Na Kaszubach w Wielki Piątek - tzw. Płaczëbóg obowiązywał bardzo ścisły post, a miejscami kultywowano archaiczny obyczaj biczowania się, smagania domowników rózgą agrestu lub jałowca - przypomniał kaszubskie zwyczaje w rozmowie z PAP Bartosz Stachowiak z Muzeum – Kaszubskiego Parku Etnograficznego we Wdzydzach.
„Dawniej na Kaszubach pierwsze dni Wielkiego Tygodnia poświęcano na prace w gospodarstwie - bielono ściany, sprzątano obejście i domostwo, wymiatano śmieci poza obręb zagrody w rytualny sposób, tak, aby nikt nie zauważył uwalniając magicznie domostwo od pcheł i robactwa, które miało przenieść się do obejścia sąsiada” - mówił PAP pracownik Muzeum – Kaszubskiego Parku Etnograficznego im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Bartosz Stachowiak.
„Na Kaszubach nie było nigdy tradycji zdobienia jajek wzorami, jak w innych regionach Polski. Zachował się natomiast bardzo archaiczny zwyczaj barwienia skorupek jaj na kolor czerwony – ochronny.”
Podkreślił, że Wielki Czwartek uważany był za najodpowiedniejszą porę do siania, sadzenia kwiatów oraz młodych drzewek. Tego dnia zwykle gotowano i barwiono jaja. „Na Kaszubach nie było nigdy tradycji zdobienia jajek wzorami, jak w innych regionach Polski. Zachował się natomiast bardzo archaiczny zwyczaj barwienia skorupek jaj na kolor czerwony – ochronny” - wyjaśniał. Dodał, że stosowano także barwę niebieską, zieloną i brązową, uzyskiwaną z barwników naturalnych (cykorii, łupin cebuli, oziminy, kory dębu, olchy lub brzozy) lub z kolorowych opakowań papierowych z np. kaw zbożowych.
Na Kaszubach w Wielki Piątek obowiązywał bardzo ścisły post, a miejscami kultywowano archaiczny obyczaj biczowania się, smagania domowników rózgą agrestu lub jałowca – tzw. Płaczëbóg.
Stachowiak podkreślił, że popularna obecnie wielkanocna potrawa, jaką jest żur pozostał z nami jako swoiste wspomnienie postu. „W przeszłości w niektórych rejonach Kaszub w okresie Wielkiego Tygodnia urządzano obrzędowe chowanie żuru jako pożegnanie tej powszechnie spożywanej w czasie Wielkiego Postu potrawy. Wówczas to młodzież wśród ogólnej uciechy rozbijała garnek z żurem najczęściej na plecach jednego z uczestników pochodu” - tłumaczył.
W Wielką Sobotę rozpalano i święcono nowy ogień oraz poświęcano symboliczne jadło w postaci święconki. Stachowiak zaznaczył, że dziś jest to zwyczaj powszechny, ale jeszcze na początku XX wieku praktykowany był głównie w dworach szlacheckich i chałupach co zamożniejszych gburów (gburzy lub gburowie - na Pomorzu w XV-XIX wieku gospodarze, zamożni chłopi, posiadający własne duże gospodarstwa tzw. gburstwa - PAP). Natomiast uboga ludność z koszyczkami napełnionymi świątecznym jadłem ustawiała się przy przydrożnych kapliczkach oczekując przejazdu księdza, który przy okazji świecił i te pokarmy.
„Na Kaszubach ów pradawny obyczaj polegał na chłostaniu dziewcząt i kobiet przez młodzież męską gałązkami brzozowymi, czasem z dodatkiem jałowca.”
Jednym z ważniejszych obrzędów praktykowanych na Kaszubach jeszcze w latach międzywojennych była rytualna kąpiel w wodzie źródlanej, rzecznej lub jeziornej. „Wierzono, że tzw. >>Jastrowô woda<< nabiera magicznej mocy przed wschodem słońca w Niedzielę Wielkanocną - chroni przed chorobami oczu i skóry, poprawia urodę i zachowuje nieprzemijającą świeżość. Ablucji dokonywano zachowując całkowitą ciszę i powagę” - powiedział.
W Wielkanoc odbywały się w kościołach uroczystości religijne Zmartwychwstania Pańskiego. Rozmówca PAP dodał, że niektórzy badacze zanotowali, iż post obowiązywał jeszcze przed południem. Rano spożywano prażone ryby i śliwki z kluskami. Natomiast w południe, w zależności od zamożności rodziny, podawano prażnicę czyli jajecznicę na słoninie, kiełbasy, szynkę, gotowane jaja, ciasta drożdżowe uformowane w malownicze baby. Stół zdobił baranek z masła, a rodzina dzieliła się poświęconym jajkiem.
W Poniedziałek Wielkanocny rozpoczynał się dingus zwany również „dëgusa”. „Na Kaszubach ów pradawny obyczaj polegał na chłostaniu dziewcząt i kobiet przez młodzież męską gałązkami brzozowymi, czasem z dodatkiem jałowca” - wyjaśnił ekspert. Dodał, że wykupem dla „dëgowników” były jajka, kiełbasa, ciasto lub kilka groszy.(PAP)
autor: Piotr Mirowicz
pm/ dki/