Nowe przepisy o ponownym wykorzystaniu danych publicznych (re-use) nie tylko otworzą dla biznesu i obywateli ogromne zasoby instytucji kultury, ale pozwolą też zarobić muzeom, archiwom i bibliotekom - mówi PAP dyr. Maciej Groń z resortu administracji i cyfryzacji.
MAC pracuje nad założeniami do ustawy o ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego (tzw. re-use), która ma uregulować kwestię dostępu do danych publicznych i wdrożyć dyrektywę unijną nakazującą m.in. udostępnienie zasobów publicznych bibliotek, muzeów i archiwów, co do tej pory nie było możliwe. Ma ona stanowić uzupełnienie ustawy o dostępie do informacji publicznej, która do tej pory regulowała udostępnianie danych przez administrację.
"Zbiorów bibliotek, archiwów i muzeów nie można nazwać informacją publiczną. Najbardziej trywialnym przykładem jest tutaj reprodukcja obrazu. Dlatego chcemy rozłączyć przepisy dotyczące dostępu do informacji publicznej, które mają związek z prawami obywatelskimi i przejrzystością, od przepisów mających cele gospodarcze" - powiedział PAP Maciej Groń, dyrektor Departamentu Społeczeństwa Informacyjnego MAC, który przygotowuje ustawę.
Udostępnieniu do ponownego wykorzystania będą podlegać np. skany pergaminowych dokumentów nadających prawa miejskie, cyfrowe kopie obrazów Jana Matejki, starych książek, map, projektów architektonicznych czy zdigitalizowane fotografie z I wojny światowej.
Jak mówił Groń, chodzi o to, by firmy oraz obywatele zaczęli wykorzystywać te zasoby, nakręcając wzrost i zwiększając konkurencyjność europejskiej gospodarki.
"Trudno jest w tej chwili oszacować, ile tych dzieł będzie można wykorzystać, bo zasoby wciąż się zwiększają. Ale ten potencjał jest gigantyczny. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości" - podkreślił Groń.
Zaznaczył, że celem nowych przepisów jest także uzupełnienie działań podmiotów publicznych, które nie zawsze są najbardziej efektywne.
"Działania administracji muszą być przede wszystkim przejrzyste, otwarte i dostępne dla wszystkich. Przedsiębiorcy zależy zaś, by jego produkt był lepszy od konkurencji i generował zyski. Jesteśmy więc zdania, że podmioty publiczne, zwłaszcza jeśli nie mają środków, powinny oddać swoje zasoby, żeby one mogły żyć. Co komu z tego, że te zasoby będą tylko na półkach czy na serwerach jakiegoś urzędu czy muzeum" - mówił.
Maciej Groń: Zbiorów bibliotek, archiwów i muzeów nie można nazwać informacją publiczną. Najbardziej trywialnym przykładem jest tutaj reprodukcja obrazu. Dlatego chcemy rozłączyć przepisy dotyczące dostępu do informacji publicznej, które mają związek z prawami obywatelskimi i przejrzystością, od przepisów mających cele gospodarcze.
Zalecenie udostępniania zdigitalizowanych zbiorów do ponownego wykorzystania budzi jednak zaniepokojenie instytucji kultury, które obawiają się dodatkowego obciążenia pracą oraz kosztów, na które je nie stać. Poważne wątpliwości wzbudza także kwestia praw autorskich do udostępnianych dzieł lub ich odwzorowań - po pierwsze, nie wszystkie obiekty w zbiorach mają ustalony status prawnoautorski, a po drugie niektóre odwzorowania dzieł, lub ich opisy mogą być objęte tzw. prawami autorskimi pracowniczymi.
Zdaniem przedstawiciela MAC obawy te są jednak nieuzasadnione.
"Koszty związane z wprowadzeniem tych przepisów to raczej koszty administracyjne, które w dużej części podmioty zobowiązane i tak ponoszą. Ustawa zobowiązuje biblioteki czy muzea do przekazania do ponownego wykorzystania tylko i wyłącznie tego, co już wcześniej zostało zdigitalizowane. To nie jest tak, że ktoś sobie złoży wniosek: +poproszę wszystko+ i w ciągu 14 dni biblioteka będzie musiała udostępnić księgozbiór w formie cyfrowej. Przekazuje się tylko to, co się ma" - zaznaczył Groń.
Ponadto, jak mówił, choć nowe przepisy zachowują generalną zasadę, że udostępnianie danych publicznych jest bezpłatne (ewentualne koszty mogą dotyczyć nośników, jak pendrive czy przetwarzania informacji), to muzea, archiwa i biblioteki będą miały prawo także zarabiać na udostępnianiu zasobów.
"Instytucje te będą mogły nie tylko pobrać koszty związane z digitalizacją, udostępnieniem, przechowywaniem czy ustaleniem, komu przysługują prawa autorskie do dzieła, ale także do tzw. rozsądnego zwrotu z inwestycji" - powiedział.
Według zaleceń Komisji Europejskiej ten rozsądny zwrot z inwestycji nie powinien przekraczać 5 proc. powyżej stopy referencyjnej Europejskiego Banku Centralnego. Jako, że Polska jest poza strefą euro, za punkt odniesienia uznano w polskich przepisach stopę referencyjną NBP.
"Jest to wyraźnie uregulowany sposób zdobywania pewnych zysków, który pozwoli instytucjom kultury na zarobkowanie. Mówienie o stratach w związku z wdrożeniem tych przepisów, jest więc bezpodstawne" - ocenił Groń.
Jego zdaniem nieuzasadnione są też obawy, wyrażane np. przez muzealników, o nieuprawnione upublicznienie dzieł, do których autorskie prawa majątkowe mają osoby trzecie, co mogłoby narazić ich na roszczenia.
"Rozumiem trudności po stronie muzealników czy bibliotekarzy, bo ze względu na działania wojenne i przyjmowanie różnych dzieł sztuki część ich zbiorów nadal nie jest dobrze zinwentaryzowana i nie zawsze znany jest ich status prawnoautorski. Jednak warto wiedzieć, co się ma, a działalność muzealników tak czy siak powinna iść w tym kierunku. Cały czas zasłanianie się II wojną światową jest przesadą" - stwierdził przedstawiciel MAC.
Zwłaszcza, że w ocenie resortu, to właśnie instytucje kultury i sektor kreatywny odniosą duże pożytki z wprowadzenia nowych przepisów.
Instytucje, które digitalizują swoje zasoby, po to, żeby je udostępniać do ponownego wykorzystywania, będą mogły liczyć na dodatkowe finansowanie ze środków publicznych, m.in. w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa, wskazano w ocenie skutków regulacji. "Im łatwiejszy dostęp do informacji sektora publicznego danej instytucji w sieci, tym większe grono jej odbiorców w sieci i poza nią, czyli skuteczniejsze upowszechnianie kultury" - napisano. (PAP)
mww/ mok/ son/