Nie jestem jazzowym purystą. Cieszy mnie szukanie nieoczywistych miejsc, w których nie wiadomo czy to jazz czy muzyka poważna? - powiedział PAP Nikola Kołodziejczyk, pianista i kompozytor jazzowy. 30 kwietnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Jazzu.
Dzień Jazzu został ustanowiony w 2012 r. przez UNESCO aby "wyrobić wrażliwość społeczności międzynarodowych na muzykę jazzową, zainteresować jej korzeniami, nurtami, jak też znaczeniem tego gatunku muzyki jako ważnego środka komunikacji społecznej i dialogu między kulturami. Muzyka ta odegrała bowiem swoją rolę w walce o prawa człowieka oraz w eliminowaniu dyskryminacji społecznej".
PAP: Jazz uważany jest często za snobistyczną, elitarną muzykę. Czy ma pan poczucie, że ta sytuacja się zmienia?
Nikola Kołodziejczyk, pianista, aranżer, kompozytor, autor płyt "Chord Nation" (2014) i "Barok Progresywny" (2015): Jeśli zaczniemy zastanawiać się czym jest ta muzyka, czy jest elitarna, trudna czy nie, stawiamy się pod ścianą, musimy się tłumaczyć, bronić. Wydaje mi się, że jazz ma mocny argument - w pewnym sensie stworzył muzykę taneczną i jest taką jej podwaliną.
Wszystko zależy od tego, jak na to spojrzymy; jazz to bardzo szerokie pojęcie, każdy mógłby znaleźć argument "za" i argument "przeciw". Moim zdaniem najważniejsze jest to, jak postrzegamy jazz medialnie. Gdzieś musi być ten "chłopiec do bicia". Mamy muzykę popularną i klasyczną - jazz plasuje się na pozycji muzyki w pewien sposób dyskryminowanej. Natomiast to sprawa dla nas, muzyków. Jeśli tworzymy muzykę merytorycznie interesującą, jeśli robimy coś ciekawego, nowego i robimy to technicznie dobrze i kompetentnie, z dużym prawdopodobieństwem będzie to praca, która popchnie kulturę do przodu, a przy okazji powinna spodobać się także szerokiej publiczności.
Jazz to język. Rozmawiając o języku, możemy powiedzieć, że umiera, albo nabiera nowych znaczeń. Wszystko zależy od tego, kto posługuje się tym językiem. Wszystko zależy od ludzi.
PAP: Przywykliśmy myśleć o polskim jazzie jako o elemencie historii PRL-u. Dla takich twórców jak Tomasz Stańko czy Zbigniew Namysłowski, ich pokolenie, tłumaczyło często jazz jako formę sprzeciwu wobec zastanej sytuacji politycznej i obyczajowej. Co pociągnęło do jazzu pana, muzyka znacznie młodszego od tych wymienionych?
N.K.: Właśnie Tomasz Stańko czy Zbigniew Namysłowski. Mój ojciec słuchał dużo tak zwanej "muzyki alternatywnej" w tym również jazzowej. Bardzo chciałem coś tworzyć i być w tym uczciwy. Dlatego zajmuję się muzyką, która jest połączeniem muzyki tanecznej i klasycznej, ponieważ jesteśmy w Europie i powinniśmy pokazywać to, co mamy najlepszego. Przy okazji łączyć to z elementami, które uważamy za najcenniejsze, najbardziej wartościowe we współczesnej muzyce.
Staram się robić to na miarę moich skromnych możliwości. To wciąż proces dojrzewania muzycznego. Moja poprzednia płyta była bardzo głośna, big-bandowa, z dużą ilością instrumentów blaszanych. Moja nowa płyta jest cicha, nawet kontemplacyjna. Nie ucieka od rytmicznych elementów, ale są one często raczej zasugerowane, rozgrywają się w podświadomości słuchacza. To mnie kręci i to mnie zainspirowało w muzyce. Są rzeczy, których nie da się zaklasyfikować.
PAP: Czy łączenie muzyki poważnej, klasycznej z jazzową improwizacją da się pogodzić?
N.K.: Jedynym trudnym aspektem jest to, jak przekazać o co nam chodzi. Samo tworzenie dla mnie jest bardzo radosnym doświadczeniem. Gdy odnajdzie się w końcu ten klucz… to niesamowite uczucie i pewnie dla niego to wszystko robię.
Jedynym właściwie problemem w tym mariażu jest szufladka, wokół której powstały muzyczne instytucje. Są jazzowe instytucje, które generują pewnego rodzaju ferment. Wokół szufladki klasycznej gromadzi się zupełnie innego rodzaju prasa, media, dziennikarze, słuchacze. Robiąc coś, co nie należy do końca ani do jednej, ani do drugiej kategorii, trafiamy na pewnego rodzaju ziemię niczyją. Jeśli mamy szczęście, obie te gałęzie zainteresują się naszą pracą, jeśli nie - możemy wytyczać nowe ścieżki.
Cieszy mnie to - szukanie nieoczywistych miejsc, w których nie wiadomo czy to jest jeszcze jazz, czy już muzyka poważna? Nie jestem jazzowym purystą, choć doceniam ciężką pracę muzyków, kultywujących tradycyjne formy muzyczne i robiących to bez kompromisu. Ja staram się łączyć tyle składników, ile się da, żeby powstało coś nowego.
Tegoroczną "stolicą" Międzynarodowego Dnia Jazzu jest Waszyngton. Koncerty i spotkania z muzykami odbywać się będą także w Polsce, m.in. w Katowicach i we Wrocławiu.
Rozmawiał Piotr Jagielski (PAP)
pj/ pz/