"Kultura, ale też nauka zapłaciły wysoką cenę. W uczelniach wyższych i wielu instytucjach doszło do czystek personalnych, często pod pretekstem walki z syjonizmem, ale ofiarami padały nie tylko osoby pochodzenia żydowskiego" - tak o znaczeniu marca 1968 mówi prof. Mirosław Szumiło z UMCS.
PAP: Kto skorzystał na marcu 68 roku?
Mirosław Szumiło: Początkowo wyglądało na tym, że największe korzyści odniesie Mieczysław Moczar, ale ostatecznie z całej tej sprawy obronną ręką wyszedł Edward Gierek. Wzmocnił swoją pozycję i w 1968 roku stał się właściwie jedynym kandydatem do schedy po Władysławie Gomułce. Moczar został wprawdzie sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR, co formalnie oznaczało awans, ale już wkrótce potem się okazało, że utracił realną władzę. Gomułka odebrał mu bowiem kierownictwo resortu spraw wewnętrznych i zainstalował tam swojego zaufanego człowieka, Kazimierza Świtałę. Zaraz po marcu mogło się wydawać, że Moczar wciąż się liczy w rozgrywce o władzę, bo na różnych stanowiskach zasiadali kojarzeni z nim ludzie. Zdarzało się jednak, że były to jednak osoby lojalne przede wszystkim wobec Gierka, co w 1970 roku pomogło „sztygarowi” w objęciu stanowiska pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego. Bardzo ważną rolę w tym odegrał np. Stanisław Kania, od końca 1968 r. kierownik Wydziału Administracyjnego KC PZPR. Gomułka utrzymał się u władzy, choć część PZPR-owskich elit już w 1968 roku była gotowa zastąpić go Gierkiem.
Gomułka nie cieszył się już w tamtym momencie dużym poparciem, ale Leonid Breżniew docenił jego zdecydowany udział w tłumieniu Praskiej Wiosny. W sprawach polskich Moskwie najbardziej zależało na powstrzymaniu mającego opinię „narodowego komunisty” Moczara. Gierek się do tego zadania nadawał, ale na Kremlu uznano, że jego moment jeszcze nie nadszedł.
PAP: Ten jednak postanowił cierpliwie poczekać. Dlaczego?
Mirosław Szumiło: Bo musiałby władzą w jakimś stopniu się podzielić z Moczarem. Uznał więc, że czekanie mu się politycznie opłaci. Tak naprawdę jednak wszystko zależało od Moskwy, a ta wtedy skupiała uwagę na Czechosłowacji. Gomułka nie cieszył się już w tamtym momencie dużym poparciem, ale Leonid Breżniew docenił jego zdecydowany udział w tłumieniu Praskiej Wiosny. W sprawach polskich Moskwie najbardziej zależało na powstrzymaniu mającego opinię „narodowego komunisty” Moczara. Gierek się do tego zadania nadawał, ale na Kremlu uznano, że jego moment jeszcze nie nadszedł.
PAP: Nalegający na zbrojną interwencję Układu Warszawskiego w Czechosłowacji Gomułka jakby zapomniał o tym, że dwanaście lat wcześniej sam stał wobec takiej samej groźby jak Dubček.
Mirosław Szumiło: Tak, ale tych sytuacji mimo wszystko nie da się z sobą porównać, a poza tym Gomułka rzeczywiście wierzył, że w Czechosłowacji nie chodzi o „socjalizm z ludzką twarzą”. Bał się Niemiec i Niemców i tego, że kosztem Polski i ponad głowami Polaków Moskwa zechce jakoś się dogadać z Niemcami. Warto przypomnieć, że było to jeszcze przed normalizacją polsko-niemieckich stosunków.
PAP: W pewnym stopniu sygnałem do marca było przemówienie Gomułki z 19 czerwca 1967 roku, w którym padło słynne określenie o piątej kolumnie. Eksplozja nastąpiła jednak dopiero kilka miesięcy później. Dlaczego?
Mirosław Szumiło: Jeśli uznać wydarzenia marca nie tylko za zryw wolnościowy, ale też za przesilenie w elicie PRL-owskiej władzy, to Mieczysław Moczar, który aspirował do najwyższych stanowisk, w połowie 1967 roku nie był jeszcze w pełni gotowy do tej rozgrywki. Jego pozycja wzmocniła się za sprawą niektórych zmian personalnych dokonanych w końcu roku, takich jak na przykład objęcie stanowiska pierwszego sekretarza Komitetu Warszawskiego PZPR przez Józefa Kępę.
PAP: Czy tylko Moczar pociągał za partyjne sznurki?
Mirosław Szumiło: Stojący na czele tak zwanej grupy partyzantów Moczar współpracował przez kilka lat z Gierkiem, ale był to sojusz chwiejny, w którym każdemu zależało na przechytrzeniu konkurenta. Pozycję Moczara pozornie wzmocniło mianowanie ambasadorem w Moskwie życzliwego mu Jana Ptasińskiego, ale Gierek miał swoje własne kanały kontaktu z Kremlem.
PAP: I w odróżnieniu od Gomułki i Moczara w marcu nie został zapamiętany z antysemickiej retoryki.
Mirosław Szumiło: Wygłosił za to w Katowicach pamiętne słowa o śląskiej wodzie, która pogruchocze kości tym, którzy odważą się mącić. W ten sposób budował swój wizerunek silnego człowieka – przywódcy, a był do tamtego czasu kojarzony głównie jako gospodarz najważniejszego przemysłowego województwa. Swoją drogą mniej znany jest fakt, że Gierek za te słowa o gruchotaniu kości w późniejszym okresie przepraszał.
Większość społeczeństwa polskiego nie miała pojęcia o tym, co zaszło w marcu. Robotników wielkomiejskich zakładów zmuszano wprawdzie do uczestniczenia w wiecach, w trakcie których pojawiały się te wypisane na dykcie hasła z poparciem dla „towarzysza Wiesława” i nawołujące „Syjoniści do Syjamu”, ale to dobrze ilustruje stan nikłej wiedzy.
PAP: Jakie były skutki marca dla polskiej kultury?
Mirosław Szumiło: Kultura, ale też nauka zapłaciły wysoką cenę. W uczelniach wyższych i wielu instytucjach doszło do czystek personalnych, często pod pretekstem walki z syjonizmem, ale ofiarami padały nie tylko osoby pochodzenia żydowskiego. Miejsce uznanych naukowców zaczęli zajmować ludzie bez dorobku, za to posłuszni wobec władz, tak zwani docenci marcowi. Zaostrzona została cenzura. Dotkliwe były też skutki emigracji, bo choć trudno uznać ja za masową, to emigrowali głównie przedstawiciele inteligencji. Na marginesie warto dodać, że jednych władze z Polski wypychały, ale zdarzały się też wypadki, gdy odmawiano zgody na wyjazd. Nie dotyczyło to wyłącznie osób mających dostęp do tajemnic, ale dysponujących np. informacjami o funkcjonowaniu systemu.
PAP: A co marzec zmienił w stanie społecznej świadomości o tym systemie?
Mirosław Szumiło: Większość społeczeństwa polskiego nie miała pojęcia o tym, co zaszło w marcu. Robotników wielkomiejskich zakładów zmuszano wprawdzie do uczestniczenia w wiecach, w trakcie których pojawiały się te wypisane na dykcie hasła z poparciem dla „towarzysza Wiesława” i nawołujące „Syjoniści do Syjamu”, ale to dobrze ilustruje stan nikłej wiedzy. A na wsi generalnie nie wiedziano o Marcu'68 nic. Owszem, pod koniec rządów Gomułki narastało niezadowolenie w całym społeczeństwie, ale wynikało ono z podwyżek cen i trudnych warunków życia. Ludzie byli już Gomułką zmęczeni, co w końcu część niechętnego mu aparatu partyjnego wykorzystała do pałacowego zamachu stanu.
Prof. dr hab. Mirosław Szumiło, pracownik naukowy Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, główny specjalista w Instytucie Pamięci Narodowej. (PAP)
Rozmawiał Józef Krzyk (PAP)
jkrz/ aszw/