Syndrom jerozolimski, czyli przeświadczenie o byciu Mesjaszem, jest tematem kolejnego dzieła Katarzyny Kozyry. Efekty dotychczasowych prac artystki pod roboczym tytułem "Jerusalem Syndrome" będzie można zobaczyć 11 lutego w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej.
"Syndrom jerozolimski polega na tym, że człowiek będąc po raz pierwszy w Jerozolimie doświadcza silnych emocji i zaczyna mu się wydawać, że jest Mesjaszem" - powiedziała PAP Kozyra. Dotychczasowe efekty swojej pracy, pod roboczym tytułem "Jerusalem Syndrome", artystka pokaże 11 lutego w warszawskim CSW.
W zeszłym roku artystka spędziła w Jerozolimie trzy tygodnie. "Chciałam zobaczyć, czy uda mi się znaleźć osoby z syndromem jerozolimskim; znalazłam dwie. Właśnie teraz pracujemy nad 50-godzinnym nagraniem, nie wiemy jeszcze, czy z tego będzie już praca, czy tylko wstęp do pracy" - tłumaczyła Kozyra.
"Ci ludzie niczego nie odgrywają, oni naprawdę w to wierzą i dlatego mnie interesują. Oczywiście, spotkałam też takich, którzy próbowali grać, ale nie o takich mi chodzi" - zaznaczyła.
"Wpadłam na ten pomysł, gdy zostałam zaproszona do przeprowadzenia castingu na siebie w Tel Awiwie. Pomyślałam, że skoro mogę zrobić casting na Kozyrę, to mogę też zrobić casting na Jezusa Chrystusa" - powiedziała.
Od 2010 r. artystka pracuje nad swoim pierwszym pełnometrażowym filmem fabularnym, do którego casting prowadziła podczas wystawy swoich prac "Katarzyna Kozyra. Casting" w warszawskiej Zachęcie. Prace nad filmem rozpoczną się prawdopodobnie w tym roku.
Do końca maja powstanie scenariusz filmu fabularnego. Odtwórczynię głównej roli Kozyra wyłoniła podczas castingu towarzyszącego wystawom w Warszawie, Tel Awiwie i Nowym Jorku. Wśród zwiedzających ekspozycje początkowo szukała osób, które mogłyby zagrać w filmie ją samą. Kozyra chciała bowiem stworzyć trio, na które składałby się "mózg", "duch" i "ciało". Ona sama miała być "duchem". Na castingu w Tel Awiwie wyłoniła "mózg". "Ciało" miało zostać wybrane w Nowym Jorku.
Pomysł jednak upadł. Odtwórczyni głównej roli w filmie miała wcielić się w rolę Kozyry. Artystka doszła jednak do wniosku, że cudzy życiorys interesuje ją o wiele bardziej niż własny. "W życiorysach innych ludzi odnalazłam ciekawe wydarzenia, które o wiele lepiej zilustrują moje emocje, te, które odczuwałam realizując prace czy doświadczając czegoś" - tłumaczyła.
Pytana o to, co w życiu innych ludzi interesuje ją najbardziej, artystka przytoczyła historię: "Koleżanka opowiedziała mi o zdarzeniu ze swojego dzieciństwa. Babcia postawiła na stole ciasto, nie pozwalając ruszyć go jej i jej bratu. Dzieciaki obiecały, że nie sięgną po ciasto, ale gdy tylko babcia odeszła, dzieciaki spojrzały na siebie i zaczęły im łzy kapać, bo już wiedziały, że nie dotrzymają obietnicy. Czuli się już winni i nieszczęśliwi, bo wiedzieli, że pokusa będzie silniejsza".(PAP)
mce/