Partia Razem obchodziła w sobotę Dzień Niepodległości, w 97. rocznicę powstania Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim na czele. Organizatorzy podkreślili, że ich ugrupowanie nawiązuje w ten sposób "do wartości polskiej lewicy demokratycznej, które ciągle pozostają aktualne".
Jak poinformowała PAP członkini zarządu okręgu katowickiego Partii Razem Żaneta Szefer, takie obchody odbywały się w różnych miejscach w kraju, aby podtrzymać pamięć o lewicowych bohaterach.
"11 listopada został ustanowiony jako święto dopiero w 1937 r., by wzmocnić kult Józefa Piłsudskiego w państwie, które stawało się coraz bardziej autorytarne. Dlatego symbolicznie odzyskujemy 7 listopada, by pokazać, że nie ma sprzeczności między niepodległością a postawami prodemokratycznymi, prospołecznymi i otwartymi" - poinformowali członkowie Partii Razem na Śląsku i Zagłębiu. Podkreślili, że ich ugrupowanie nawiązuje w ten sposób "do wartości polskiej lewicy demokratycznej, które ciągle pozostają aktualne" i sprzeciwia się "wykorzystywaniu Święta Niepodległości do manifestowania postaw ksenofobicznych, autorytarnych i przemocowych".
"11 listopada został ustanowiony jako święto dopiero w 1937 r., by wzmocnić kult Józefa Piłsudskiego w państwie, które stawało się coraz bardziej autorytarne. Dlatego symbolicznie odzyskujemy 7 listopada, by pokazać, że nie ma sprzeczności między niepodległością a postawami prodemokratycznymi, prospołecznymi i otwartymi" - poinformowali członkowie Partii Razem na Śląsku i Zagłębiu.
"Nie będziemy wspierać skrajnie prawicowej narracji obchodów święta 11 listopada, kiedy to środowiska te będą maszerować i dewastować nasze miasta w imię +wielkiej Polski tylko dla Polaków+, w której nie ma miejsca dla ludzi o odmiennym światopoglądzie, wyznaniu religijnym, orientacji seksualnej czy kolorze skóry" - poinformowano.
Członkowie Partii Razem, jak podała Żaneta Szefer, złożyli w sobotę kwiaty pod dawną fabryką Fitzner-Gamper przy ul. Staszica w Sosnowcu, aby w ten sposób upamiętnić również "antycarskie wystąpienia robotników Zagłębia podczas rewolucji 1905 r., a także postać Tomasza Arciszewskiego, działacza Polskiej Partii Socjalistycznej".
Prof. Zygmunt Woźniczka, historyk Uniwersytetu Śląskiego, odnosząc się do obchodów odzyskania niepodległości zorganizowanych 7 listopada przypomniał, że rząd Daszyńskiego "był istotnie pierwszym rządem, ale miał zasięg lokalny, obejmował część Lubelszczyzny".
"7 listopada 1918 r. Daszyński stanął na czele rządu lewicowego, który powstał w Lublinie i zapowiedział daleko idące reformy społeczne. Rząd zaczął funkcjonować, ale działał tylko przez parę dni. W chwili gdy w Warszawie pojawił się Józef Piłsudski, Daszyński podporządkował mu się" - powiedział prof. Woźniczka.
Historyk podkreślił również, że "na ziemiach polskich władza zaborców upadała nierównomiernie". "W okresie międzywojennym szukano daty, która byłaby symboliczną datą odzyskania niepodległości. Trzeba pamiętać, że nie było wyraźnego cezusu czasowego, to znaczy, że akurat do tego czasu byliśmy pod zaborami, a od tego czasu jesteśmy już wolni. Tak nie było, dlatego wówczas na siłę szukano tej daty i znaleziono 11 listopada " - powiedział prof. Woźniczka, dodając, że inicjatywy związane z inną datą wprowadzają "niepotrzebny chaos".
"Nie należy psuć daty 11 listopada, raczej trzeba ją utrwalać" - powiedział historyk. "Przy okazji obchodów Dnia Niepodległości 11 listopada trzeba wyraźnie powiedzieć, że jest to data umowna, że były różne drogi/nurty prowadzące do odzyskania niepodległości i na tej drodze była również data 7 listopada" - stwierdził prof. Woźniczka.
(PAP)
ktp/