
W warunkach panujących w Łodzi w 1945 r. każdy zarząd miejski stanąłby przed wyzwaniami, sprostanie którym niemal graniczyło z cudem.
Przez stosunkowo dobrze zachowane miasto przetaczały się radzieckie i polskie kolumny wojskowe. Napływały tu dziesiątki tysięcy uchodźców i wypędzonych. Od lutego 1945 r. z zachodu powracali ocalali z obozów Żydzi oraz polscy robotnicy przymusowi. Brakowało sprawnych struktur administracyjnych, niemieccy pracownicy w dużym stopniu uciekli, wykwalifikowane polskie kadry zarządzające wymordowano lub wywieziono.
Sytuacja wymuszała przejmowanie przedsiębiorstw w zarząd państwowy i miejski oraz weryfikację i rozdysponowanie majątku na nowo. W końcu niemiecka polityka okupacyjna wywłaszczała i przesiedlała Polaków i Żydów, centralizując w dalszej kolejności podmioty gospodarcze: z 1900 zakładów istniejących w roku 1939 na skutek akcji zamykania i łączenia w 1945 r. pozostało zaledwie 700. Można zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że niemieckie wywłaszczenia i represje z czasu wojny ułatwiły ich upaństwowienie po 1945 r.
Już 23 stycznia 1945 r., cztery dni po zajęciu miasta, pełnomocnik rządu [Ignacy] Loga-Sowiński w towarzystwie przedstawicieli polskich władz i radzieckiego generała majora Porfirija Furta w parku im. J. Poniatowskiego wygłosił przemówienie w obecności około 30 tys. ludzi – jeszcze kilka miesięcy wcześniej to samo miejsce służyło gauleiterowi Greiserowi za trybunę i plac defilad. Według relacji z 24 stycznia Loga-Sowiński podziękował za gościnne przyjęcie w mieście. Chwalił mieszkańców i starał się pozyskać ich względy: „Tak powszechny entuzjazm, spontanicznie zrodzony, może wykrzesać tylko stolica polskiego proletariatu – Łódź. Każdy dom wywiesił flagi biało-czerwone i czerwone. Opowiadali mi oficerowie Armii Czerwonej, że ludność obnosiła ich i całowała”.
Oprócz pytania, skąd tak szybko wzięły się wspomniane flagi – czy aby nie zostały przywiezione przez żołnierzy sowieckich i polską delegację? – otwarta pozostaje kwestia, do kogo adresowana była ta powszechna euforia, poświadczona także w innych wspomnieniach. Czy proletariat faktycznie wiwatował na cześć radzieckich zdobywców? Czy wśród uciemiężonej polskiej ludności entuzjazmu nie wzbudzała raczej perspektywa odrodzenia państwa polskiego i rychłego zakończenia wojny mimo wątpliwej demokratycznej legitymacji nowych sowiecko-polskich włodarzy?
Radziecki przedstawiciel uczestniczący w zgromadzeniu z 23 stycznia, nowy komendant miasta, generał major Porfirij Furt, nie należał do żołnierzy-wyzwolicieli Łodzi, lecz reprezentował typ oficera politycznego ściśle powiązanego z tajnymi służbami Związku Radzieckiego. Co ciekawe, także generał Iwan Sierow, doradca NKWD przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, w swoim sprawozdaniu zwrócił uwagę na czerwone flagi wywieszone w Łodzi przez robotników w zakładach pracy i utrzymywał, że dobrze znają oni konstytucję ZSRR oraz zgadzają się z nią. Uwidacznia się tu dawne wyobrażenie „czerwonej Łodzi”, które było rozpowszechnione wśród Sowietów.
Euforia wśród łodzian osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy do miasta dotarły informacje o zdobyciu Berlina i zakończeniu wojny.
Jednakże wzrost przestępczości, poczucie niepewności oraz wszechobecne grabieże już od stycznia 1945 r. tworzyły napiętą atmosferę i sprzyjały rozpowszechnianiu się pogłosek. Żywiono obawy przed dywersją i sabotażem ze strony oddziałów Werwolfu, które miały podkładać ogień i dokonywać napadów. W rzeczywistości dochodziło w coraz większym stopniu do szabru ze strony polskiej ludności i zaboru mienia przez radzieckich żołnierzy, których powszechnie obarczano również odpowiedzialnością za molestowanie i gwałcenie kobiet. Łódź była pierwszym dużym miastem Rzeszy Wielkoniemieckiej zdobytym przez Armię Czerwoną. W styczniu 1945 r. ze względu na szyldy sklepowe i tabliczki z nazwami ulic jawiło się ono jako zgoła niemieckie. Nie brakowało tu też Niemców. Z tego względu należy założyć, że wielu czerwonoarmistów miało wrażenie zajęcia niemieckiego miasta i poczucie mszczenia się na „niemieckiej ludności” – by przywołać odezwę Ilji Erenburga.
Za szczególnie niepewne uchodziły w 1945 r. okolice radzieckich garnizonów i szpitali. Po morderstwie słuchaczki nowo utworzonego uniwersytetu, o które podejrzewano czerwonoarmistów, 18 grudnia 1945 r. zorganizowano masową manifestację studencką bacznie obserwowaną przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, w konsekwencji czego wielu studentów aresztowano. Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja w Łodzi po zakończeniu wojny pozostawała niebezpieczna: codzienna przestępczość mieszała się z przemocą wobec Niemców i działalnością polskiego podziemia antykomunistycznego. Wzbudzało to obawy i powszechny niepokój.
Powojenna Łódź ponownie stała się ośrodkiem mobilności i migracji. Na początku roku 1945 ludzi przyciągała wizja mieszkań opuszczonych przez Niemców. Uchodźcy i powracający nie mogli znaleźć zakwaterowania w Warszawie i innych zniszczonych miastach, przenosili się zatem do Łodzi. Instalowały się tu również instytucje rządowe, które w Warszawie nie miały do dyspozycji odpowiednich lokali. W śródmieściu część mieszkań była zarezerwowana dla powracającej ludności żydowskiej.
Wiosną 1945 r. kwestia wyboru stolicy, przynajmniej w sferze plotek, była jeszcze nierozstrzygnięta. Warszawę miano odbudować, ale czy stara stolica nie była nazbyt „burżujska”? Krążyły pogłoski, jakoby Łódź ze względu na swoje centralne położenie w Polsce Ludowej miała stać się nową, choćby tylko tymczasową stolicą. Według pierwszego premiera Polski z sowieckiego nadania, Edwarda Osóbki-Morawskiego, sam Bolesław Bierut miał reprezentować stanowisko, że Warszawa jest zniszczona do tego stopnia, iż potrzeba nowej stolicy. Łódź wchodziła w rachubę.
Istotnie w Łodzi po 1945 r. przejściową siedzibę miały naczelne organy polskich władz państwowych, przykładowo w latach 1945–1950 Sąd Najwyższy. Liczni powracający blisko związani z rządem otrzymywali wraz z rodzinami mieszkania, których w zrównanej z ziemią Warszawie notorycznie brakowało. Przyszły historyk Jerzy W. Borejsza pisał w swojej autobiografii, że po wojnie mieszkał z matką w Łodzi, tam chodził do szkoły, i stamtąd odwiedzał ojca, Jerzego Borejszę, tworzącego w Warszawie Spółdzielnię Wydawniczo-Oświatową „Czytelnik”, nocując w pokoju, który przylegał do jego służbowego gabinetu. Gdy otrzymali mieszkanie, wyprowadzili się z Łodzi, która pełniła funkcję „poczekalni” na czas odbudowy stolicy.
Mieszkania o wysokim standardzie, choćby w budynku przy ul. W. Bandurskiego 8 (obecnie al. A. Mickiewicza) zostały zajęte przez Związek Literatów Polskich. Zamieszkali tam m.in. Zofia Nałkowska, Stanisław Dygat, Zygmunt Kałużyński, Władysław Broniewski, Jan Brzechwa i Jan Kott – w nowej Polsce pierwsza liga protegowanych pisarzy i publicystów. Napływ licznych ludzi niezwiązanych z miastem wkrótce stał się źródłem napięć: miejscowi czuli się zepchnięci na dalszy plan. Stale ich przekwaterowywano bądź dokwaterowywano im lokatorów. Stosunki własnościowe często były nieuregulowane, żydowscy właściciele bowiem nie żyli, a status Niemców łódzkich pozostawał niejasny. W 1946 r. sytuacja zaczęła się normalizować, jednakże rozbudowa miejskiego zarządu mieszkaniowego oznaczała zwiększoną kontrolę nad mieszkańcami, możliwość dołączania niechcianych współlokatorów oraz dzielenie mieszkań na mniejsze, co wzbudzało protesty.
Powojenna Łódź pozostawała początkowo wielonarodowym miastem.
Według danych demograficznych z 27 maja 1945 r. żyło tu 379 131 Polaków, 32 947 Niemców, 6336 Żydów i 1718 Rosjan. 1 lutego 1947 r. przy łącznej liczbie 552 655 mieszkańców odnotowano 510 259 Polaków, 25 385 Niemców, 13 269 Żydów i 1952 Rosjan. Liczby te opierają się na ustaleniach urzędowych. W odniesieniu do Niemców i Żydów są one zaniżone. Zróżnicowany status prawny sprzyjał egzystencji bez uwzględnienia w oficjalnych statystykach, a także powstawaniu napięć i nadużyciom.
Początkowo polski Zarząd Miejski, chcąc odżegnać się od polityki okupantów, 22 lipca 1945 r. powrócił do granic miasta sprzed 1940 r. i cofnął niemiecką decyzję o włączeniu do niego okolicznych obszarów. Ograniczało to jednak możliwości planistyczne, wobec czego 20 grudnia 1945 r. przywrócono stan poprzedni. Nie dokonywano systematycznego zwrotu nieruchomości zabranych w czasie wojny. Własność niemiecką nacjonalizowano, żydowską częściowo restytuowano, o ile osobiście zgłaszali się po nią właściciele – w tych warunkach masa niegdyś żydowskich nieruchomości znalazła się w rękach państwowych instytucji lub przeszła pod zarząd komitetów fabrycznych i agend miejskich (np. Urzędu Kwaterunkowego Rady Narodowej m. Łodzi).
Plany odbudowy – podobnie jak w innych polskich miastach – opierały się na projektach z czasu wojny. Nawiązywano do pomysłów poprawienia sytuacji mieszkaniowej w śródmieściu. Zbigniew Wysznacki, jeden z czołowych urbanistów, wyraził się na ten temat otwarcie: „Próbowaliśmy wykorzystać nowe myśli, które przynieśli ze sobą Niemcy”. Zasadnicza różnica dotyczyła jedynie rozmachu: podczas gdy niemieccy planiści zakładali docelowo 500 tys. mieszkańców, polscy przewidywali 800 tys. Dlatego planowano mniej zieleni i obiektów sportowych – zdecydowano się jedynie na założenie parku Staromiejskiego na terenie wyburzonej przez Niemców zabudowy przy południowej granicy getta. W przeciwieństwie do „ekstrawaganckich” niemieckich koncepcji miast-ogrodów postawiono na gęstą zabudowę blokową. Mieszkania powstałe w ramach niemieckich osiedli wzniesionych w czasie wojny, mające powierzchnię 75–100 m², dzielono, tworząc z jednego dwa lub trzy. Niemieckie plany utworzenia gigantycznej dzielnicy administracyjnej na osi wschód–zachód w południowej części śródmieścia po 1945 r. wielokrotnie modyfikowano. W okresie stalinizmu zaplanowano budowę monumentalnego ratusza w stylu socrealizmu, jednakże ze względu na brak środków projekt zarzucono. W latach siedemdziesiątych na obszarze tym powstała dwujezdniowa al. im. A. Mickiewicza.
Największe możliwości planistyczne zapewniał teren byłego getta, gdzie rozebrano zniszczoną zabudowę Starego Rynku. Tu do połowy lat pięćdziesiątych wzniesiono socrealistyczne budynki z podcieniami, strona południowa pozostała jednak niezabudowana.
Bałuty miały najwięcej wolnej przestrzeni, którą można było przeznaczyć na nowe centralistyczne projekty urbanistyczne: „pożydowskie” nieruchomości były w dużej mierze pozbawione właścicieli.
Pozwalały one całkowicie zerwać z przeszłością i stworzyć nową sieć ulic i bloków mieszkalnych. Zlikwidowano przy tym, wbrew obowiązującemu prawu, stary cmentarz żydowski (przy ul. Wesołej), przeznaczając jego teren na poszerzenie ul. Zachodniej i budownictwo mieszkaniowe. Bałuty zamierzano przekształcić w modelową socjalistyczną dzielnicę, co znalazło swój wyraz w wierszyku z lat pięćdziesiątych: „Wstają Bałuty, rosną Bałuty, siostra Warszawy i Nowej Huty”. Obszar ten, podobnie jak podkrakowskie miasto robotnicze, miał stać się chlubą ludowego państwa, w rzeczywistości jednak większości planów z braku środków nie zrealizowano.
Fragment książki Hansa-Jürgena Bömelburga „Łódź. Historia wielokulturowego miasta przemysłowego w XX wieku”, tłum. Łukasz Plęs, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
Premiera publikacji podczas spotkania autorskiego 27 marca o godzinie 18:30 w Bibliotece Wolność przy pl. Wolności 4 w Łodzi. Rozmowę poprowadzą: Laura Clarissa Loew i Andrzej Czyżewski. Wstęp wolny.