Publikowanie skrajnie kontrowersyjnych książek takich jak „Mein Kampf” Adolfa Hitlera czy „Krótki kurs historii WKP(b)” Józefa Stalina może przynieść społeczne zło, ale historycy powinni je znać - uznali uczestnicy debaty „Promować czy zakazywać” w Muzeum Powstania Warszawskiego.
W związku z upływem okresu ochrony praw autorskich do "Mein kampf" historycy niemieccy przygotowali krytyczne wydanie książki. Licząca 2000 stron dwutomowa publikacja zawiera oprócz oryginalnego tekstu liczne przypisy oraz komentarze wyjaśniające kontekst historyczny i demaskujące manipulacje stosowane przez Hitlera.
W trakcie dyskusji w Muzeum Powstania Warszawskiego rozmawiano również o innych książkach noszących zdaniem wielu skrajnie niebezpieczne idee, takich jak „Czerwona książeczka” Mao Zedonga, „Krótki kurs historii WKP(b)” Józefa Stalina, czy „Zielona książeczka” Muammara Kaddafiego. Zdaniem dr. Pawła Kowala z Instytutu Starzyńskiego rozstrzyganie, która z nich wyrządziła największe zło jest bezcelowe: „wydawanie takich sądów prowadzi historyków na manowce. W mojej opinii wszystkie te książki łączy dwudziestowieczne doświadczenie totalitaryzmu i to, że kryje się za nimi społeczne zło”. Kowal dodał, że „historycy powinni przeczytać te książki, a następnie mogą się pomodlić”.
Przedstawiciel Instytutu Starzyńskiego powiedział, że przygotowując się do debaty rozmawiał z kilkoma historykami, z których żaden nie czytał „Mein Kampf”. Podkreślił jednak, że poznawanie takich publikacji jest bardzo ważne: „jako historyk komunizmu dzięki przewrotnej radzie kogoś mądrego przeczytałem Krótki kurs historii WKP(b) i dało mi to wiele wiedzy na temat polityki”. Jego zdaniem jest to książka obrazująca sposoby budowania fałszywej wizji historii w celach ideologicznych „aby kształtować przyszłość polityczną”. Według Kowala w tym sensie różni się od książki „Mein Kampf”, która jest manifestem czysto politycznym i „miała większą moc sprawczą”.
Paweł Kowal: Jako historyk komunizmu dzięki przewrotnej radzie kogoś mądrego przeczytałem "Krótki kurs historii WKP(b)" i dało mi to wiele wiedzy na temat polityki. Jest to książka obrazująca sposoby budowania fałszywej wizji historii w celach ideologicznych aby kształtować przyszłość polityczną.
Dr Monika Gabriela Bartoszewicz z Akademii Vistula zgodziła się, że dostęp historyków do tego rodzaju prac jest niezbędny, zwróciła jednak uwagę na kontekst ukazywania się tego rodzaju prac. „Mój sceptycyzm co do tej publikacji wynika z ogólnego poziomu wiedzy prezentowanej przez dzisiejsze społeczeństwo. Według badań tylko 4,5 proc. młodzieży kończącej gimnazja potrafi czytać ze zrozumieniem” - powiedziała dr Bartoszewicz. W jej opinii należy odrzucić „naiwne założenie, że po siedemdziesięciu latach pewne idee tracą swoją ważność i się przedawniają”.
Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zwróciła uwagę na prawny aspekt publikacji „Mein Kampf”: „Z punktu widzenia wolności słowa zakaz publikacji powinien być stosowany tylko w najbardziej skrajnych przypadkach, ale jest uzasadniony w wypadkach gdy promują nienawiść”. Przedstawicielka Fundacji zwróciła uwagę na fakt, że „w wypadku debaty historycznej granice wolności słowa są zupełnie inne. Często uznaje się, że ze względu na wagę takich tematów nie należy w żaden sposób ograniczać dostępu do takich materiałów”.
Według dr. Pawła Kowala warto zauważyć, że zakazywanie publikacji może być oparte jedynie na „prawnym wskaźniku definicji ludobójstwa”, do którego takie książki mogą inspirować. Historyk dodał, że w czasach internetu „zakaz takiej publikacji może być jedynie czysto symboliczny”. W jego opinii jest możliwe stworzenie katalogu takich „zakazanych” publikacji.
Debata w Audytorium Jana Nowaka Jeziorańskiego w Muzeum Powstania Warszawskiego zainaugurowała cykl spotkań „Innymi słowy”, których formuła ma być wzorowana na organizowanych corocznie Debatach Gdańskich, których celem jest promowanie kultury prowadzenia debaty.
Organizatorami debat są Polskie Radio i Gdańska Akademia Debaty.
Michał Szukała (PAP)