Około 50 osób zatrzymała ukraińska milicja po przepychankach przed parlamentem w Kijowie, do których doszło we wtorek, w trakcie demonstracji na rzecz uznania Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) za bojowników o niepodległość kraju.
W starciach, w czasie których tłum próbował wedrzeć się do parlamentu, a w jego stronę leciały kamienie i petardy, ucierpiało 15 milicjantów.
Partia Swoboda, która zorganizowała akcję przed Radą Najwyższą (parlamentem) na zakończenie dorocznego marszu ku chwale UPA, oświadczyła, że jej członkowie nie mają nic wspólnego z atakiem na parlament. Takie samo oświadczenie wydała radykalna nacjonalistyczna organizacja Prawy Sektor.
Tymczasem doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko nie wykluczył, że za prowokacjami mogły stać „służby specjalne Federacji Rosyjskiej”.
Zwołany przez Swobodę Marsz UPA rozpoczął się na Majdanie Niepodległości w centrum Kijowa, skąd wyruszył do siedziby Rady Najwyższej. Uczestniczyło w nim kilka tysięcy osób. Gdy marsz dotarł do parlamentu, demonstranci zaczęli domagać się od deputowanych przyjęcia ustawy o statusie bojowników UPA.
Jednak mimo wielokrotnych apelów przewodniczącego Rady Ołeksandra Turczynowa posłowie nie zdołali przegłosować nawet włączenia punktu o UPA do porządku obrad. W tej sytuacji Turczynow ogłosił przerwę w pracach parlamentu, a ludzie opuścili plac przed parlamentem.
UPA walczyła podczas II wojny światowej zarówno przeciw Niemcom, jak i ZSRR. Od wiosny 1943 roku prowadziła także działania zbrojne przeciwko ludności polskiej Wołynia, Polesia i Galicji Wschodniej, zmierzające do jej całkowitego usunięcia z tych terenów. Oblicza się, że w wyniku działań UPA zginęło około 100 tys. Polaków.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ akl/ ro/