30 lat po zatonięciu promu Estonia nadal opłakujemy ofiary tej największej katastrofy morskiej na europejskich wodach – powiedział estoński premier Kristen Michal w sobotę podczas rocznicowych uroczystości w Tallinie. Pod pomnikiem ku czci ofiar odprawiono nabożeństwo i złożono kwiaty, a w Muzeum Morskim otwarto poświęconą katastrofie wystawę.
Pomnik "Przerwana linia", autorstwa fińskiego rzeźbiarza Villu Jaanisoo i architekta Jormy Mukala,ma formę dwuczęściowego czarnego łuku, który przez kilkadziesiąt metrów ciągnie się wzdłuż obrzeży tallińskiej starówki, przypominając o "przerwanej podróży" pasażerów promu Estonia, który zatonął w nocy z 27 na 28 września 1994 r. podczas rejsu z Tallina do Sztokholmu. Na granitowym cokole wyryto nazwiska 852 ofiar zatonięcia statku, w tym 501 Szwedów, 285 Estończyków, 17 Łotyszy, 11 Rosjan, 10 Finów i 10 Niemców.
Podczas rocznicowych uroczystości prezydent Estonii Alar Karis powiedział, że po trzech dekadach dobrze jest odnaleźć w sobie spokój i upamiętnić tamte wydarzenia. "Czas płynie, ulepszyliśmy statki i miejmy nadzieję, że podobne wypadki się nie powtórzą" – dodał.
Pastorka Triin Kapp z kościoła św. Jana w Tartu podkreśliła, że w obliczu tragedii "nie znajdzie się rozwiązania, dopóki będzie się szukać winnych katastrofy".
Na pokładzie promu Estonia znajdowało się 989 osób z załogą włącznie. Wrak spoczywa na głębokości ok. 80 metrów w wyłącznej strefie ekonomicznej Finlandii, w okolicy fińskiej wyspy Utoe, między archipelagiem Turku a Wyspami Alandzkimi.
Według wciąż obowiązujących ustaleń międzynarodowej komisji z 1997 r., badającej wypadek, przyczyną zatonięcia było oderwanie się furty dziobowej od kadłuba statku w warunkach silnego sztormu, które spowodowało szybkie zalanie wodą pokładu samochodowego, doprowadzając do silnego przechylenia się jednostki. Prom zatonął w około 30 minut.
Wielu bliskich ofiar wciąż nie pogodziło się z tragedią i podważa oficjalnie ustalenia odnośnie do katastrofy. Teorie spiskowe krążą głównie wśród Szwedów i Estończyków. W połowie 2021 r. władze Estonii, Szwecji i Finlandii wszczęły dochodzenie, koncentrujące się na dokładnym technicznym zbadaniu wraku promu.
O śledztwie zdecydowano po emisji filmu "Estonia – odkrycie, które zmienia wszystko". Podwodne nagrania zrealizowane przez szwedzkich dokumentalistów ujawniły dotychczas nieznane informacje o dużej dziurze w kadłubie. Aktualne dochodzenie, na które przeznaczano już ok. 7 mln euro, ma zakończyć się w połowie 2025 r. i dać kompleksowe informacje o przyczynach katastrofy.(PAP)
pmo/ akl/