Pan Redaktor Leszek Konarski z Krakowa przesłał mi niezwykłą informację, którą chciałem się podzielić z Czytelnikami portalu „Dzieje”:
„W +Przeglądzie+ z dnia 13-19 kwietnia 2015 roku podałem informację o wystawie w Toruniu prac mojego ojca, artysty malarza Mariana Konarskiego. Na tej wystawie znalazły się trzy rysunki z projektem monumentalnego pomnika upamiętniającego ofiary Auschwitz, który mój ojciec wykonał w ... 1943 roku, a więc jeszcze w czasie działania obozowych krematoriów. Ojciec mieszkał w czasie okupacji w Krzeszowicach, działał najpierw w ZWZ i potem w AK. Od marca 1943 roku do maja 1944 w swoim domu w Krzeszowicach prowadził komórkę legalizacyjną dla III baonu 3 pułku Strzelców Podhalańskich +Harnasie+ z oddziałów +Błyskawica+, +Grom+ i +Wicher+. Wytwarzał dokumenty i pieczęcie. Wykonał około 160 kompletów dokumentów, które były wykonywane w Krzeszowicach i potem przerzucane na Podhale.
Adam Cyra: Rozmach przedstawionego na zdjęciach jednego i plastyczny opis drugiego projektu był ogromny. Zapewne wynikało to z konieczności zmierzenia się projektantów z potrzebą upamiętnienia ofiar tej niespotykanej dotąd w dziejach ludzkości zbrodni, jaka miała miejsce w KL Auschwitz-Birkenau.
Z obozem Auschwitz formalnie nie miał żadnego związku, ale, jak mi opowiadał, poprzez kolegów z AK doskonale wiedział co tam się dzieje i wiedział, że to się musi skończyć i ofiary Auschwitz muszą być uczczone wielkim pomnikiem. Zaprojektował taką monumentalna budowlę w 1943 roku, na projektach jest data. Nie ma tylko informacji, że to chodzi o Auschwitz z uwagi na bezpieczeństwo.
Nie wiem czy ktoś uwierzy, ale jest to autentyczna prawda, że ojciec w czasie wojny już projektował pomnik dla Oświęcimia. Proszę zobaczyć jak ładny jest ołtarz pośrodku tej budowli. Aniołowie przelewają krew. Te projekty pomnika dla Auschwitz z 1943 roku można do 24 maja 2015 roku zobaczyć na wystawie w Muzeum Okręgowym w Toruniu, w salach ratusza Staromiejskiego”.
O potrzebie upamiętnienia ofiar KL Auschwitz-Birkenau rozmyślali też więźniowie i to wówczas, gdy on jeszcze funkcjonował. Adam Jerzy Brandhuber - artysta plastyk, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, uczeń Mehoffera, Malczewskiego i Dębickiego, więzień tego obozu, a po wojnie długoletni pracownik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkaneu - wspominał:
"Robiłem projekt na pomnik na po wojnie. Miałem oficjalne, konspiracyjne zamówienie od kol. współwięźnia Benka Świerczyny. Zrobiłem. Był to gigant (...) Cały teren na zachód od obozu w Brzezince, od krematoriów miał być wyrównany - jako kolosalny plac apelowy, kilometry, kilometry kwadratowe. W środku kolos-komin, w przekroju prostokątny - jak w krematorium - tylko x razy większy, 50-60 metrów wysoki. A na nim z kamienia wprawione symbole, grubo ciosane, z czterech stron. Widoczny z daleka - z daleka. Doprowadzony do niego gaz - jak wieczny znicz. Dzień i noc. W nocy łuna jak wtedy. A dookoła rzędami jak bloki (więźniowie), gdy stali na apel, uformowani, wyrównani w oddziałach jak kamienie, jak urny (nie groby, bo ich wtedy nie było) oddziały w dziesięciu rzędach - jak tam, w obozie - 500, 600 więźniów, pięć, sześć milionów kamieni. Wtedy tak liczyli. A między tymi grupami pusto, ani trawki, ani drzewa. I tylko dookoła rząd słupów z działami i lampami na słupach, by nocą perły, sznur pereł świateł - jak wtedy - kilometry, kilometry".
Rozmach przedstawionego na zdjęciach jednego i plastyczny opis drugiego projektu był ogromny. Zapewne wynikało to z konieczności zmierzenia się projektantów z potrzebą upamiętnienia ofiar tej niespotykanej dotąd w dziejach ludzkości zbrodni, jaka miała miejsce w KL Auschwitz-Birkenau.
Adam Cyra