16 grudnia 2024, Karol Nawrocki jako prezes IPN podczas uroczystości z okazji rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek w Katowicach. Fot. PAP/Michał Meissner
Pacyfikacja katowickiej kopalni Wujek była największą tragedią stanu wojennego. 16 grudnia 1981 r. zomowcy oddali strzały do protestujących w Wujku górników, zabijając dziewięciu z nich i raniąc kilkudziesięciu innych.
W tegorocznych rocznicowych obchodach – wraz z rodzinami ofiar, uczestnikami historycznego strajku i związkowcami – weźmie udział prezydent Karol Nawrocki.
Uroczystości rozpoczną się wczesnym popołudniem w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego niedaleko kopalni. Będzie jej przewodniczył metropolita katowicki abp Andrzej Przybylski. Po mszy uczestnicy obchodów przemaszerują pod Krzyż-Pomnik Poległych Górników. Zostaną tam wygłoszone okolicznościowe wystąpienia, zostanie odczytany apel poległych, na koniec zaplanowano ceremonię składania wieńców i kwiatów.
Przed południem hołd zabitym oddadzą uczestnicy Biegu Dziewięciu Górników – uczniowie i nauczyciele. Na godz. 11 w Katowicach zaplanowano akcję „Zatrzymać miasto”. Przedstawiciele działającego przy kopalni Wujek Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności apelują, by o tej porze w ciszy i postawie stojącej, przy dźwiękach wyjących w mieście syren, upamiętnić ofiary pacyfikacji.
Strajk w kopalni Wujek wybuchł 14 grudnia 1981 r. Już dzień wcześniej górnicy gotowi byli przerwać pracę w obronie przewodniczącego zakładowej komisji NSZZ „Solidarność” Jana Ludwiczaka. Dotarła do nich wieść o tym, że w nocy z 12 na 13 grudnia milicjanci zabrali Ludwiczaka z jego mieszkania, wyłamując przy tym drzwi i bijąc górników, którzy przyszli mu na ratunek.
Ostatecznie decyzję o rozpoczęciu strajku 14 grudnia podejmowały kolejne zmiany. W postulatach przedstawionych dyrekcji kopalni i przedstawicielom wojska górnicy domagali się uwolnienia Ludwiczaka oraz innych internowanych, odwołania stanu wojennego i przestrzegania porozumień zawartych przez stronę rządową w sierpniu i wrześniu 1980 r. Na przywódcę strajku, w którym wzięło udział ok. 3 tys. górników, wybrano Stanisława Płatka, sekretarza komisji rewizyjnej „S” w zakładzie.
W pierwszych dniach stanu wojennego na Śląsku zastrajkowało około 50 zakładów pracy. Do strajkujących w Wujku 15 grudnia zaczęły dochodzić wieści, że milicja i wojsko spacyfikowały niektóre z nich, m.in. kopalnię Manifest Lipcowy w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie milicjanci użyli broni palnej, raniąc czterech protestujących. Górnicy z Wujka, nie wiedząc jeszcze wówczas, że strzelano do robotników w Manifeście, rozpoczęli przygotowania do obrony swojego zakładu. Bronią stały się łopaty, kilofy, łańcuchy, zaostrzone pręty, cegły i śruby. Górnicy stawiali też pośpiesznie barykady.
Według IPN do pacyfikacji Wujka skierowano 1471 funkcjonariuszy MO i ZOMO oraz 760 żołnierzy dysponujących 22 czołgami i 44 wozami bojowymi. Decyzję o użyciu siły podjęto 15 grudnia wieczorem. Następnego dnia kopalnię otoczyła milicja, do której dołączyło wojsko. Po wezwaniu strajkujących do rozejścia się, użyciu armatek wodnych i wyrzutni gazu rozpoczął się szturm. Na teren zakładu wjechały czołgi i wozy bojowe, taranując ogrodzenie. Przez wyłom w murze do zakładu weszli funkcjonariusze, m.in. pluton specjalny ZOMO, uzbrojony w pistolety maszynowe. W stronę strajkujących górników padły strzały.
Na miejscu zginęło sześciu górników, trzej pozostali zmarli później w szpitalach. Dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzeja Pełki, Jan Stawisińskiego i Joachima Gnidy była to ostatnia szychta w życiu. Najmłodszy z nich miał 19 lat, najstarszy – 48. Ran postrzałowych doznało także 23 innych protestujących. Nie jest znana liczba tych, którzy zostali lżej poszkodowani, m.in. zatruci gazem łzawiącym. Także załogi karetek pogotowia, które ewakuowały rannych i zagazowanych górników, były zatrzymywane i bite przez zomowców. Rany odniosło również kilkudziesięciu funkcjonariuszy milicji i żołnierzy.
„Plan zduszenia siłą strajku w KWK Wujek, a także charakter ran postrzałowych ofiar (jamy brzusznej, klatki piersiowej czy czaszki) dowodzą, że masakra z 16 grudnia była działaniem z premedytacją. Świadczy o tym także fakt utrudniania przez wojsko i milicję akcji ratunkowej na terenie kopalni” - podkreśla IPN.
Po zakończeniu pacyfikacji doszło do rozmów przedstawicieli obu stron. Górnicy zwolnili ujętych trzech milicjantów, oddali broń i zakończyli strajk. Wkrótce potem Służba Bezpieczeństwa zatrzymała osiem osób, które oskarżono o organizowanie i kierowanie strajkiem w Wujku. W lutym 1982 r. czterej z nich otrzymali wyroki od trzech do czterech lat więzienia, czterej inni zostali uniewinnieni.
20 stycznia 1982 r. umorzono sterowane przez władze śledztwo w sprawie odpowiedzialności milicjantów za użycie broni palnej podczas pacyfikacji Wujka. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej. Według ustaleń specjalnej komisji sejmowej, tzw. komisji Rokity, powołanej w 1990 r. do badania zbrodni okresu PRL, tamto śledztwo prowadzone było z naruszeniem prawa. Sprawę wznowiono po upadku komunizmu.
Prawomocny wyrok skazujący byłych zomowców zapadł jednak dopiero w czerwcu 2008 r. – po trzech procesach w I instancji. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał wówczas prawomocnie byłego dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na sześć lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od trzech i pół do czterech lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia – wynika z ustaleń procesu.
Według sądu w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników. Wniesione kasacje Sąd Najwyższy oddalił w 2009 r. – wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.
Osobno był sądzony inny członek plutonu specjalnego Roman S., który przez lata mieszkał w Niemczech. W maju 2019 r. został zatrzymany w Chorwacji na podstawie europejskiego nakazu aresztowana i wydany przez to państwo stronie polskiej. W grudniu 2019 r. Sąd Okręgowy w Katowicach skazał go na trzy i pół roku więzienia. Sąd Apelacyjny w Katowicach kilka miesięcy później utrzymał ten wyrok w mocy.
W oddzielnym procesie, przed warszawskim sądem, odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników z Wujka. Pierwszy jego proces rozpoczął się w 1994 r. – w 1996 r. sąd okręgowy uniewinnił Kiszczaka. W 2004 r. skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. Kiszczaka ponownie uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do sądu okręgowego. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r. (PAP)
kon/ miś/