Niemcy skutecznie stosowali wyrafinowaną metodę wykorzystania strachu o bezpieczeństwo własne i swoich rodzin jako formy nacisku psychologicznego na ludność - mówi PAP historyk dr Mateusz Szpytma z oddziału IPN w Krakowie. 24 marca mija 71 rocznica zamordowania rodziny Ulmów w Markowej za ukrywanie Żydów
PAP: Jak wyglądało codzienne życie w Markowej k. Łańcuta na Podkarpaciu, rodzinnej wsi Józefa i Wiktorii Ulmów, w czasach niemieckiej okupacji?
Mateusz Szpytma: Dominowało przerażenie, lęk o własne życie, los najbliższych. Niemcy skutecznie stosowali wyrafinowaną metodę wykorzystania strachu o bezpieczeństwo własne i swoich rodzin jako formy nacisku psychologicznego. Realną groźbą śmierci zmuszali do zachowań, których okupowana ludność nie akceptowała.
PAP: Taką metodę zastosowano w grudniu 1942 r.; co wtedy wydarzyło się w Markowej ?
Mateusz Szpytma: Rano 14 grudnia niemieccy żandarmi zabili prawdopodobnie 17 Żydów, których poprzedniego dnia przyprowadzono do gminnego aresztu. Przypomnijmy, że zgodnie z ówczesnym niemieckim prawem powinni byli oni kilka miesięcy wcześniej opuścić wieś. Nakaz nie poskutkował; w Markowej, zresztą podobnie jak w sąsiednich wsiach, nadal ukrywało się wielu Żydów. Chronili ich polscy sąsiedzi, ukrywali się w lasach, jarach.
Spośród kilkudziesięcioosobowej społeczności żydowskiej w Markowej Niemcy nadal tropili co najmniej czterdzieści osób. W grudniu 1942 r. postanowili rozwiązać ten problem.
PAP: Jak to zrobili?
Mateusz Szpytma: W okupowanej Polsce Niemcy łamali wszystkie ustalenia prawa międzynarodowego, np. te dotyczące zakazu wprowadzenia własnego prawodawstwa na terenach okupowanych. Nie byli jednak w stanie zastąpić całego aparatu administracyjnego podbitego państwa. Wobec tego siłą podporządkowali sobie istniejące struktury. Sołtysi, pod groźbą utraty życia, byli zmuszani do wykonywania niemieckich rozkazów, np. szukania w swoich wsiach Żydów.
PAP: Czy w Markowej zastosowali taką samą metodę?
Mateusz Szpytma: Markowa była jedną z tysięcy polskich miejscowości, w których Niemcy realizowali zbrodniczą ideologię. Była wsią stosunkowo dużą; liczyła ok. 4,5 tys. mieszkańców. W okresie międzywojennym była dobrze zorganizowana, z rozbudowaną spółdzielczością. W 1935 r. założono w niej np. pierwszą w Polsce wiejską spółdzielnię zdrowia.
Zdecydowana większość mieszkańców Markowej była Polakami, jednak istniała też nieliczna społeczność żydowska; mieszkało tam ok. 120 osób wyznania mojżeszowego. Stosunki pomiędzy Polakami a Żydami układały się poprawnie, choć względy religijne i kulturowe powodowały, że obydwie społeczności z własnej woli żyły niejako obok siebie. Nie przekładało się to na stosunki między dziećmi; te w sposób naturalny podejmowały wspólne zabawy, uczęszczały do wspólnej szkoły.
PAP: Co zmieniło się po wrześniu 1939 r.?
Mateusz Szpytma: Wieś została podzielona na kilkanaście rejonów. Powstał posterunek policji granatowej; służyło tam od trzech do pięciu policjantów. Jednym z nich był szczególnie niebezpieczny volksdeutsch Konstanty Kindler pochodzący z Wielkopolski. Dał się poznać jako nadgorliwy wykonawca niemieckich zarządzeń. Uczestniczył osobiście w rozstrzeliwaniu Żydów. Upatrywał w tym drogę awansu i możliwość przejścia do służby w niemieckiej żandarmerii, co później mu się udało.
Od stycznia 1941 r. policjanci granatowi z Markowej byli nadzorowani przez posterunek żandarmerii niemieckiej w Łańcucie. Tam dowódcą był por. Eilert Dieken, Niemiec pochodzący z północno-zachodnich rejonów Rzeszy. Dowodził licznymi akcjami pacyfikacyjnymi w okolicy Łańcuta. Uczestniczył w mordach na Żydach i Polakach. Był głównym wykonawcą i organizatorem akcji "Reinhardt" (niemiecka operacja dotycząca likwidacji osób narodowości żydowskiej w Generalnym Gubernatorstwie, która rozpoczęła się w marcu 1942 r. – PAP) na tym terenie.
Niemcy dążąc do pełnego sterroryzowania ludności oraz wymuszenia przestrzegania swojego prawodawstwa stosowali dodatkowo swoistą formę spersonalizowanej odpowiedzialności zbiorowej. Nakazywali wyznaczanie grup zakładników odpowiadających życiem za skrupulatne wykonywanie poleceń władz. Zakładnicy byli wyznaczani przez sołtysa albo przez granatowych policjantów spośród mieszkańców wsi; sołtys nie miał prawa odmówić ani uchylić się od wykonania takich zarządzeń. W okupacyjnej praktyce zakładnicy stawali się zarazem grupą ludności wykorzystywaną do realizacji poszczególnych zadań okupanta.
Żandarmeria niemiecka przyjeżdżając co kilka dni dbała o skrupulatne wykonywanie poleceń. Kontrolowali postępowanie granatowej policji, a także wykonywanie ich zarządzeń przez sołtysa i podległych mu ludzi, czyli rejonowych, wartowników oraz zakładników.
Mateusz Szpytma: Zakładnicy byli wyznaczani przez sołtysa albo przez granatowych policjantów spośród mieszkańców wsi; sołtys nie miał prawa odmówić ani uchylić się od wykonania takich zarządzeń. W okupacyjnej praktyce zakładnicy stawali się zarazem grupą ludności wykorzystywaną do realizacji poszczególnych zadań okupanta.
PAP: Dlaczego w grudniu 1942 r. sołtysowi Markowej rozkazali przeprowadzenia poszukiwań ukrywających się Żydów?
Mateusz Szpytma: Niemcy wiedzieli, że w tej wsi ukrywa się wielu Żydów; prawdopodobnie ok. 40 osób. Przeprowadzenie poszukiwań wyznaczyli na niedzielę 13 grudnia. Odmowa wykonania poleceń przez sołtysa oznaczałoby prawdopodobnie śmierć jego i wyznaczonych zakładników. Jednak uprzedził on o rozkazie mieszkańców. Podczas zwyczajowego przekazywania ogłoszeń poinformował o tym przed południem pod kościołem. Ten sposób uprzedzenia spowodował, że gospodarze ukrywający Żydów mogli zachować szczególną ostrożność i lepiej zakamuflować kryjówki. Wiemy, że po powrocie z kościoła uczyniły tak co najmniej dwie rodziny.
PAP: Kogo sołtys zaangażował do przeprowadzenia poszukiwań ukrywających się Żydów?
Mateusz Szpytma: Wykonując niemieckie zarządzenie do poszukiwań wyznaczył strażaków, wartowników tzw. warty gminnej. Wielu z poszukujących było równocześnie zakładnikami. Trudno jest ustalić, jak wielu ludzi brało udział w tej akcji, ale prawdopodobnie było to co najmniej 26 osób. Z powojennych akt sądowych nie wynika jasno, czy w poszukiwaniach uczestniczyli również granatowi policjanci i ktoś z żandarmerii niemieckiej.
Nie udało się ustalić precyzyjnie liczby Żydów, których ujęto tego dnia. W różnych dokumentach pojawiają się liczby: 25, 20, 17, kilkunastu. Prawdopodobnie najbliższa prawdy jest liczba ok. 17. Tę ostatnią podał Jakub Einhorn, jeden z Żydów, który przeżył w Markowej.
Ujętych prawdopodobnie granatowi policjanci zamykali w areszcie gminnym, znajdującym się przy głównym skrzyżowaniu we wsi. Tam byli przetrzymywani przez noc z 13 na 14 grudnia. Rano przyjechali żandarmi niemieccy; przetrzymywanych rozstrzelali na dawnym okopie, wykorzystywanym podczas wojny jako miejsce egzekucji.
PAP: Skąd o tym wiemy ?
Mateusz Szpytma: Tych ustaleń dokonałem przede wszystkim na podstawie akt tzw. "sierpniówek", czyli postępowań wobec osób sądzonych z przywołaniem dekretu PKWN z 31 VIII 1944 r. o "wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy".
Udało się odnaleźć akta postępowań sądowych przeciwko czterem mieszkańcom Markowej oraz prokuratorskiego śledztwa przeciwko kolejnemu. Wszyscy oni brali udział w zarządzonym przez Niemców poszukiwaniu Żydów w 1942 r. i dostarczali ich do prowizorycznego aresztu w budynku gminnym. Na podstawie tych akt można stwierdzić, że pierwotnie podejrzanymi były również 22 inne osoby, ale wobec 20 z nich, z braku dowodów, odmówiono ścigania lub postępowanie umorzono. Sprawy dwóch pozostałych toczyły się dłużej, ale także zostały umorzone. Osoby sądzone zostały również uniewinnione.
PAP: Ilu Żydów znalazło schronienie w Markowej?
Mateusz Szpytma: Wiemy o 29 osobach ukrywanych przez dziewięć polskich rodzin. Najliczniejszą, bo ośmioosobową grupę przechowywali Ulmowie.
71 lat temu 24 marca 1944 r. niemieccy żandarmi zamordowali ośmioro Żydów oraz ukrywających ich Józefa Ulmę i będącą w ostatnim miesiącu ciąży jego żonę Wiktorię. Zabili też szóstkę dzieci Ulmów; najstarsza Stasia miała osiem lat.
W Markowej koszmar niemieckiej okupacji w chłopskich domach przeżyło 21 osób narodowości żydowskiej.
Rozmawiał: Alfred Kyc (PAP)
kyc/ ls/