W nowej biografii Adolfa Hitlera jej autor Volker Ullrich przedstawia wodza III Rzeszy jako "mistrza kamuflażu", którego wystąpienia publiczne, włącznie z wybuchami gniewu, były dokładnie wyreżyserowane. Pozujący na ascetę polityk nie stronił od luksusu.
"Hitler nie był tak zwariowany, jak usiłują nam za pomocą uproszczonych argumentów wmówić niektórzy historycy psychologii. Był być może bardziej normalny, niż byśmy chcieli" - powiedział Ullrich w wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "Der Spiegel", polemizując z opinią, że wódz III Rzeszy był psychopatą.
"Nie zrozumiemy tych wszystkich okropności, które wydarzyły się w latach 1933-1945, jeżeli odmówimy Hitlerowi od początku ludzkich cech i pominiemy występującą u niego, oprócz energii kryminalnej, zdolność do pozyskiwania (ludzi)" - tłumaczy historyk. "Dopóki będziemy w Hitlerze widzieli jedynie wszystko pożerającego potwora, nie zrozumiemy jego siły uwodzenia innych" - twierdzi Ullrich.
Jak podkreśla "Der Spiegel" książka Ullricha "Adolf Hitler. Lata awansu 1889-1939" (wydawnictwo Fischer Verlag, 1088 stron) jest trzecią po publikacjach Joachima Festa (1973) i Iana Kershawa (1998) "wielką" biografią Hitlera.
Ullrich pisze, że Hitler był chwilami "fascynująco czarujący". Jego wybuchy gniewu były wyreżyserowane; stosował je w celu zastraszenia przeciwnika. Przemówienia Hitlera były dokładne przemyślane - "zaczynał spokojnie, z namysłem, zdobywał zaufanie publiczności, by dopiero potem przejść do bardziej agresywnego repertuaru" - twierdzi historyk.
W rozmowie ze "Spieglem" Ullrich wyjaśnia, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników jego celem było przedstawienie osobowości Hitlera. Za godne podkreślenia historyk uznał umiejętność maskowania się. Hitler był wielkim aktorem - potrafił być ujmujący nawet wobec osób, którymi gardził, ale też niesłychanie zimny nawet wobec bliskich sobie ludzi.
Cytując opinie zagranicznych dyplomatów, Ullrich pisze, że Hitler był chwilami "fascynująco czarujący". Jego wybuchy gniewu były wyreżyserowane; stosował je w celu zastraszenia przeciwnika. Przemówienia Hitlera były dokładne przemyślane - "zaczynał spokojnie, z namysłem, zdobywał zaufanie publiczności, by dopiero potem przejść do bardziej agresywnego repertuaru" - twierdzi historyk.
Mianem kamuflażu określa Ulrich odgrywaną przez Hitlera rolę samotnego polityka, który zrezygnował z życia rodzinnego i dóbr doczesnych, by całkowicie poświęcić się polityce i ojczyźnie. Historyk przypomina w tym kontekście, że Hitler wielokrotnie chwalił się, iż jest jedynym mężem stanu na świecie, który nie posiada konta bankowego.
W rzeczywistości Hitler cenił luksus - mówi Ullrich. Jak podkreśla, przyszły kanclerz od początku swojej kariery jeździł najnowszymi i najdroższymi modelami Mercedesa. W Monachium mieszał w 9-pokojowym mieszkaniu w centrum miasta.
Milionowe dochody przynosiły mu tantiemy za książkę "Mein Kampf"; zarabiał też krocie na znajdującym się w obiegu od 1937 roku znaczku ze swoją podobizną. Niezbyt poważnie traktował też obowiązek płacenia podatków. Gdy w 1934 roku pewien skrupulatny pracownik urzędu podatkowego w Monachium odkrył, że Hitler zalega z zapłatą ponad 400 tys. reichsmarek, zaległości natychmiast umorzono, a nadgorliwy pracownik otrzymał naganę.
Po nominacji na kanclerza w 1933 roku Hitler oświadczył, że rezygnuje z przysługujących mu poborów. Rok później po cichu wycofał się z tego, a od sierpnia 1934 roku inkasował oprócz swojej pensji także pobory prezydenta Rzeszy.
Jak podkreśla Ullrich, Hitler był samoukiem; nadrabiał braki w wykształceniu dużo czytając. Odnalezione w jednym z archiwów rachunki świadczą o tym, że kupował głównie książki o architekturze i sztuce, ale też biografie i pisma filozoficzne. "Interesował się tylko tym, co pasowało do jego światopoglądu" - zauważa historyk, dodając, że Hitler miał znakomitą pamięć do faktów i liczb. Był postrachem wojskowych, gdyż podczas narad potrafił z głowy sypać danymi dotyczącymi kalibru broni czy prędkości samochodów opancerzonych i czołgów.
Hitler wykazywał dużą niechęć do systematycznej pracy, bronił się jak mógł przed systematycznym studiowaniem dokumentów. Nie korzystał jednak z pomocy ghostwriterów - swoje przemówienia dyktował z głowy sekretarce. Jednocześnie do końca życia nie wyzbył się kompleksu niższości; nienawidził intelektualistów, reagował bardzo ostro na wszelkie próby wytykania mu błędów.
Antysemityzm był fundamentem osobowości Hitlera - pisze Ullrich. Nienawiść do Żydów nie towarzyszyła mu jednak, wbrew temu co twierdził publicznie, od najmłodszych lat, lecz ukształtowała się dopiero w czasie rewolucji w Monachium w latach 1918-1919. Mieszkając wcześniej w Wiedniu, utrzymywał przyjazne stosunki z Żydami, którzy kupowali od niego po niezłych cenach jego prace malarskie. We władzach monachijskiej republiki rad eksponowane stanowiska zajmowali Żydzi - Erich Muehsam, Ernst Toller, Eugen Levine, co doprowadziło do gwałtownego wzrostu nastrojów antysemickich.
Zdaniem Ullricha w drugiej połowie lat 30. w Niemczech demokracja skazana była na porażkę. Gdyby nie pojawił się Hitler, powstałby autorytarny rząd zdominowany przez wojskowych, który prawdopodobnie też wprowadziłby ustawy antyżydowskie. "Nie doszłoby jednak do Holokaustu - punktu kulminacyjnego politycznej utopii rasistowsko-homogenicznego społeczeństwa" - twierdzi historyk, dodając: "Bardzo wielu Niemców popierało (tę utopię), lecz to Hitler był dyrygentem".
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ro/