Rosjanie, Czeczeni, Żydzi, Kozacy, Polacy, Ukraińcy – uroczysko Sandormoch w Karelii na północy Rosji, gdzie spoczywają tysiące ofiar represji stalinowskich, gromadzi na początku sierpnia przedstawicieli różnych narodów, grup i wyznań.
Od 1997 roku, gdy miejsce to odkryli działacze Stowarzyszenia Memoriał, odbywają się tam międzynarodowe dni pamięci. Za ich datę przyjęto 5 sierpnia - tego dnia w 1937 roku rozpoczęły się w ZSRR masowe czystki określane mianem wielkiego terroru.
Według ocen Memoriału na uroczysku leżącym w lesie nieopodal miasta Miedwieżjegorsk spoczywa ponad 7 tysięcy ludzi, przedstawicieli 60 narodowości, rozstrzelanych w latach 1937-1938. W piątek pojawili się w tym miejscu, choć mniej licznie niż w poprzednich latach, ludzie, których bliscy zostali tu straceni.
Niektórzy zabrali głos na początku obchodów organizowanych przez Memoriał. „Jestem tu po raz pierwszy” – zaczyna, płacząc, kobieta, która przybyła na miejsce śmierci swojego dziadka. Opowiada to, co wie o jego życiu i losach. Kończy apelem, by ludzie zapisywali wspomnienia o swoich bliskich.
Miejsc, gdzie spoczywają ofiary represji stalinowskich, jest w Rosji wiele, ale to ma szczególny wymiar międzynarodowy – tłumaczy Irina Flige z Memoriału. „W różnych miejscach, na różnych cmentarzach odbywają się uroczystości żałobne, czci się tam pamięć ofiar, ale wszystkie one mają znaczenie ograniczone do regionu. W Sandormochu złożyło się tak, że przyjeżdżają tu nie tylko mieszkańcy Miedwieżjegorska – miasta i regionu, i nawet nie tylko mieszkańcy Karelii. Przyjeżdża bardzo dużo ludzi z różnych krajów i innych miast” – mówi Flige.
Na uroczysku stoją rozrzucone między drzewami krzyże, drewniane słupki ze zdjęciami i tabliczkami – znaki pamięci ustawiane przez ludzi, których krewni tu zginęli. Czasem znak ogranicza się do przybitego do drzewa zdjęcia z nazwiskiem, datą urodzenia i śmierci. Według ewidencji prowadzonej przez Memoriał takich indywidualnych upamiętnień jest obecnie 380.
Od krzyża prawosławnego z dwiema tabliczkami odchodzą dwie kobiety. Mężczyźni, których nazwiska są na tabliczkach, to wujowie młodszej z nich; zginęli w 1938 roku, w przeciągu jednego miesiąca. Młodsza z kobiet, mieszkanka Karelii, odwiedza Sandormoch co roku od dziesięciu lat.
„Szukamy Isaka Machmajewicza Karatajewa” – głosi przyczepiona do drzewa kartka z numerem telefonu. Ogłoszenie rozwiesiła grupa z Czeczenii; jak tłumaczy Szamil Masajew z tej grupy, Karatajew był duchownym muzułmańskim, więźniem obozu na Sołowkach i zmarł w 1929 roku. Na uroczysku Sandormoch w latach 1937-38 zginęło około 400 Czeczenów.
Znaków pamięci poświęconych całym grupom etnicznym i religijnym jest w lesie ponad dwadzieścia. Dwa z nich są „polskie”: kamień z pamiątkową tablicą poświęcono Polakom-ofiarom represji stalinowskich, a w 1997 roku pojawił się znak upamiętniający polskich więźniów obozu sołowieckiego.
Właśnie poszukiwania miejsca, gdzie stracono 1111 więźniów Sołowieckiego Obozu Specjalnego Przeznaczenia (SŁON), doprowadziło w 1997 roku działaczy Memoriału na uroczysko Sandormoch. Wśród poszukiwaczy, którzy odkryli to miejsce, była Irina Flige z petersburskiego Memoriału.
Miejsc, gdzie spoczywają ofiary represji stalinowskich, jest w Rosji wiele, ale to ma szczególny wymiar międzynarodowy – tłumaczy Flige. „W różnych miejscach, na różnych cmentarzach odbywają się uroczystości żałobne, czci się tam pamięć ofiar, ale wszystkie one mają znaczenie ograniczone do regionu. W Sandormochu złożyło się tak, że przyjeżdżają tu nie tylko mieszkańcy Miedwieżjegorska – miasta i regionu, i nawet nie tylko mieszkańcy Karelii. Przyjeżdża bardzo dużo ludzi z różnych krajów i innych miast” – mówi Flige.
Aby wyjaśnić wyjątkowość tego miejsca, wskazuje na to, kim byli więźniowie obozu sołowieckiego. „W pewnym sensie byli to ludzie – bardzo nie lubię słowa +elity+, ale tu po prostu jest ono niezbędne – bardzo znani w swej ojczyźnie, w swojej społeczności. To i kwiat inteligencji ukraińskiej, i duchowieństwo katolickie Niemców nadwołżańskich, to kilku hierarchów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, to ostatni wybierany król cygański, i (twórca literatury udmurckiej) Kuziebaj Gierd. To ludzie, o których nigdy nie zapomniano, szukano ich. Szukali ich nie tylko ich bliscy, dzieci, żony, szukali ich wszyscy” – mówi Flige.
Miejsce pamięci w Sandormochu rozwijało się żywiołowo po jego odkryciu; właśnie wtedy postawiono najwięcej indywidualnych znaków pamięci. Wtedy aktywne było pokolenie dzieci ofiar represji, a władze sfinansowały stojące do dziś drewniane słupki.
I dziś jednak wciąż przybywają nowe znaki. W ciągu ostatnich kilku tygodni działacze Memoriału zauważyli sześć nowych indywidualnych znaków pamięci. Wśród zbiorowych, w zeszłym roku swój znak postawili Mołdawianie i Rumuni, a najnowszy – Iżorowie, jedna z zamieszkujących Rosję grup ugrofińskich.
Podczas piątkowych obchodów w lesie słychać dźwięk szofaru – instrumentu z rogu baraniego, używanego podczas religijnych świąt żydowskich. Gra na nim Dmitrij Cwibel, który przyjechał na obchody w imieniu wspólnoty żydowskiej w Pietrozawodsku.
Hołd polskim ofiarom złożyli w piątek przedstawiciele Polonii karelskiej, konsulatu w Petersburgu i Instytutu Polskiego w tym mieście. W obchodach wzięła też udział grupa młodzieży licealnej z Bystrzycy Kłodzkiej, która wraz z grupą Rosjan odwiedza miejsca pamięci na północy Rosji.
Z Miedwieżjegorska Anna Wróbel (PAP)
awl/ mc/