10 kwietnia musi być dniem dobrej pamięci, nie przeciw, ale dla - zaapelował w niedzielę w Gdańsku, w 6. rocznicę katastrofy smoleńskiej, przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna.
Lider PO wystąpił podczas spotkania Klubu Obywatelskiego pt. "Pamięć, która powinna łączyć" w Ratuszu Głównego Miasta Gdańska.
Schetyna mówił, że "historia ostatnich 6 lat jest tak bardzo trudna". "Jesteśmy dziś wszędzie tam, gdzie leżą ofiary tej okropnej i strasznej katastrofy" - mówił.
"Dzisiejszy dzień to dzień pamięci i wspomnień. Ale chcę też powiedzieć, że to jest, to musi być dzień dobrej pamięci. To musi być wyzwanie na następne dni, tygodnie i lata. Tak chcemy tę pamięć budować. Takie wnioski chcemy z tej okrutnej historii wyciągać. Tak bardzo chcemy tej dobrej pamięci – nie przeciw, ale dla. I ciągle wierzymy, że będziemy mogli o tym rozmawiać nie tylko 10 kwietnia; że przyjdzie taki czas w Polsce, że będziemy mogli o tym rozmawiać codziennie, że Polacy będą ze sobą w ten sposób rozmawiać" - podkreślił Schetyna.
W niedzielę rano Schetyna wraz z przewodniczącym klubu parlamentarnego PO Sławomirem Neumannem na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku-Wrzeszczu złożyli kwiaty na grobie Arkadiusza Rybickiego oraz dwóch innych ofiar katastrofy sprzed sześciu lat - Anny Walentynowicz i Leszka Solskiego.
Przed spotkaniem Klubu Obywatelskiego Schetyna i Neumann złożyli również wieńce na sarkofagu Macieja Płażyńskiego w Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Odmówiono różaniec. W modlitwie wraz z liderami PO uczestniczyli m.in. wdowa po b. marszałku Sejmu Elżbieta Płażyńska; rodzina Arkadiusza Rybickiego, w tym jego brat senator PO Sławomir Rybicki, poseł PO Jerzy Borowczak, prezydenci Gdańska i Sopotu – Paweł Adamowicz i Jacek Karnowski oraz marszałek pomorski Mieczysław Struk. Po modlitwie różańcowej odprawiona została msza w intencji wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej.
W trakcie spotkania Klubu Obywatelskiego b. redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego” ks. Adam Boniecki ocenił, że główną przyczyną podziału społeczeństwa wokół katastrofy smoleńskiej jest "mit o zamachu", który - jego zdaniem - zastąpił prawdę historyczną i fakty.
Jego zdaniem, jednym z warunków jednoczenia Polaków ws. tragedii smoleńskiej powinien być "szacunek dla ludzi inaczej myślących".
"To jest zawsze potrzebne w dialogu. To są (wiara w zamach - PAP) głębokie przekonania. Nie sądźmy, że to wszyscy są oszołomi lub manipulatorzy polityczni. To są ludzie, których jakoś to przekonało. Jeśli się z kimś rozmawia, trzeba się wczuć w jego sposób myślenia (...). Idźmy w kierunku tego porozumienia. Potrzebny jest szacunek dla ludzi, którzy wyznają wiarę smoleńską, nie mówmy o nich z pogardą" - zaapelował ks. Boniecki.
Duchowny dodał, że drogą do pojednania Polaków może być też spokojne i cierpliwe przekonywanie do faktów. "Kiedy rozkręcone są emocje, to się wówczas kurczy rozum. Nie dajmy się wpuścić w taki kanał używania tej tragedii jako narzędzia do łomotania przeciwnika" - powiedział.
Prof. Ireneusz Krzemiński powiedział, że narodowa żałoba po 10 kwietnia 2010 r. została szybko przerwana przez obchody, które miały przede wszystkim "wykreować nowego bohatera narodowego z Lecha Kaczyńskiego".
"Ból był podtrzymywany poprzez różne zabiegi, przez stworzenie teorii spiskowej. Ten ból, z którym mamy do czynienia w tej chwili, świętowany co miesiąc na Krakowskim Przedmieściu, jest bólem cynicznym. Absurdalna, bzdurna, chora wersja zamachu okazała się podwaliną tego, co stanowi do tej pory spójną interpretację rzeczywistości. Wszyscy ci, którzy przeciwstawiali się koncepcji zamachu i nie chcieli zgodzić się, żeby męczennikiem narodowym został Lech Kaczyński byli negatywnie potraktowani przez tych, którzy mit smoleński stworzyli; właściwie byli gorszymi Polakami od początku" - ocenił socjolog.
Krzemiński mówił, że duży udział w "budowaniu mitu smoleńskiego" ma Kościół katolicki.
"Pochowanie na Wawelu Lecha i Marii Kaczyńskich to było szok. Do dziś nie pojmuję, dlaczego kardynał Stanisław Dziwisz się na to zgodził. Chciał pewnie dobrze, ale wyszło jak zwykle" - powiedział ks. Boniecki.
Biskup diecezji pomorsko-wielkopolskiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego Marcin Hintz mówił, że z okresu żałoby po 10 kwietnia 2010 r. Polacy nie wyszli pojednani. "Ciągle staramy się wskazywać na to, co nas dzieli. Jest nam potrzebne otwarcie na wzajemne słuchanie się, w Polsce nam to słabo wychodzi" - ocenił luterański duchowny. (PAP)
rop/ jra/