Druga połowa XIX wieku to czas narodzin fortun Królestwa Polskiego. Malowniczy świat fabrykantów, wielkich kupców i magnatów kolejowych rozpalał gorące spory, często prowadzące do skandali angażujących opinię publiczną. Aby zniszczyć swoich przeciwników używano potężnej broni – słowa pisanego.
Dziś wyobraźnię inwestorów giełdowych rozbudzają nowoczesne technologie, takie jak tak zwana sztuczna inteligencja. W możliwość powiększenia swojej fortuny wierzą nie tylko wielcy inwestorzy, ale także skromni „ciułacze” mający nadzieję na uszczknięcie z wielkiego tortu. Szaleństwo inwestycyjne wielokrotnie ogarniało rynki całej Europy. W XIX wieku droga do fortun miały być akcje spółek kolei żelaznych. W latach siedemdziesiątych ta fascynacja dotarła na ziemie polskie pod panowaniem Rosji.
„Fundamentem, na którym oparły się wszystkie późniejsze nadużycia i nieszczęścia, był niesłychany w dziejach wielkich przedsiębiorstw projekt, aby kolej powstała z funduszów małych kapitalistów. Istotnie, mali kapitaliści rzucili się z ferworem do kupowania akcji, lecz w tym jedynie celu, aby na każdej coś zarobić za sińce, wyczekiwania pod drzwiami kasy i tym podobne słodycze faktorskiego żywota. W gruncie rzeczy poza zgrają drobnych kondotierów ukrywali się, zresztą dość jawnie bogaci bankierzy” – pisał w swojej „Kronice tygodniowej” Bolesław Prus w 1877 r. Wielki pisarz dyplomatycznie pomijał nazwiska owych „wielkich bankierów”. Dla jego warszawskich czytelników ich nazwiska były jednak zupełnie oczywiste.
„Główny bohater miał być przedstawiony jako czarny charakter, uosobienie tupetu, pyszałkowatości i karierowiczostwa. Pierwowzorem tego bohatera miał być Bloch, natomiast sam Kronenberg zachował dla siebie wdzięczną rolę człowieka szlachetnego, pełnego wzniosłych idei, filantropa.”
Pierwszym z bohaterów wielkiego kolejowego ferworu lat siedemdziesiątych XIX wieku był Leopold Stanisław Kronenberg. Urodził się 24 marca 1812 roku w Warszawie w dobrze sytuowanej rodzinie żydowskich rabinów. Jego ojciec był warszawskim bankierem. Kronenberg kształcił się w gimnazjum pijarów i w warszawskim liceum, a później studiował na hamburskiej Akademii Praktyczno-Technicznej i na uniwersytecie w Berlinie. Do kraju powrócił w 1832 r., a więc u progu pierwszej fali rewolucji przemysłowej w Królestwie Polskim. Zaangażował się w działalność handlową i zaczął prowadzić dom bankowy „S.L. Kronenberg, wdowa i synowie”. Wzbogacił się na interesach z władzami Królestwa Polskiego, między innymi dzierżawie monopolu tytoniowego. Tworzył Spółkę Żeglugi Parowej, kopalnie, fabryki. W 1870 r. otworzył Bank Handlowy.
W 1861 roku Kronenberg znalazł się wśród pomysłodawców Delegacji Miejskiej pragnącej załagodzić powstańcze nastroje wśród mieszkańców spowodowane brutalną pacyfikacją przez carskich żołnierzy patriotycznej manifestacji. Delegacja Miejska stała się kierownictwem frakcji „białych”, do którego wszedł także Kronenberg. Kiedy w 1863 roku wybuchło Powstania Styczniowe, w którym władzę objęło stronnictwo „czerwonych”, Kronenberg wspierał wpływy „białych” w Rządzie Narodowym. Po klęsce powstania, zainspirowany ideami pracy organicznej, zaangażował się w działalność społeczną, między innymi w powołanie warszawskiej Szkoły Handlowej.
Wielki rywal Kronenberga Jan Gottlieb Bloch był o niemal ćwierć wieku młodszy. Urodził się w 1836 r. w Radomiu. Tak jak warszawski bankier pochodził z rodziny żydowskich przedsiębiorców (obaj odeszli od wiary przodków i byli aktywnymi członkami kościoła ewangelicko-reformowanego), ale w przeciwieństwie do swojego rywala był prawdziwym selfmademanem. W 1851 r. przyjechał do Warszawy. Pracował jako goniec, administrator dóbr ziemskich i pracownik kolei rosyjskich. Doświadczenia zdobywał między innymi przy budowie kolei warszawsko-petersburskiej otwartej w 1862 r. Dopiero na początku lat sześćdziesiątych zdobył formalne wykształcenie. Po Powstaniu Styczniowym założył własny dom bankowy. Zwieńczeniem jego awansu społecznego był ślub z Emilią Kronenberg, córką doktora medycyny Henryka Kronenberga, brata Leopolda. Więzy rodzinne połączyły dwóch wielkich przedsiębiorców w momencie niezwykle ważnym dla ich fortun.
W 1862 r. Rosja wciąż była pogrążona w kryzysie politycznym i gospodarczym po klęsce w wojnie krymskiej. Minister skarbu imperium Michael von Reutern dostrzegał szansę na wyrwanie się ze stagnacji w kapitale prywatnym, między innymi spółkach kolejowych. W ciągu zaledwie 16 lat pełnienia przez niego urzędu ministra (1862-1878) długość linii kolejowych w imperium wzrosła z dwóch do dwudziestu tysięcy kilometrów. W jego wizji kapitał państwa miał kredytować rozwój dróg żelaznych. W działaniach Reuterna wielką szansę dostrzegł Kronenberg. Na łamach jego „Gazety Polskiej” rozpoczęła się wielka debata o nowych drogach żelaznych w Królestwie Polskim.
Już w 1864 r. stosunki Kronenberga i Blocha nie układały się najlepiej. Pod koniec Powstania Styczniowego, na rozkaz władz rosyjskich, Kronenberg wraz z rodziną przebywał w uzdrowiskach zachodniej Europy. Latem tego roku Kronenberg poprosił Blocha o złożenie władzom ich wspólnej oferty budowy kolei z Warszawy do Terespola. Ostatecznie w październiku tego samego roku, kilka tygodni po powrocie do Królestwa Polskiego, Kronenberg samodzielnie zdobył koncesję. Zniechęcony Bloch zrezygnował ze współpracy, słusznie uważając, że jego znajomości w Petersburgu pozwalałyby na uzyskanie zezwolenia na budowę. Jednak już w 1869 r. Kronenberg poparł Blocha i udzielił kredytu na udział w budowie kolei lipawsko-romeńskiej. „Czas działał jednak wyraźnie na korzyść Blocha, który krok po kroku mnożył majątek i wyrabiał sobie pozycję wybitnego specjalisty kolejowego w skali państwa” – podsumowywał biograf Blocha i Kronenberga, Ryszard Kołodziejczyk
„Jak by wyglądał kraj, w którym dwie tak zaciekle walczące partie mogły rozstrzygać o sprawach ważniejszej natury.”
Do kolejnego starcia doszło przy okazji budowy kluczowej dla gospodarki Królestwa Polskiego oraz armii rosyjskiej szerokotorowej kolei Nadwiślańskiej, łączącej Mławę, Warszawę, Lublin i Kowel na Ukrainie. W 1872 r. syn magnata kolejowego Stanisław Kronenberg rozpoczął negocjacje z władzami rosyjskimi w Petersburgu. W odpowiedzi Bloch użył swoich petersburskich znajomości do zdyskredytowania Kronenberga. Jego działania były skuteczne. Minister Reutern wydał krótką dyspozycję: „Blochowi nie przeszkadzać”. Kronenberg uznał, że Bloch wypowiedział mu biznesową wojnę. Jego odpowiedź była niezwykła. Postanowił zlecić najpopularniejszemu pisarzowi swojej epoki - Józefowi Ignacemu Kraszewskiemu - napisanie powieści. „Główny bohater miał być przedstawiony jako czarny charakter, uosobienie tupetu, pyszałkowatości i karierowiczostwa. Pierwowzorem tego bohatera miał być Bloch, natomiast sam Kronenberg zachował dla siebie wdzięczną rolę człowieka szlachetnego, pełnego wzniosłych idei, filantropa” – zauważał Ryszard Kołodziejczyk. Korespondencja Kronenberga z Kraszewskim świadczy o tym, że przedsiębiorca na bieżąco zapoznawał się z efektami pracy Kraszewskiego. Pisarz był znany z rekordowego tempa pracy. Już pod koniec 1873 r. na łamach tygodnika „Niwa” ukazał się pierwszy odcinek powieści „Roboty i prace”.
Powieściowy Płocki to nie tylko dorobkiewicz. Ważnym wątkiem powieści są jego próby wkupienia się w łaski arystokracji. Bloch-Płocki pragnie rzeczywistego awansu społecznego, tytułów arystokratycznych i połączenia więzami krwi z dawną szlachtą. Kraszewski i Kronenberg wykazywali się w tym punkcie hipokryzją. Rodzina Kronenbergów utrzymywała bliskie kontakty z rodem Zamoyskich, czego zwieńczeniem było małżeństwo córki z Karolem Zamoyskim. W 1893 r. Leopold Julian Kronenberg otrzymał dziedziczny tytuł barona cesarstwa, będący swoistym ukoronowaniem sukcesu jego ojca.
Opinia publiczna Królestwa Polskiego plotkowała, że o początkowym petersburskim sukcesie Blocha zadecydowały łapówki dla urzędników rosyjskich. Na wydarzenia wpłynął także skandal obyczajowy. Syn Kronenberga Stanisław został oskarżony o znęcanie się nad nieślubną córką, której matką była Rosjanka. Sprawa zakończyła się procesem sądowym relacjonowanym na łamach prasy. O uniewinnieniu młodego Kronenberga zadecydowała błyskotliwa mowa wybitnego adwokata Włodzimierza Spasowicza. Posłużono się również donosami. W archiwach zachowała się anonimowa notka oskarżająca Kronenberga o „nieprawomyślność” i potajemne przygotowywanie się do zdrady Petersburga.
Jednak zaciętość sporu nie wynikała z osobistej niechęci Kronenberga i Blocha. Obaj zdawali sobie sprawę, że linia nadwiślańska jest kluczowa dla połączenia systemów kolejowych Królestwa Polskiego, pozostałej części imperium rosyjskiego i dwóch pozostałych zaborców. Kronenberg nie zamierzał więc „odpuszczać”. O losach sporu miała zadecydować publiczna aukcja akcji. Mimo że władze rosyjskie faworyzowały Blocha, aby nie wzmacniać potęgi Kronenberga, to jednak starszy przedsiębiorca nie był skazany na porażkę. Po jego stronie były dekady zdobywania znajomości wśród rodów bankierskich zachodniej Europy.
„Kapitał na budowę tej linii - 20 750 tys. rubli metalicznych - miał zostać pozyskany w drodze emisji akcji gwarantowanych przez rząd do wysokości 1/4 kapitału oraz emisji gwarantowanych obligacji do wysokości 3/4 kapitału. Zapisy na akcje miały być realizowane w Petersburgu i Moskwie w Banku Państwa do 13 kwietnia 1874 r.” – wyjaśnia Andrzej Żor w monografii „Kronenberg. Dzieje fortuny”. Wczesną wiosną 1874 r. rozpoczął się więc wyścig z czasem, który miał sprawdzić możliwości pozyskania kapitału przez dwóch wielkich przedsiębiorców. Wynik tego starcia zszokował carskich urzędników bankowych. Złożono zamówienia na ponad 7,2 mln akcji, a więc 171 razy więcej niż wyniosła emisja. Kronenberg i jego współpracownicy zainwestowali 63 miliony rubli, Bloch 27 milionów, co dało mu tylko 30 procent udziałów. Wojna finansowa była niezwykle kosztowna. Obaj zaciągnęli zagraniczne pożyczki z horrendalnymi odsetkami sięgającymi 1 procenta dziennie. Możliwości Kronenberga były jednak znacznie większe – posiadał kapitał znajomości. Jego środki pochodziły z londyńskich kont Rothschildów oraz berlińskich i hamburskich przyjaciół Kronenberga. Bloch próbował wykorzystać posiadane akcje do obrzydzania Kronenbergowi jego inwestycji, ale, jak podsumowywał Bolesław Prus: „w końcu mniejszość ucichła”. „Jak by wyglądał kraj, w którym dwie tak zaciekle walczące partie mogły rozstrzygać o sprawach ważniejszej natury” – pisał gorzko Prus.
Zwycięstwo Kronenberga było tym bardziej gorzkie, ponieważ nie udało mu się skonsumować jego owoców. Zmarł w 1878 r. w Nicei, kilkanaście miesięcy po otwarciu kolei Nadwiślańskiej. Śmierć patriarchy rodu położyła kres rodzinnym waśniom. „Po śmierci Leopolda Kronenberga spór wygasł. (…) Synowie nie podjęli rękawicy, a Bloch wiele by zapewne uczynił, aby zatuszować niedawne wydarzenia, które żadnej ze stron nie wyszły na dobre” – podsumowywał Ryszard Kołodziejczyk. Jak dodaje, ich drogi życiowe nie różniły się od siebie tak bardzo, obie ilustrowały proces wykuwania się nowoczesnego, wielkoprzemysłowego kapitalizmu.
W ostatnich dwóch dekadach życia Bloch wiele czasu poświęcał działalności społecznej i literackiej, świadczącej o tym jak dalece nieprawdziwy był jego obraz z kart powieści Kraszewskiego. Dzięki tej drugiej sferze działalności jest pamiętany do dziś. W 1898 r. opublikował sześciotomowe dzieło „Przyszła wojna pod względem ekonomicznym, technicznym i politycznym”. Prognozował, że nowoczesna wojna będzie totalna i niszczycielska w nieznanej do tej pory skali. Dzieło Blocha wpłynęło na postawę cara Mikołaja II, który zainicjował zwołanie pierwszej konferencji haskiej w 1899 r., oraz wielu działaczy pacyfistycznych. Nie dożył spełnienia swoich prognoz. Zmarł w 1902 r., na dwanaście lat przed wybuchem wojny, którą opisał.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ aszw/