Marek Jackowski był prawdziwym rockmanem, ze wszystkimi tego blaskami i cieniami. I taka też musiała być moja książka o nim: punkrockowa, bezkompromisowa. Jest w tym i opowieść o Korze, bo wspólnie tworzyli Maanam – mówi PAP Anna Kamińska, autorka biografii pt. „Głośniej! Historia twórcy Maanamu”. W tym roku minęło 10 lat od śmierci artysty.
Anna Kamińska jest autorką wielu bestsellerowych biografii, m.in. Wandy Rutkiewicz i Simony Kossak. Tym razem opisała życie Marka Jackowskiego – kompozytora i gitarzysty, założyciela i lidera Maanamu, wieloletniego męża i partnera artystycznego Kory. Stworzyła reportersko-biograficzną historię chłopca z warmińskiej wioski, którego szlak wiódł przez krakowską Piwnicę pod Baranami, zespoły Anawa i Osjan po gigantyczny sukces z Maanamem, za który przyszło mu jednak zapłacić wysoką cenę.
„Książka powstawała szybko, w rockandrollowym tempie. Dwa lata to niewiele na poznanie i opisanie czyjegoś życia i jego najbliższych: trzech żon, nie tylko Kory, sześciorga dzieci, które wychowywał, czy siostry Marka, w pewnym okresie narzeczonej Władysława Hasiora, która pomogła mu nieraz w karierze muzycznej. Udało się jednak dotrzeć także do mnóstwa nowych faktów na temat Kory, nigdy nieupublicznionych, związanych choćby z jej trudnym charakterem. Książka zaczyna się zresztą od awantury z jej udziałem przed jednym z koncertów Maanamu” – wyjaśnia PAP Anna Kamińska.
„O niektóre dokumenty starałam się po kilka miesięcy, bo tyle trwało uzyskanie odpowiednich zgód formalnych. Chodzi oczywiście o ochronę danych osobowych. Na przykład ostatnia z żon musiała notarialnie potwierdzić swoją zgodę na wyciągnięcie przeze mnie pewnych dokumentów z dawnej pracy ojca Marka Jackowskiego i wtedy dopiero uzyskałam do nich dostęp” – zaznacza autorka.
Biografka dotarła m.in. do Bundesarchiv w Niemczech, które przechowuje dokumenty z czasów II wojny światowej. Dzięki temu poznajemy fakty, o których sam Jackowski nigdy nie opowiadał w wywiadach, związane z wojennymi losami ojca.
„Udało mi się potwierdzić, że ojciec Marka Jackowskiego walczył w bitwie pod Stalingradem, po tym, gdy został siłą wcielony do Wehrmachtu jako Warmiak, walczący o polskość, mieszkający przed II wojną w Prusach Wschodnich. Ojciec Marka ukrywał się w czasie wojny, ale złapało go gestapo i siłą wcieliło do wojska. Wrócił z frontu z raną w nodze, lekarze uznali, że nie nadaje się do dalszej walki. Zapewne dzięki temu przeżył i wrócił do domu. A po wojnie z kolei zdarzyło się tak, że trafił do więzienia, ale to już związane jest z jego pracą zawodową” – wyjaśnia autorka.
W książce wypowiadają się m.in. Robert Gawliński wraz z żoną, którzy mieszkali niegdyś u Jackowskiego, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Neil Black – brytyjski producent muzyczny, Milo Kurtis, John Porter oraz inni muzycy, którzy w różnych okresach grali w Maanamie. Po raz pierwszy publicznie mówi o Marku jego druga żona, a także syn Kory i Kamila Sipowicza, którego wychowywał Jackowski oraz wielu artystów i przyjaciół muzyka.
„Marek Jackowski miał bardzo intensywne życie. Gdy zaczął się Maanam, koncerty, życie w trasie, alkohol, a wraz z nim i uzależnienie – żył w obłędnym tempie i robił rzeczy, których potem się wstydził, i je tabuizował. Osiągnął sukces, a potem spektakularny upadek, gdy Kora wystawiła mu walizki przed drzwi, a potem wpadł w długi i tułał się po różnych miejscach, niczym bezdomny. Dlatego ta historia jest taka ciekawa, pełna wzlotów i upadków. To przecież Marek Jackowski zaprosił Korę do swojego zespołu, a potem, gdy uległ wypadkowi, Kora wyrzuciła go z jego własnego zespołu. Zgodnie z wyznawaną zasadą +chore kotki za drzwi+. To opowieść będąca obroną pewnego rodzaju wrażliwości, klasy i elegancji, jaka cechuje wielkie osoby, pozostające w cieniu” – wyznaje Kamińska.
„Jego los tułacza, śpiącego na kożuchu w cudzych domach i sama jego droga do sukcesu, do bycia kompozytorem, liderem Maanamu, dzięki któremu Kora stała się ikoną, jest nieoczywista. Marek Jackowski pochodził ze wsi, wychowywał się w pegeerze, w którym pracowali jego rodzice. Byłam w jego rodzinnej wsi i spotkałam jego kolegów. Zdałam sobie na miejscu sprawę, że mój bohater odbył długą, krętą i pełną przeszkód drogę, by stać na scenie” – zaznacza.
Przyszły muzyk miał ambicje, był też dopingowany przez muzykalną i wymagającą matkę (karierę muzyczną jej brata przerwała wojna). Jackowski poszedł do liceum w Olsztynie, gdzie zaczął muzykować, po maturze rozpoczął studia w Łodzi, gdzie wybrał anglistykę. Potem trafił do Krakowa.
„Miał szczęście do ludzi, którzy go wspierali na różnych etapach życia, był zdolny oraz bardzo pracowity. Angielskiego uczył się z piosenek słuchanych w Radiu Luxemburg. Sam je tłumaczył. Był samoukiem, nigdy nie skończył żadnej szkoły muzycznej. Kochał grać, komponować, pracować z Korą, co nieraz było dla niego wręcz toksyczne. Chciał widzieć, jak na jego piosenki reaguje publiczność, choć mógł robić w życiu wiele innych rzeczy. Chciał i umiał budować legendę swojego zespołu, był świetnym PR-owcem, zależało mu, by tworzyć melodie, które zostaną z nami na lata” – opowiada Kamińska.
Jackowski do końca pozostał w cieniu Kory, ale okazuje się, że to on był prawdziwym liderem i szefem grupy.
„To on założył Maanam i pisał jego historię, na początku sam, a potem z Korą. To on prowadził próby, dobierał muzyków, czuwał nad wszystkim w studiu, a na koncertach prowadził zespół niczym dyrygent. Kora nie była liderką Maanamu, jak pisze wielu dziennikarzy, tylko frontmenką. W książce obalam różne mity na temat Maanamu. Nie ma np. czegoś takiego jak +muzyka Kory+, to Marek był kompozytorem i wraz z muzykami tworzył muzykę Maanamu. Kora pisała teksty i odśpiewywała to, co Marek jej zanucił. To on musiał się dostosować do Kory, bo ona nie potrafiła napisać tekstu do muzyki. Marek też miał charyzmę, ale nie taką jak Kora, która dominowała otoczenie. Wzbudzał szacunek muzyków swoją siłą spokoju i cieszył się ogromnym autorytetem muzycznym i zaufaniem. Był szalenie empatyczny na scenie, to znaczy, że nie skupiał się na solowych popisach, lecz dawał przestrzeń każdemu z muzyków”.
Jak tłumaczy autorka biografii, głównymi tematami w twórczości Maanamu były miłość i zdrada – nieprzypadkowo.
„W życiu Marka Jackowskiego było wiele kobiet i one wypowiadają się w książce. Kora również miała swoje historie. Gdy jeszcze trwało ich małżeństwo, nawiązała romans z Kamilem Sipowiczem. Długo żyli z sobą we troje. Z nim także rozmawiałam. Cieszę się najbardziej, że porozmawialiśmy z Szymonem Sipowiczem, którego Marek wychowywał, wiedząc, że nie jest jego ojcem. Szymon dowiedział się o tym jako 10-latek. Najpierw nie wiedział, czy ze mną rozmawiać, ale w końcu się zgodził i jednak się otworzył” – wspomina Kamińska.
„To niezwykłe, że mimo tego burzliwego życia osobistego Marek i Kora nadal tworzyli zespół, najpierw docierając się po rozwodzie niczym żołnierze, wracający do domu z traumą. Okazało się, że są tandemem idealnie dopasowanym i tylko tworząc wspólnie – ona teksty, on muzykę – robią rzeczy wielkie. Żadnemu z nich nie udało się przy solowych projektach uzyskać niczego na miarę Maanamu” – ocenia pisarka.
Ważne miejsce w biografii muzyka zajmuje jego uzależnienie alkoholowe i walka z nałogiem, trwająca wiele lat. A także drugi nałóg, tzw. zastępczy, gdy stał się marszandem i uzależnił od handlu dziełami sztuki.
„Alkohol miał na niego oczywiście destrukcyjny wpływ. Marek bywał wyrzucany z domu i mieszkał po hotelach, gdzie potrafił się zamknąć i pić przez dwa tygodnie, doprowadzając do skrajnego wyczerpania organizmu i wezwania karetki pogotowia. Kilka razy w szpitalach ratowano mu życie. Okres życia z jego drugą żoną był szczególnie dramatyczny, bo tam dochodziło również do przemocy. Kogoś uderzył, kogoś upił. Ja postanowiłam nie cenzurować tego wszystkiego. Uważam, że o rockmanie nie można pisać w inny, ugrzeczniony sposób. Takie było jego życie i taka jest o nim książka” – podsumowuje Kamińska.(PAP)
Autor: Przemek Skoczek
sko/ skp/ dki/