Aleksandra Kurzak wystąpiła na scenie Metropolitan Opera w premierze wznowionej produkcji „Napoju miłosnego” Gaetano Donizettiego. Publiczność przyjęła ją owacją na stojąco.
Zachwyt widowni podzielał dyrygent Enrique Mazzola. Nazwał śpiewaczkę, kreującą rolę Adiny, jedną z wiodących sopranistek naszych czasów w repertuarze donizettowskim. „Dyryguję głównie utwory muzyki bel canto i uważam, że Aleksandra ma do tego idealny głos, specjalny rodzaj legato. Jednocześnie śpiewając po włosku, demonstruje wspaniałą wymowę, co jest równie ważne” - ocenił.
Za najbardziej znaczący fragment czwartkowego występu Polki maestro uznał finałową arię "Prendi per me sei libero…”. Portretował ją jako jedno z najwspanialszych dokonań bel canta Donizettiego.
„Aria jest bardzo skomplikowana, akompaniament orkiestry bardzo prosty i liczy się czystość głosu. Pięknemu bel canto, musi towarzyszyć doskonały, nieskazitelny głos. Aleksandra wywiązuje się z tego znakomicie, zachowując świeżość i energię chociaż śpiewa to pod sam koniec utworu” – przekonywał w rozmowie z PAP Mazzola.
Metropolitan Opera podkreśla, że Kurzak i tenor Vittorio Grigolo (Nemorino) wnoszą magnetyzm do dwóch głównych ról.
Nastrojowa, liryczna, nasycona humorem opowieść przedstawia perypetie młodego, niezdarnego trochę w swych zalotach Nemorino do pięknej, atrakcyjnej Adiny. Nawiązuje do znanego z mitologii, malarstwa i literatury, w tym także z „Tristana i Izoldy”, magicznego eliksiru, który ma jakoby zapewnić miłość. Inscenizacja Bartletta Shera mieści się w kanonie tradycyjnych interpretacji utworu Donizettiego. Urzeka kolorami i pięknymi kostiumami.
Jak wyjaśniła PAP śpiewaczka, ambicją reżysera było jednocześnie wzmocnienie w pierwszym akcie znaczenia postaci konkurenta Nemorino, sierżanta Balcore (bas-baryton Adam Plachetka), a także pokazanie agresji, jaką rodzi wojna oraz żołnierzy w okupowanym kraju.
Polka wielokrotnie kreowała wcześniej postać Adiny na różnych scenach operowych. Słyszeli ją melomanii Londynu, Paryża, Barcelony, Wiednia, Monachium i Walencji.
„+Napój miłosny+ jest operą, która totalnie prowadzi mnie przez życie. Swego męża (Roberto Alagna) poznałam kiedy śpiewaliśmy tę operę w Londynie. W Barcelonie zrobiłam test, okazało się że jestem w ciąży i jest Malènka. W dwa miesiące po porodzie planowałam wrócić na scenę i zadebiutować w +Purytanach+, w Bilbao, ale się nie udało. Wróciłam za to książkowo, w trzy miesiące po urodzeniu Malènki, by wystąpić w Monachium w … +Napoju miłosnym+ +. Z kolei na ślub wyskoczyliśmy samolotem do Wrocławia z Paryża między dwoma spektaklami także +Napoju miłosnego+” – wyliczała śpiewaczka.
Według sopranistki partia Adiny nie należy do najbardziej wdzięcznych. W zależności od koncepcji inscenizatora, może być bowiem postrzegana przez publiczność jako negatywna, a nawet okrutna w stosunku do Nemorina.
„Dlatego - tłumaczy - trzeba grać tę rolę z przymrużeniem oka, aby pokazać obecność uczucia, które łączy tę parę. Ma to być bardziej przekomarzanie się nastolatków niż, jak powiada Adina, pragnienie zobaczenia Nemorina u jej stóp i chęć zemsty. Zwłaszcza, gdy towarzyszą temu w niektórych produkcjach gwałtowne sceny bicia lub kopania Nemorino, czy rzucanie na leżącego pojemników ze śmieciami”. W Metropolitan Opera mężczyzna też dostaje za swoje, ale przemoc nie jest aż tak gwałtowna.
Mówiąc o swej pracy nad „Napojem miłosnym” Kurzak akcentowała, że komediowa opera jest trudniejszym gatunkiem do zagrania niż tragedia. Łatwiej bowiem kogoś wzruszyć niż rozśmieszyć.
„Wszystko musi działać jak w szwajcarskim zegarku. Każdy gag, trick, spojrzenie muszą być tak genialnie dograne, aby miało sens. W tragedii często muzyka jest tak piękna i wzruszająca, że łzy lecą same. Nie trzeba nawet patrzeć co się dzieje na scenie” – oceniła.
Śpiewaczka podkreśliła, że pod względem muzycznym rola Adiny jest wspaniała, z pięknymi melodiami. Jak dodała, często nie docenia się jednak bardzo trudnej arii lirycznej "Prendi per me sei libero…” z piękną kantyleną i wirtuozyjną cabalettą.
Aria usytuowana jest na końcu utworu, kiedy może pojawić się już zmęczenie, czy brak koncentracji. Dodatkowo poprzedza ją "tenorowy hit nad hitami” „Una furtiva lagrima”, więc presja tym bardziej rośnie – wyjaśniła solistka.
Polkę komplementował po czwartkowym spektaklu emerytowany profesor śpiewu renomowanej szkoły Juilliarda - Charles Kellis, związany też z programem Lindemanna przy Metropolitan Opera dla młodych artystów.
„Posiadła ona umiejętność śpiewania cicho wysokich tonów, co potrafią jedynie najlepsi, wykonawcy-gwiazdy. Demonstruje na scenie duży profesjonalizm i świeżość, jak też jest bardzo dobrą aktorką” – przekonywał.
Śpiewaczka zdradziła po premierze, że jest bardzo zadowolona z występu, a zwłaszcza sama z siebie, bo osiągnęła podczas premiery to, co zamierzyła.
„Utrzymać przez cały czas kipiącą energię nie jest łatwo. Zwłaszcza w takim spektaklu komediowym. Ponieważ publiczność była zachwycona i zgotowała mi owację na stojąco, czego można chcieć więcej” – wyznała PAP Kurzak.
Polka śpiewać będzie w Metropolitan Opera partię Adiny do 7 kwietnia.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ agz/