Trwająca na Ukrainie wojna była tematem przemówień laureatów Pokojowej Nagrody Nobla z Ukrainy oraz Rosji. „To nie jest walka między dwoma państwami, ale starcie systemu autorytarnego oraz demokracji” – mówiła w Oslo Ołeksandra Matwijczuk z ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich.
Matwiejczuk wraz z Janem Raczyńskim z rosyjskiego stowarzyszenia dokumentującego zbrodnie stalinowskie Memoriał oraz Natalią Pieńczuk, żoną białoruskiego opozycjonisty Alesia Bialackiego, odebrali w sobotę w Oslo złote medale oraz dyplomy. Przewodnicząca komitetu noblowskiego nazwała laureatów "mistrzami pokoju", którzy różnymi środkami, mając wspólny cel, przynieśli ludzkości największe dobro.
W swojej przemowie Matwiejczuk zwróciła uwagę, że Ukraina otrzymuje Pokojową Nagrodę Nobla podczas wojny rozpętanej przez Rosję. "Ta wojna trwa już osiem lat, dziewięć miesięcy i 21 dni" - przypomniała Matwijczuk.
Matwijczuk oskarżyła demokratyczne kraje o przymykanie oczu na zajęcie w 2014 roku Krymu przez Rosję oraz zbrodnie popełniane w przeszłości przez wojska rosyjskie w różnych krajach. "Demokratyczny świat przyzwyczaił się do ustępowania dyktatorom" - stwierdziła.
Zauważyła, że ukształtowany po II wojnie światowej system pokoju oraz bezpieczeństwa nie funkcjonuje. Według Matwijczuk ONZ pozwala na nieuzasadnione pobłażanie niektórym państwom.
Laureatka zwróciła się do słuchaczy, którymi była m.in. norweska rodzina królewska, o "nazywanie rzeczy po imieniu". "Pokoju nie osiąga się, gdy atakowany kraj składa broń, to jest okupacja. Nie pozwólmy na zabijanie i torturowanie ludzi na terytoriach okupowanych. Życie ludzkie nie może być politycznym kompromisem" - podkreśliła w swoim przemówieniu Matwijczuk.
Noblowską mowę zakończyła wezwaniem o solidarność. "Nie trzeba być Ukraińcem, aby wspierać Ukrainę. Wystarczy być człowiekiem".
Przewodniczący Memoriału Jan Raczyński w swojej przemowie przyznał, że członków stowarzyszenia nurtuje pytanie, czy zasługują na Pokojową Nagrodę Nobla. "Próbowaliśmy udokumentować zbrodnie z przeszłości i teraźniejszości. Ale czy udało nam się zapobiec katastrofie, która wydarzyła się 24 lutego (pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę przyp. PAP)?" - pytał Raczyński. Przyznał, że ogromny ciężar, jaki działacze Memoriału czują po tym dniu, stał się jeszcze większy po otrzymaniu Pokojowej Nagrody Nobla. (PAP)
zys/ tebe/