opowiedzianej z perspektywy chłopskiej.
PAP: Czy to oznacza, że na scenie nie zobaczymy bohaterów odzwierciedlających postaci historyczne, ale raczej pewne archetypy i symbole?
B.M.B.: Ze względu na ograniczenie się do głównego wątku z postaci stricte historycznych tak naprawdę poza wzmiankami pojawi się tylko Jakób Szela i Wiktoryn Bogusz, natomiast reszta to albo postaci chłopskie, czyli ci, którzy w historii nie mają imienia, albo postaci fantastyczne. Natomiast rzeczywiście pewnym kluczem dla nas i przewodnikiem była teoria archetypów Junga. To dlatego, że droga Jakóba jest klasyczną drogą bohatera, związaną ze zdobywaniem doświadczenia, budowaniem własnej tożsamości, podróżą mającą go przemienić. Spotyka on na swojej drodze bohaterów, którzy są klasycznymi postaciami archetypicznymi z psychoanalizy Junga. Chodzi o różnego rodzaju przeciwników, sobowtórów, mędrców, przewodników, różnego rodzaju Animy pozwalające mu dojrzeć, zrozumieć siebie i rzucić się w niebezpieczeństwo życia. W tym sensie jest to na pewno baśń, parabola, że poza Jakóbem Szelą te postaci są nie tylko zewnętrznymi bytami, ale fragmentami własnej tożsamości, w której Szela się przegląda.
Premiera spektaklu pt. „Baśń o wężowym sercu” według powieści Radka Raka odbędzie się w piątek na Nowej Scenie Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Wystąpią: Magda Grąziowska, Paulina Kondrak, Zbigniew W. Kaleta, Grzegorz Mielczarek, Beata Paluch, Łukasz Stawarczyk i Łukasz Szczepanowski.
Rozmawiała: Julia Kalęba (PAP)
autorka: Julia Kalęba
juka/ dki/