Fotografie przedstawiające białostockich Żydów, ich życie rodzinne i religijne, zdjęcia z czasów funkcjonowania białostockiego getta, a także przedmioty: sztućce, zastawy stołowe czy narzędzia złożyły się na wystawę "Byliśmy tu" otwartą w piątek w Białymstoku.
Wystawę pokazano z okazji przypadającej w tym roku 70. rocznicy likwidacji białostockiego getta. Została przygotowana przez Muzeum Podlaskie w Białymstoku we współpracy z oddziałem IPN w Białymstoku oraz Operą i Filharmonią Podlaską.
Jak powiedział PAP dyrektor Muzeum Podlaskiego, historyk Andrzej Lechowski, tytuł wystawy "Byliśmy tu" ma budzić refleksje. "Jest to wyraźne przesłanie, niestety użyte już w czasie przeszłym, określające współobywatelskość białostockich Żydów" - mówił. Wystawa - dodał Lechowski - ma prowokować do rozmyślań o naszej przeszłości, ma przywracać i pielęgnować pamięć o tych mieszkańcach miasta, których dzisiaj wśród nas nie ma.
Wystawa to opowieść o ludziach, którzy tutaj żyli, mieszkali, pracowali. Historyk mówił, że likwidacja getta w 1943 roku była też wyraźną cezurą rozdzielającą wszystko co się działo "przed" i wszystko to, co działo się "po" Zagładzie. Dlatego też wystawa podzielona jest na dwie części.
Pierwsza, mówiąca o wszystkim "przed", prezentowana jest w Ratuszu, głównej siedzibie Muzeum Podlaskiego. Ekspozycja została podzielona na trzy tematy: "dom", "ulica" i "synagoga", czyli - dodał Lechowski - trzy podstawowe przestrzenie, w których żyją ludzie: rodziny, społeczeństwa i religii.
Prezentowane są liczne portrety rodzin żydowskich. To wspólne fotografie przed domem, przy stole, u fotografa. Lechowski powiedział, że zależało mu, aby widz poczuł się częścią wystawy, dlatego zastosowano liczne odbicia lustrzane. "Dzięki temu - dodał - widz w odbiciu widzi siebie i osoby z portretów; ma się wrażenie, że oni są wśród nas".
"Widz przenosi się także na białostockie ulice, mija nieistniejące już kamienice. Po drodze zagląda do licznych sklepów i warsztatów, czyta reklamy i szyldy, niektóre napisane po hebrajsku. Zależało mi, aby poczuł niepowtarzalny klimat miasta" - opowiadał Lechowski o żydowskiej ulicy.
Zainteresowani będą mogli też zajrzeć do synagogi. Tutaj, oprócz zdjęć, prezentowane są pamiątki, które udało się zgromadzić muzeum w swoich zbiorach. To m.in. tałesy, czyli szale modlitewne, mezuzy, czyli prostokątne, kilkucentymetrowe pojemniczki, wewnątrz których umieszcza się zwinięty pergamin z tekstem modlitwy czy świeczniki.
Drugą częścią wystawy jest wystawa plenerowa, która prowadzi od Ratusza aż do Opery i Filharmonii Podlaskiej, gdzie ma swój "Epilog". Składają się na nią plansze ustawione na trasie do opery, dokumentujące dramat Białegostoku z lat 1941 - 1943: od początku powstania getta, przez jego funkcjonowanie, aż do całkowitej jego zagłady.
Lechowski mówił, że sceneria tej części nie jest przypadkowa: Ratusz, ulica Suraska, Plac Uniwersytecki, ulica Kalinowskiego, aż do opery - to miejsca bliskie białostockim Żydom. Dodał, że koniec wystawy w operze też nie jest przypadkowy, stoi ona w miejscu cmentarza żydowskiego, rabinackiego. Było to jedno z najważniejszych miejsc białostockich Żydów.
"Epilog" to najbardziej emocjonalna część tej wystawy - uważa Lechowski. Prezentowane są na niej wszystkie rzeczy, które udało się "wykopać z ziemi", a które należały do Żydów. To ułamki sprzętów codziennego użytku, klamki, garnki, pordzewiałe metalowe części balustrad, to wybrakowane i wyszczerbione zastawy stołowe. "Epilog ma dotrzeć do świadomości mieszkańców, że mieszkamy na Atlantydzie, że pod nami jest zatopione miasto, które wciąż skrywa pamiątki i tajemnice" - dodał.
Wystawa "Byliśmy tu" będzie prezentowana do końca października. W ekspozycji wykorzystano zbiory: Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, białostockiego oddziału IPN, Narodowego Archiwum Cyfrowego, Bundesarchiv oraz kolekcji prywatnych. (PAP)
swi/ ula/