Oprócz przemysłowych zastosowań sitodruk ma swoje miejsce w świecie sztuki, tradycyjnych technik graficznych, technik grafiki artystycznej - powiedziała PAP Estera Mrówka, artystka i asystentka w Pracowni Sitodruku i Barwienia Tkanin Uniwersytetu SWPS.
PAP: Na czym polega sitodruk?
Estera Mrówka: To technika druku. Dla mnie to technika artystyczna, ale może być też używana przemysłowo, na przykład w branży tekstylnej do nadruku różnego rodzaju grafik na koszulki. Ma też swoje miejsce w świecie sztuki, tradycyjnych technik graficznych, technik grafiki artystycznej.
Sitodruk powstaje za pomocą naciągniętej na ramkę siatki, na której jest wzór - cały mechanizm daje możliwość wielokrotnego wydrukowania wzoru. Działa podobnie jak szablon, ale on ma zazwyczaj jednorazowe zastosowanie, a w sitodruku możemy wielokrotnie użyć przygotowanej matrycy. Korzenie ma w Japonii, gdzie używano tej techniki do nadruku na kimonach. Chciano sprawić, aby kimona były bardziej dostępne, spopularyzować je i upowszechnić. Wcześniej malowano je ręcznie, a więc były drogie. Sitodruk jest medium, które pozwala sztuce być bardziej dostępną.
PAP: Jak sitodruk współgra z rzeczywistością świata sztuki? Gdzie jest jego miejsce?
E.M.: To jest wspaniałe zjawisko, przez to, że cechą grafiki jest powtarzalność. Jeżeli artysta na przykład maluje czy rysuje utwór artystyczny, to ma tylko jedną kopię. Czy jest to obraz, rysunek, czy mural, to powstaje jedna sztuka, a sito czy inne techniki graficzne dają możliwość powielenia, zwielokrotnienie dzieła. Jest to technika ręczna, wciąż mająca rangę dzieła sztuki, ale pozwala na posiadanie wielu kopii.
PAP: Czy to znaczy, że sitodruk zawsze jest sztuką?
E.M.: Nie. Może być tylko medium odpowiadającym na potrzebę powielenia. Może być używany, tak jak mówiłam, w przemyśle czy nawet w kolportażu ulotek, magazynów, zinów.
PAP: Powstają cykliczne wydarzenia, jak na przykład Selfisz, na których można sobie zrobić własną koszulkę z różnymi nadrukami metodą sitodruku. Czy robienie sitodruków można nazwać działaniem wspólnotowym? Czy jest to element eventu, gdzie spotykają się zupełnie obce osoby?
E.M.: To zależy od osób prowadzących wydarzenie. Eventy takie jak Selfisz mają ogromne znaczenie dla propagowania sztuki czy konkretnych artystów i są ważnym punktem na mapie zarówno artystycznej, jak i wspólnotowej. Przychodzi mi na myśl instytucja - pracownia Kwiaciarnia Grafiki, która robi sporo wydarzeń takich jak „sito na żywo”, gdzie uczestnicy mogą użyć rakla (narzędzie do zgarniania farby - PAP), wydrukować tę grafikę na koszulce. Zdecydowanie ma to znaczenie spajające, propagujące sztukę. Misją Kwiaciarni Grafiki jest propagowanie idei druku razem, DIY (Do It Yourself – PAP) oraz sztuki dostępnej.
PAP: Często widzimy osoby, które treścią grafiki na koszulkach pokazują przynależność społeczno-polityczną. Czy sitodruk jest techniką wykorzystywaną do tworzenia takich identyfikacji, czymś, co wchodzi w obieg społeczny?
E.M.: Też. Wiele akcji druku na żywo zdecydowanie jest, oczywiście w zależności od instytucji, polityczno-opiniotwórczych. Dla mnie sama idea sitodruku jest formą demokratyzacji sztuki, daje pole do wyrazu.
PAP: Te wydarzenia przyciągają wielu młodych ludzi. Czy to jest zjawisko generacyjne? Czy jest to jedynie zabawa młodzieży z większych miast?
E.M.: Ciekawe pytanie! Trudno mi na nie odpowiedzieć. Na pewno jest to zjawisko środowiskowe, mocno zauważalne w Warszawie. Instytucje, które robią sitodruki, są związane z kręgami być może bardziej lewicującej młodzieży. Są bardziej otwarte.
W dobie obrazkozy, która nas atakuje w telefonach, smartfonach i komputerach, ulica, plakat czy koszulki, które też są swego rodzaju plakatem, tylko mobilnym, wracają do łask. Tak dużo dzieje się w naszym telefonie, działają algorytmy, które nas profilują, że ulica znów staje się igiełką, która może przebić nasz bąbelek. Często możemy się na niej spotkać z czymś, co jest spoza naszego algorytmu. Drukowanie plakatów czy koszulek techniką sitodruku, które "chodzą po ulicy", jest dla mnie takim czymś.
PAP: Sitodruk jest wykorzystywany także komercyjnie. Jakie ma znaczenie biznesowe? Czy jest wykorzystywany dlatego, że jest modny? Czy dlatego, że jest tani w produkcji?
E.M.: Jeśli chodzi o nadruk na koszulkach, pewnego rodzaju wzory rzeczywiście najbardziej opłaca się robić w technice sitodruku, ponieważ farba wodna, której się w niej używa, jest trwała. Przy średnim nakładzie jest to metoda najbardziej wydajna, efektywna i trwała w stosunku do ceny.
PAP: A jakie widzisz perspektywy dla tej techniki? Sitodruk pozostanie w niszy czy przejdzie do mainstreamu?
E.M.: Zależy, co to jest mainstream.
PAP: Tak, to trzeba sobie zdefiniować. Mówiłaś, że bardziej widzisz sitodruk u lewicującej młodzieży w Warszawie. To raczej nisza.
E.S.: Jeśli chodzi o robienie nadruków na koszulki podczas eventów, to tak, dlatego że ma to korzenie w ruchach wolnościowych, jeszcze z poprzedniego systemu.
PAP: Patrzymy na sitodruk też jako sztukę, niekoniecznie tylko w kontekście przemysłowym. Twoim zdaniem zyskuje ona popularność wśród artystów?
E.M.: W sztuce ma i będzie mieć zastosowanie. Dzięki niej artyści mogą powielić swoje prace i na przykład sprzedać je w bardziej dostępnej cenie na rynku sztuki. Powielanie i upowszechnianie danego dzieła będzie miało miejsce zawsze. To na pewno nie jest moda.
PAP: A wchodzi do muzeów i galerii? Czy są artyści, którzy działają w tej technice, a których prace, mimo że mogą być powielone, są wystawiane?
E.M.: Są artyści, którzy używają cech tego medium jako swojego głównego środka wyrazu. Ja używam go jako jednego z wielu. Jest ważny, ale korzystam także z innych.
Czy pojawia się w galeriach? Tak. Czołowym artystą, który używał sita, był Andy Warhol. Użył tej metody do stworzenia słynnych twarzy Marilyn Monroe. W tym przypadku zastosowanie powielarności miało znaczenie.
PAP: A co jest dla ciebie ważne jako twórczyni, która pracuje między innymi w tej metodzie? Dlaczego ją wybrałaś?
E.M.: Próbowałam używać wszystkich szlachetnych technik druku. Lubię w sitodruku jego prostotę, lekkość, to, że ma mały wpływ na środowisko, jest ekologiczny, oraz szybkość. Moje prace są oparte o formę, o prostotę. Sitodruk jest idealną techniką do tworzenia takich prac.
PAP: Od 18 czerwca w Kwiaciarni Grafiki trwa twoja wystawa „Estera Mrówka - Jeszcze chwilę nie chcę tego w kolorze”. Co się na niej znajduje?
E.M.: Można na niej zobaczyć przekrojowo moje prace. Punktem wyjścia dla mojej twórczości zawsze będzie rysunek. Jest odbiciem do wszystkich innych obiektów, które robię. Znajdują się na niej prace sitodrukowe, rysunki, a także obiekty przestrzenne, takie jak rzeźby ceramiczne oraz drewniane. Staram się sprawdzać w swojej twórczości granice rysunku, jego zastosowanie, działanie i przenosić na inne media. To jest dla mnie szczególnie interesujące. Rysunek jest i zawsze będzie dla mnie najważniejszy, ponieważ od niego wszystko się zaczyna. Ciągłe produkowanie rysunków na masową skalę jest dla mnie wyjściem do wszystkiego innego. Na wystawie znalazły się również moje małe książeczki, które są dziennikami rysunkowymi.
PAP: Komunikujesz tą wystawą, że nie chcesz kolorów w swoich pracach. Dlaczego?
E.M.: Wcześniej sprawnie i chętnie operowałam kolorem. Idąc ścieżką sztuki, coraz bardziej redukowałam tę formę. Mój rysunek stawał się coraz bardziej syntetyczny, aż doszłam do punktu, w którym wszystko stało się czarno-białe. Szukałam najbardziej mobilnych form twórczości, tanich i dostępnych. Chciałam móc rysować wszędzie i zawsze, więc zaczęłam produkować maleńkie szkicowniki, które mają może 5x3 cm. Zaczęłam w nich rysować tylko jednym rodzajem żelopisu. To był kontrast do tego, że w pewnym momencie dużo pracowałam w technikach tradycyjnej grafiki. Byłam uzależniona od pras i studia. Nie byłam w stanie tworzyć nigdzie indziej, a chciałam móc robić to wszędzie, bez względu na to, czy jest na przykład pandemia. Redukowałam swój warsztat, aż go zredukowałam do mikroskopijnej książeczki i długopisu. Od tej pory, czyli od trzech lat, trzymam się tej estetyki, bo pozwala mi na eksplorację formy i rysunku. Mogę pracować nad kompozycją, układem, esencją, skupić się tylko na tym. Nic mnie nie rozprasza, nawet kolor.
Słyszałam pytania od fanów mojej twórczości, kiedy w końcu wrócę do koloru. To jest moja odpowiedź: jeszcze chwilę nie chcę tego w kolorze. Może to do mnie przyjdzie, a może nie, ale teraz chcę dać jeszcze tej czerni pracować.
Wystawę „Estera Mrówka - Jeszcze chwilę nie chcę tego w kolorze” można oglądać od 18 czerwca do 10 września, po wcześniejszym umówieniu się, w pracowni Kwiaciarnia Grafiki w Warszawie.
Estera Mrówka jest absolwentką grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 2022 roku zaczęła pracę jako asystentka w Pracowni Sitodruku i Barwienia Tkanin w School of Form Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Zajmuje się głównie rysunkiem, ilustracją, malarstwem, grafiką warsztatową oraz sitodrukiem. W latach 2022-2023 odbyły się jej trzy wystawy solowe — "wszystko jest bardzo niepewne i to właśnie mnie uspokaja” w Galerii Szaber w Krakowie, „zdarzają się różne przypadki” w krakowskiej Galerii Monocity oraz „enlightment” w miejskiej galerii gablotowej AdHOK w Warszawie. Brała również udział w wystawach zbiorowych i festiwalach, takich jak TRISITY###5 - trójmiejski festiwal sitodruku, Paste Up Warsaw — Festiwal plakatu niezależnego oraz LIBERTÉ, ÉGALITÉ, SERIGRAFITÉ! – w BWA Zielona Góra.
Rozmawiała: Zuzanna Piwek
zzp/ dki/ lm/