
Jak opowiedzieć o człowieku, który już za życia stał się legendą? Które z bardzo wielu informacji wybrać te najważniejsze i najciekawsze? Z takimi problemami zmierzył się Przemysław Pawlak przy pisaniu biografii Stanisława Ignacego Witkiewicza.
„Witkacy. Biografia” to książka, którą pomimo znacznej objętości (ponad 550 stron) i nagromadzonych w nich faktów, zdarzeń oraz nazwisk, czyta się łatwo. Z różnych opracowań naukowych, wspomnień, pamiętników oraz artykułów prasowych autorowi udało się stworzyć barwny obraz Witkacego i jego epoki.
Przemysław Pawlak, doktor teatrologii w Instytucie Sztuki PAN i zastępca kierownika działu literackiego w warszawskim Teatrze Narodowym, z Witkacym jest za pan brat już od dawna. Jest współfundatorem i prezesem Instytutu Witkacego, pomysłodawcą i wiceszefem półrocznika „Witkacy!”, a także autorem paru publikacji na temat Stanisława Ignacego Witkiewicza. Ta najnowsza, wydana nakładem „Iskier” nie jest przeznaczona tylko dla wąskiej garstki specjalistów od historii, historii sztuki, filozofii, literatury i dramatu.
Już sama różnorodność zainteresowań i aktywności twórczej Witkacego sprawiła, że w poświęconych mu opracowaniach często wiele rzeczy umykało. W książce Przemysława Pawlaka Witkacy odmalowany jest nie tylko jako artysta i twórca, ale syn, kochanek czy przyjaciel.
Mógł wyrosnąć na egoistę – rozpieszczany był od pierwszych dni życia: ojciec (po którym Witkacy odziedziczył nie tylko imię) zapisywał jego gaworzenia i zachwycał się, że maluch jest boski nadzwyczajny. Z podobnym przejęciem rodzice Stasia śledzą każdy jego krok i wprowadzają w świat dorosłych. Jako siedmiolatek uwielbia grać z ojcem w szachy, równie wcześnie zaczyna pierwsze literackie próby, deklamuje na przemian Szekspira i Mickiewicza, pochłania Sienkiewiczowską Trylogię oraz „Faraona” Bolesława Prusa.
Dzięki rodzicom sporo podróżuje, orientuje się w odkryciach astronomicznych i malarstwie Tycjana, a przy tym jeździe na nartach i zdobywa tatrzańskie szczyty. Po zdaniu egzaminów maturalnych przychodzi zaś pora na zwiedzanie Ermitażu i podróże po Ukrainie. Potem są Włochy, Wiedeń, Monachium, Cejlon i Kanał Sueski, na pierwszym miejscu niezmiennie jest jednak Zakopane.
Już w tych wczesnych latach towarzystwo innych ludzi go drażni i już wtedy popada w długie okresy pesymizmu i odrętwienia.
Poznaje tak wielu ludzi, że opowieść o jego spotkaniach i kontaktach musiałaby zająć kilka razy więcej miejsca niż cała książka Przemysława Pawlaka. Kilka zupełnie nowych książek by się dało napisać o sportretowanych przez Witkacego ludziach, o tym, co o nich myślał i jak sam był przez nich postrzegany. Powinni o tym pamiętać ci, którzy po lekturze „Witkacego” uznają, że różne opisane w tej książce wątki już znali. Autorowi raczej nie zależało na licytowaniu się z innymi na wielość anegdot. Pomagają one tylko w zrozumieniu życiowych i artystycznych wyborów Witkacego, a także w poznaniu niezwykłych czasów – od idyllicznej wprost epoki Franciszka Józefa aż po dramatyczny koniec Zachodu w 1939 roku.
Jako koniec Zachodu Witkacy postrzegał wybuch II wojny światowej, a wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września przypomniało mu to, czego świadkiem był ponad dwadzieścia lat wcześniej w ogarniętej rewolucją Rosji. Nie był w takim myśleniu odosobniony (a późniejsze wydarzenia często przerosły nawet najbardziej mroczne wizje) i to sprawiło, że samobójcza śmierć Witkacego stała się częścią legendy o wrażliwym artyście i przenikliwym obserwatorze.
Opowieść o głównym bohaterze książki domyka opis losów jego krewnych i znajomych. To w gruncie rzeczy lista dramatów: śmierci w zbombardowanej Warszawie, w lesie w Palmirach, gettach i obozach koncentracyjnych. Witkacy – indywidualista, postrzegany przez wielu nawet jako dziwak, na koniec wpisał się w polską historię. Może to jest jeden z powodów, dla których fascynuje wciąż kolejne pokolenia rodaków. (PAP)
Józef Krzyk
jkrz/
* Przemysław Pawlak, Witkacy. Biografia, Wyd. Iskry, Warszawa 2025