Pamiątki po Władysławie Broniewskim - zdjęcia, listy, dokumenty, pamiątki osobiste, rękopisy, tomiki wierszy - zebrano na otwartej w czwartek wystawie w warszawskim Muzeum Literatury. Ekspozycję zorganizowano w 50. rocznicę śmierci poety, która minęła 10 lutego.
Broniewski pełen sprzeczności
Władysław Broniewski był postacią pełną sprzeczności - komunistą, który lubił przywoływać swoje szlacheckie pochodzenie, redaktorem lewicowego "Miesięcznika Literackiego" chlubiącym się Virtuti Militari i czterema Krzyżami Walecznych zdobytymi w legionach Piłsudskiego, rewolucyjnym trybunem, który stracił wszystkie zęby w więzieniu na Łubiance, poetą, który odmówił Bierutowi napisania nowego polskiego hymnu, ale ze swojego "Słowa o Stalinie" był bardzo dumny.
"Jego biografia była skomplikowana, po polsku złożona. Był człowiekiem idei, nie ideologiem, uskrzydlały go idee niepodległości, sprawiedliwości społecznej, miłości do drugiego człowieka. Wystawa koncentruje się na biografii poety ponieważ dla Broniewskiego życie było najważniejszą inspiracją; w biografii można znaleźć wytłumaczenie jego wierszy. Nie sposób w twórczości Broniewskiego znaleźć utworu, który byłby całkiem fikcyjny, Broniewski zawsze czerpał z życia, do życia się odnosił" - mówił na wernisażu Sławomir Kędzierski, jeden z jej kuratorów.
Władysław Broniewski był postacią pełną sprzeczności - komunistą, który lubił przywoływać swoje szlacheckie pochodzenie, redaktorem lewicowego "Miesięcznika Literackiego" chlubiącym się Virtuti Militari i czterema Krzyżami Walecznych zdobytymi w legionach Piłsudskiego, rewolucyjnym trybunem, który stracił wszystkie zęby w więzieniu na Łubiance, poetą, który odmówił Bierutowi napisania nowego polskiego hymnu, ale ze swojego "Słowa o Stalinie" był bardzo dumny.
Legiony Piłsudskiego i wolna Polska
Broniewski urodził się 17 grudnia 1987 roku w Płocku. Na wystawie znalazł się szkolny referat przyszłego poety o Norwidzie i sporo rodzinnych zdjęć. Na jednym z nich młodziutki Broniewski pozuje razem z kolegami, z którymi w 1915 r., jako 17-latek, uciekł z gimnazjum i wstąpił do Legionów Piłsudskiego. W szeregach 1. Pułku Piechoty wziął też udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a za zasługi wojenne otrzymał Srebrny Krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyż Walecznych. W Muzeum Literatury można zobaczyć pamiątki z tego okresu - naramiennik z polowego munduru z dystynkcjami kapitana, pamiętnik poety z tego okresu.
Wolna Polska, o którą walczył, rozczarowała jednak Broniewskiego. Po zabójstwie prezydenta Narutowicza poeta, już dawniej sympatyzujący z lewicą, coraz wyraźniej zaczął się skłaniać ku komunizmowi. Pod koniec 1932 roku ukazał się tomik "Troska i pieśń" z "Elegią na śmierć Ludwika Waryńskiego" i wierszem "Zagłębie Dąbrowskie" o niedoli górników, kończący się wzywającą do rewolucji frazą "Zapalać! Gotowe? - Gotowe!". Na wystawie znalazło się archiwalne nagranie Broniewskiego śpiewającego własny wiersz, stylizowany na pieśń robotników: "Nie mam za co jeść i pić, trzeba robić, aby żyć". W tym czasie Broniewski najbliżej był chyba ideału poety-rewolucjonisty, ale członkiem partii komunistycznej nie został nigdy, ani przed wojną, ani po niej.
Na wystawie znalazł się niezwykły egzemplarz pierwszego wydania tomu "Bagnet na broń" z dedykacją dla Antoniego Słonimskiego. Został on przez poetę wysłany pocztą lotniczą na pokładzie samolotu generała Sikorskiego, który spadł nad Gibraltarem. Nieprzemakalny worek uchronił książkę od zniszczenia.
"Bagnet na broń"
Poeta przeczuwał zbliżającą się wojnę - w kwietniu 1939 roku napisał "Bagnet na broń". Zaledwie kilka miesięcy później, we wrześniu, przejechał rowerem 500 km w ciągu pięciu dni, aby dogonić swoją jednostkę wojskową.
Wkroczenie wojsk sowieckich zastało go we Lwowie, gdzie wszedł w skład komitetu organizacyjnego nowego związku literatów, odmówił jednak publikowania w propagandowym "Czerwonym Sztandarze". Podobno chodził pijany po lwowskich knajpach i recytował antysowieckie fraszki, rozgoryczony, że ojczyzna proletariatu przyłożyła rękę do upadku Polski.
Łubianka
W styczniu 1940 roku Broniewski m.in. wraz z Aleksandrem Watem zostali aresztowani, trafili na Łubiankę. Broniewski przesiedział tam 13 miesięcy oskarżony o "polski nacjonalizm" i powiązania z polskim wywiadem wojskowym. Na wystawie znalazły się zdjęcia Broniewskiego z lwowskiej kartoteki NKWD oraz spis rzeczy więźnia.
Wat w "Moim wieku" wspomina, że z podziwem patrzył na postawę Broniewskiego w więzieniu. Gdy za próbę porozumienia się między celami skazano obu na pobyt w karcerze, Broniewski przez pięć dni chodził po celi śpiewając pieśni legionowe. W tym czasie Wat załamał się na śledztwie i zaczął odpowiadać na pytania NKWD. Broniewskiemu udało się opuścić ZSRR z armią Andersa.
Jerozolima
W Jerozolimie, w czerwcu 1943 roku, ukazał się najsławniejszy chyba zbiorek Broniewskiego "Bagnet na broń". Na wystawie znalazł się niezwykły egzemplarz pierwszego wydania tego tomu z dedykacją dla Antoniego Słonimskiego. Został on przez poetę wysłany pocztą lotniczą na pokładzie samolotu generała Sikorskiego, który spadł nad Gibraltarem. Nieprzemakalny worek uchronił książkę od zniszczenia.
Z okresu jerozolimskiego pochodzi też wzruszający list do Marii Zarębińskiej, żony poety, zaczynający się od słów "Najdroższa! Co za radość w Twoim powrocie z zaświatów!!" - list był pierwszą reakcją poety na wiadomość, że wbrew pogłoskom, jego żona przeżyła Auschwitz. Niestety, nabawiła się tam nieuleczalnej choroby krwi i mimo leczenia w klinice w Szwajcarii zmarła. Broniewski pił i rozpaczał.
"Słowo o Stalinie" - jak sam Broniewski wyznawał - napisane zostało w trakcie trzydniowego ciągu alkoholowego, ale sam poeta uważał ten wiersz za literacko udany. Uległość wobec władzy miała jednak dla Broniewskiego pewne granice. Gdy Bierut poprosił poetę o napisanie nowego hymnu Polski, Broniewski, oczywiście pijany, odmówił bardzo stanowczo. "Bo to tak, jakbym orłowi polskiemu urwał głowę" - argumentował.
Polska Ludowa
Do Polski wrócił w listopadzie 1945 roku i włączył się w oficjalny nurt życia literackiego. "Słowo o Stalinie" - jak sam Broniewski wyznawał - napisane zostało w trakcie trzydniowego ciągu alkoholowego, ale sam poeta uważał ten wiersz za literacko udany. Uległość wobec władzy miała jednak dla Broniewskiego pewne granice. Gdy Bierut poprosił poetę o napisanie nowego hymnu Polski, Broniewski, oczywiście pijany, odmówił bardzo stanowczo. "Bo to tak, jakbym orłowi polskiemu urwał głowę" - argumentował. Na planszach wystawy można znaleźć wiele takich anegdot.
Ciągi alkoholowe Broniewskiego stawały się coraz dłuższe, zwłaszcza po tym, gdy w sierpniu 1954 roku zmarła jego córka Anka. Spekulowano, że było to samobójstwo, choć okoliczności wskazują raczej na nieszczęśliwy wypadek z gazem. Z ostatnich lat życia poety pochodzą jego zdjęcia z rozmaitych oficjalnych uroczystości, wiklinowy fotel z jego pokoju, telefon, z którego po pijanemu zwykł wydzwaniać do znajomych, popielniczka, niedopalona paczka Extra Mocnych.
Niedługo przed śmiercią Broniewskiego ówczesny minister kultury przesłał mu kwiaty i czekoladki. Poeta odesłał prezenty - kwiaty polecił złożyć na grobie Andrzeja Stawara, marksisty, który odciął się od komunizmu, a czekoladki oddać Jerzemu Kornackiemu, który wtedy siedział w komunistycznym więzieniu. "Ten gest był bardzo wymowny" - wspomina cytowany na wystawie Wiktor Woroszylski. Broniewski zmarł na raka płuc 10 lutego 1962 r.
Wystawa "Broniewski. Próba portretu" czynna będzie do 12 sierpnia. (PAP)
aszw/ abe/