Po tylu latach od kiedy ostatni raz w Manchesterze Cichociemni złożyli przysięgę w obliczu Boga Wszechmogącego i NMP, znowu w Manchester wypowiedziano na głos słowa ich bezkompromisowej maksymy: Wywalcz Polsce wolność lub zgiń! które przeszły mi dreszczem po grzbiecie.
Dziś wraca pamięć o Tych, których nie ma. Napisał Janusz Kondratowicz w słowach do „Białego krzyża,” wyśpiewanego przez Krzysztofa Klenczona. Autor ukrył w 1968 r. przed komunistyczną władzą adresata swej kompozycji. Pod podmiotem dotyczącym Tych, których los był przesądzony i którym los nie pomógł wrócić z leśnych dróg, gdy kwitły bzy (…) - ukrył żołnierzy Armii Krajowej. Wśród nich byli i Cichociemni - żołnierze elitarnej jednostki wojskowej Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Wszyscy byli ochotnikami i starannie wyselekcjonowaną zabójczą bronią, spośród wielu tysięcy gotowych do poświęceń kandydatów.
12 czerwca 2016 r. w Manchesterze – w miejscu szkoleń polskiej elity desantowej w latach 1941-1946 - obchodziliśmy Święto Żołnierzy Niezłomnych i Cichociemnych. Uroczystość miała charakter patriotyczno – religijny. Inicjatorem obchodów święta był Konsul Generalny RP w Manchester Pan Łukasz Lutostański i Bractwo Królowej Polski z Blackburn. Zaproszona robiłam wieniec z biało -czerwonych kwiatów pod pomnik 1 SBS (1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej) oraz żołnierzy Cichociemnych SOE.
Rano o godz. 10:00 przy zielonym skwerze 1-szego terminalu lotniska Ringway Manchester, zebrały się cztery pokolenia Polaków, w tym różne delegacje, środowiska prawicowe, harcerze, kibice. Specjalnie przyjechał z Leicester w hrabstwie Leicestershire w środkowej Anglii, starszy strzelec bombardier Pan Henryk Kubiński, jeden z niewielu już żyjących spadochroniarzy Gen. Sosabowskiego z 1 SBS.
Pierwszy raz spotkałam Pana Henryka we wrześniu 2014r. w Driel w Holandii podczas uroczystości 70. rocznicy operacji „Market Garden.” Z jego wspomnień dowiedziałam się, że w 1940 roku jako 15-letni chłopak z Bydgoszczy, został złapany przez Niemców i wywieziony na przymusowe roboty. Trafił na Pomorze do niemieckich bauerów. Młodsze siostry, które złapano podczas łapanki też wywieziono na roboty. Na farmie pracował 3,5 roku. Uciekł 27 listopada 43 roku i przez lasy dotarł do Ksyni k/Gniezna, gdzie ukrywał się u swej babci. Kiedy powrócił do domu znowu został ujęty przez Niemców i był w niewoli k/ Wrocławia. Siłą wcielony do niemieckiego wojska znalazł się w Getyndze, a w górach Harzu podczas zimy miał ćwiczenia wojskowe. Potem wraz z niemiecką armią jechał w stronę Dunkierki i Calais.
Gdy alianci lądowali w Normandii w czerwcu 1944 roku - uciekł wraz z innymi pięcioma Polakami do Anglików. W niemieckich mundurach zaszli od tyłu angielskich żołnierzy i poddali się – odrzucając broń na bok. Po rewizji i przesłuchaniach za kilka dni znaleźli się w angielskim wojsku w porcie wojskowym Marchwood k/Southampton na południu Anglii.
Podczas komisji wojskowej polski d-ca rozkazał: „Polacy wystąp!”. Młodzi chłopcy szli do gen. Sosabowskiego jako spadochroniarze, a starsi do gen. Maczka do czołgów. Starszy oficer w randze kapitana spytał młodego rekruta: „Jakie chcesz mieć nowe nazwisko i nową historię – legendę?”. Młody Henryk Kubiński odparł, że chce być Kamiński. (po siostrze swej mamy). Na to polski oficer: „Synku! Wszyscy chcą tu być Kamiński! Wybierz inne”. Niech będzie to nazwisko po mamie Mariannie Rusin.
Od tej pory figurował jako Henryk Rusin, urodzony nie w Bydgoszczy, a w Wilnie przy ul. Rolnej 22, bo ojciec był rolnikiem. Od razu został skierowany do Szkocji na zaprawę. Trafił do wyborowej jednostki 1 SBS Gen. Sosabowskiego i jako starszy strzelec został skierowany do szybowców.
Samoloty holowały szybowce, w których były jeepy, działa i amunicja. Lądowali w Driel i Arnhem w Holandii we wrześniu 44 roku podczas operacji „Market Garden” „Niemcy strzelali do nas jak do kaczek. Wszystko młode chłopaki byli. Wielu zestrzelono, dużo się utopiło w wodach Renu i wielu zaginęło”, mówił Pan Henryk. Potem wraz z aliantami pojechał do Aachem i do Koblenz oraz Trier.
16 maja 1946 roku wrócił do Anglii na stałe. „Nie mogłem wrócić do Polski, w której była nowa okupacja. Nie na 5 lat jak to było za Niemca, ale na 50 lat. Komuniści zabrali nam nasze polskie obywatelstwo. Musiałbym wrócić do lasu i tam się chronić” - tłumaczy wybór nowej ojczyzny.
Podczas naszej rozmowy przybył inny weteran II wojny, żołnierz gen. Andersa - Porucznik Pan Władzio Niezgoda z Manchester. On stanowi rozdział innej historii polskiego żołnierza tułacza.
Pan Konsul otworzył uroczystości i przywitał wszystkich, wielu imiennie. Odśpiewano Mazurka Dąbrowskiego. Konsul w swej przemowie, przypominał kilkakrotnie zebranym o manchesterskim miejscu szkoleń Cichociemnych. Wszyscy stanęli do Apelu Poległych. Po Apelu i modlitwie, którą poprowadził Dawid Rószczka z Bractwa, nastąpił moment złożenia wieńców. Miejsce przy kamiennej bryle pomnika z Tablicą Pamięci, którą mocno już pokryła rdza niczym hełm żołnierski na deszczu, zostało zarzucone kwieciem biało-czerwonych wiązanek i wieńców. Padał deszcz a w nim różne delegacje podchodziły uroczyście pod pomnik – składały ukłony w zadumie i zostawiały kwiaty.
Mój wieniec złożył Konrad Swolkień z Manchester, syn spadochroniarza z 1 SBS Gen. St. Sosabowskiego - plutonowego podchorążego Jana Swolkienia, który był kuzynem Wandy Swolkień matki Hanki Swolkień, żony Zygmunta Szendzielarza. (wtedy Porucznika 4. Pułku Ułanów Zaniemieńskich). Konradowi towarzyszyła w mundurze moja córka Zuzia – kapral kadetów Szwadronu Powietrznego - 184 Manchester South Squadron Corps ATC. (Air Training Corps). Po tych widowiskowych gestach, wszyscy stanęli do wspólnego zdjęcia przy pomniku.
Kolejnym punktem uroczystości była msza św. w intencji Żołnierzy Niezłomnych i Cichociemnych z okazji 75. rocznicy pierwszego zrzutu. Już od godz. 14:00 Pan Konsul oczekiwał wszystkich w Konsulacie Generalnym, gdzie w Sali im Gen. Stanisława Sosabowskiego swą zwięzłą przemową otworzył ostatnią część uroczystości w konsulacie, zapoznając słuchaczy z tematyką Cichociemnych.
Po nim głos zabrał Dawid Rószczka, określając „Niezłomnych Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej jako najlepszych Rycerzy Rzeczpospolitej XX wieku. Oni to jako elita polskiej dywersji działający na skalę światową, zostali wyklęci dlatego, że chcieli wolnej Polski. Wyklęci byli przez ludobójców i zbrodniarzy niemieckich, rosyjskich i ukraińskich oraz polskojęzycznych sługusów Stalina - polskiego i żydowskiego pochodzenia. Zdradzeni przez Zachód, osamotnieni a mimo to wierni do końca żołnierskiej przysiędze. System szkolenia Cichociemnych stał się wzorem dla tworzących się sił specjalnych na całym świecie. Najlepsza na świecie jednostka specjalna GROM nosi imię Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej” mówił Rószczka.
Nawiązał także do wielkiego Polaka śp. Jana Pawła II, który pouczał polski Naród, że „miłość do Ojczyzny to obowiązek wynikający z IV przykazania. Cichociemni jako najlepsi spełnili ten obowiązek w sposób pełny i całkowity, a my za nimi - choć to trudne zadanie, mamy wypełniać IV przykazanie, wzywając wspomożenia przodków naszych i polskich świętych”. Swe słowa zakończył modlitwą do Św. Michała Archanioła patrona żołnierzy, prosząc o wspomożenie NMP Królową Polski oraz Jezusa Chrystusa Króla Polski, by prowadził nas do zwycięstwa.
Po nim wystąpił Dawid Paciorek z repertuarem piosenek: Jacka Kaczmarskiego, Romana Kołakowskiego i Krzysztofa Klenczona. Śpiewał: „Szli i walczyli o nasz dom i o każdy nowy dzień,” przygrywając na swej gitarze. Wyjaśnił, że piosenkę „Biały krzyż” Klenczon zadedykował swemu ojcu, żołnierzowi AK oraz innym AK-owcom, którzy już nigdy nie powrócili z lasu.
Oficjalną część uroczystości zakończyła projekcja filmu-półkownika, czarno - białego dokumentu z 1989 r. w reż. Jerzego Widarskiego pt.: "Cichociemni". Obchody święta zakończyła recepcja z poczęstunkiem polskich dań, która miała miejsce wśród wystawy ze zdjęciami o Cichociemnych. Żołnierze Niezłomni ze swych portretów jakby do nas mówili: Cieszcie się wolnością, którą przynieśliśmy wszystkim...
Dziś interesujemy się Żołnierzami Niezłomnymi, Cichociemnymi - choć całe lata oddzielają nas od Nich i od czasów, kiedy wrogowie przyszli i podpalili nasz dom i świat. „Gdy rozstrzelany był każdy dzień,” a nasi chłopcy zamiast bukietu wonnych róż dla dziewcząt swych - zanosili im w oczach granatów ciężkich pęk.
Podczas tej uroczystości nie dało się nie myśleć o losie Polaków straconego pokolenia - o Kolumbach czy o Cichociemnych, których wojna rzuciła do obcej Anglii. I mnie tu los zaprowadził przez daleką Amerykę do Manchesteru - miejsca szkoleń Polaków na najlepszych w świecie agentów i komandosów wywiadu. Do brytyjskiej szkoły spadochronowej Nr 1 w bazie RAF-u Ringway Manchester, trafiali tylko ci, którzy przeszli mordercze tortury w „Małpim gaju”.
Tu w Ringway przechodzili kolejny etap szkoleń, gdzie były tylko skoki. Wcześniej jednak poddawano ich bezlitosnej zaprawie w niemiłosiernie zabójczych treningach i szkoleniom w bazach Wielkiej Brytanii: w Londynie, Szkocji w Largo House - Ośrodku Polskiej Brygady Spadochronowej potem w Ośrodku Ringway. Cichociemni wszystkich specjalności przygotowywali się do skoków spadochronowych w „Małpim Gaju” na torze przeszkód. Przemyślny tor przygotował d-ca bryg. wtedy jeszcze płk Stanisław Sosabowski. Jego metody szkolenia spadochroniarzy z niewielkimi zmianami stosuje się do dziś w Wielkiej Brytanii.
Doskonale przygotowanych skoczków z przeznaczeniem do zadań specjalnych jako spadochroniarzy AK i strzelców wyborowych - „Najkrótszą drogą” wysyłano z tajnymi misjami do Polski. Po 43r. byli transportowani przez polskich pilotów krótszą trasą z Włoch. Jako najlepsi z najlepszych polskiego wywiadu, przeznaczeni byli do dywersji przeciw-niemieckiej.
Symboliczna liczba 316 Cichociemnych przypominała mi 300 Spartan - przykład niezwykłego męstwa, odwagi, zahartowania i samodyscypliny. Poddawano ich spartańskim próbom - dlatego nigdy się nie złamali, nie poddali. Dzięki temu stanowili elitę elit Polski Walczącej. „Ledwo dało się to wytrzymać… Rany boskie… przetrzymać, tylko przetrzymać za wszelką cenę, żeby się nie zbłaźnić przed dżemo-jadami – angielskimi instruktorami,” [w filmie Cichociemni wspominał Tomasz Kostuch ps. „Bryła”]
Kurs odprawowy kończył się uroczystą przysięgą na rotę przysięgi AK. W Londynie powstał VI oddział sztabu Naczelnego Wodza, patronujący polskiej konspiracji, który wszedł do struktur brytyjskiej organizacji dywersyjnej SOE (Special Operations Executive, czyli Kierownictwo Operacji Specjalnych). Była to organizacja ds. dywersji w krajach okupowanych przez Niemcy.
Cichociemnych desantowano do Polski w celu nieregularnej walki z Niemcami w akcjach sabotażowo-dywersyjnych, oraz prowadzenia szkoleń polskiego ruchu oporu w okupowanym kraju. Pierwszy zrzut miał miejsce w nocy z 15 na 16 lutego 41 r. „Powodzenie akcji zdecydowało o rozszerzeniu skali operacji. Spośród żołnierzy polskich jednostek na Wyspie, oddział VI wytypował młodych oficerów o wysokim poziomie cnót moralnych i bojowych, by swą osobowością zdobywać przewagę psycho - fizyczną nad wrogiem. Wybierano oficerów wywiadu bardzo inteligentnych, których bronią zawsze musiały być szare komórki mózgowe. [tamże, Stefan Bałuk cc„Starba”]
Polscy spadochroniarze - komandosi Armii Krajowej wysyłani byli (na rzeź, jak żartowali Cichociemni) jako siły specjalne, także do walk w innych krajach okupowanej Europy - o czym dziś Europa często woli nie pamiętać. Kiedy padła Francja oni jako jedyni alianci stanęli u boku armii brytyjskiej. „W życzliwej lecz obcej dla nas Anglii, niektórzy angielscy cywile, chcieli wyrazić nam miłym Polakom swoją sympatię i współczucie. Opiekowali się nami. Oni wiedzieli, że jesteśmy bez Ojczyzny…” [wspominał Ludwik Witkowski ps.„Kosa”]
Cichociemni gotowi byli poświęcić wszystko dla Ojczyzny, którą „zabrał nam wróg, podeptał nam najświętsze sprawy, któreśmy kochali, a to było najtragiczniejszym przeżyciem lat młodzieńczych dla wielu Polaków,” [Stefan Bałuk cc„Starba”] Dlatego powrócili do Polski szalenie uparci, by za honor zabijać i się mścić. „Trzeba zabijać aby nie być zabitym. Okupanci rozstrzeliwali każdego schwytanego skoczka. Wojna jest zupełnie inną moralnością i kieruje się inną niż moralność pokojowa. Wolno zabić człowieka (wroga) bo on jest innej nacji i to jest chwała.” [Ludwik Witkowski ps. „Kosa” oraz Józef Nowacki ps.„Horyń”]
Skoczkowie zabrali dla AK 35 mln dolarów. Wypełniali wszystkie obowiązki wobec swojej Ojczyzny, heroicznie walczyli o Jej niepodległość. „Najbardziej chronieni jeśli chodzi o tajemnicę, byli skoczkowie Cichociemni. Byli bardzo szczególnymi ludźmi. Podczas lotów zrzutowych mieli zawoalowane twarze. Ceremonia przywiezienia skoczków to był ostatni akt przed samym lotem. Jedno z największych przeżyć to było to przywitanie się z tą polską ziemią, później robiło się zadanie – wyrzucało skoczków i znowu te 5h z powrotem do Anglii, znowu daleko od tego własnego kraju…” [tamże, wspominał Michał Goszczyński ps. Pilot]
Cichociemni z organizacji dywersyjnej AK Wachlarz, uderzali na linie komunikacyjne Niemiec z zapleczem frontu wschodniego. To było pierwsze duże zadanie skoczków. Wachlarz w 1942 r. rozwinął od Łotwy po Ukrainę V odcinków dywersyjnych. D-dztwo objęli oficerowie Cichociemni: Jan Piwnik „Ponury,” Alfred Paczkowski „Wania,” (aresztowany i torturowany w Pińsku, odbity przez „Ponurego”) Bolesław Kontrym „Żmudzin,” Tadeusz Sokołowski „Trop,” (dowodząc odcinkiem IV zginął w mińskim Gestepo) Stanisław Gilowski „Gotur.” Wachlarz zadał straty 30 wysadzonych transportów i 60 zniszczeń linii kolejowych, sam także otrzymał dotkliwe ciosy. Dywersantów ścigała policja niemiecka oraz kolaboracyjne policje litewskie, białoruskie i ukraińskie.
Bolesław Kondrym „Żmudzin” kierował komórką likwidującą z wyroków sądów specjalnych zdrajców i szmalcowników. Został zastrzelony w mokotowskim więzieniu w 1953 r. Oficerowie Cichociemni dowodzili oddziałami partyzanckimi w całej Polsce. Oddział dyspozycyjny Kedywu Wileńskiego pod d-dztwem Adama Boryczki „Brony,” rozrósł się w 6 Brygadę dowodzoną przez mjr. Koprowskiego i bronił ludności cywilnej przed terrorem wroga. Skoczkami nasycono także oddziały walki bieżącej, ucząc tam młodych Polaków rzemiosła walki i czyniąc ich zapał choć trochę mniej straceńczym. Oddział dyspozycyjny Komendy Głównej Parasol poprowadził Adam Borys „Pług.” Parasol zlikwidował 13 groźnych gestapowców w Warszawie, w tym Franza Kutscherę. „Wśród młodzieży był niesamowity zapał. Były to młode chłopaki, niewyszkolone, w wojsku nie byli a garnęli się do walki aby to robić. Oni byli gotowi do zrobienia wszystkiego.” [Ludwik Witkowski ps.„Kosa”]
„Ponury” w Górach Świętokrzyskich wraz z Cichociemnymi prowadził partyzanckie zgrupowania, które stały się postrachem policji i żandarmerii. Gdy poległ w 1944 r. jego oddziały weszły w skład Kieleckiego Korpusu AK.
Cichociemni współpracowali ze złodziejami tzw. doliniarzami kieszonkowymi, którzy honorowo dla potrzeb wywiadu okradali niemieckich oficerów. Polski wywiad wraz ze Stefanem Ignaszkiem w 43 r. rozpracował produkcję niem. broni odwetowej pocisków rakietowych V1 i V2 na wyspie Uznam koło wioski Peenemünde, a także pod Mielcem, które z rozkazu Hitlera miały służyć do ostrzału miast Wielkiej Brytanii. Dzięki Polakom ośrodek badawczy został zbombardowany przez brytyjskie lotnictwo bombowe RAF-u.
24. Wołyńska Dywizja Piechoty AK walczyła na Wołyniu. Bataliony Cichociemnych wyzwalały polskie tereny. W 43r. na Wołyniu Cichociemni zorganizowali samoobronę Polaków przed Ukraińcami, którzy wycinali sobie państwo - wyrzynając polską ludność cywilną. 100 Cichociemnych stanęło w walce podczas Powstania Warszawskiego.
Bez tych 316-stu niezwykłych żołnierzy walka polskiego podziemia nie byłaby nigdy tak skuteczna. W Boże Narodzenie 1944 r. do Polski skoczyła ostatnia ekipa Cichociemnych, docierając do 1. Pułku Strzelców Podhalańskich. Cichociemnemu gen. Okulickiemu przyszło nakazać rozwiązanie AK i zwolnienie ich z przysięgi. (został porwany do Moskwy i zginął w tamtejszym więzieniu w Wigilię 44r.)
112 z nich zginęło, innych podstępem wyłapywano, osądzano z wyrokiem śmierci lub wywożono na Syberię, na Kołymę do białego krematorium.
Garstka tych, którzy ocaleli po II wojnie nie zrezygnowała z walki z komunistycznym okupantem. Skąpani w ogniu trwających walk - ginęli z bronią w ręku jako „kontrrewolucjoniści” lub „gnili” gnębieni w lochach komunistycznych wykańczalni, mając status kryminalistów, więźniów politycznych. Lepiej traktowano wtedy zbrodniarzy wojennych niż żołnierzy AK. Dla przykładu kpt. Józef Różański, a faktycznie Józef Goldberg - stalinowski zbrodniarz pochodzenia żydowskiego, znęcał się na zimno i bił perfidnie pałką (aż do wyczerpania swych sił fizycznych) polskich bohaterów AK, herosów walk z niemieckim okupantem. Wyzywano ich od niebezpiecznych szpiegów, zdrajców narodu, wrogów niepodległości i od zaplutych karłów imperializmu anglo-amerykańskiego i żądano dla nich najwyższego wymiaru kary - śmierci.
Władza komunistyczna osądzała ich w procesach pokazowych i czasem wielkodusznie zamieniała karę śmierci na karę dożywotniego więzienia. „Byli oskarżani i skazywani dla absurdu, które kosztowało morze krwi. Wielu stracono bezpowrotnie dla kraju w sposób podły i niczym nie motywowany. Naród wtedy mało się przejmował swoimi synami, którzy poświęcili swoją młodość, siły, życie na walkę, która powinna przynieść wolność wszystkim,” wspominał z goryczą Stefan Bałuk ps. „Starba.”
Dopiero teraz po 75-ciu latach sejm RP znając heroizm i bezgraniczne poświęcenie Cichociemnych Żołnierzy Niezłomnych służb specjalnych, którzy w pojedynkę byli gotowi oddać wszystko dla idei „Wywalcz Polsce wolność lub zgiń!” - poświęcił rok 2016. Dokumenty sejmowe uznały konieczność rozpowszechniania wiedzy o heroizmie Cichociemnych oraz ich osiągnięciach, a także to, że powinni mieć oni swe stałe miejsce w Panteonie Polskich Bohaterów Narodowych za szczególne zasługi w walce o niepodległość naszej Ojczyzny. To BOHATEROWIE WIELKIEJ MIARY, którzy z góry założyli, że zginą ale będą walczyć o honor polskiego żołnierza, o wolność i niepodległość. Oni są wzorem dla wszystkich pokoleń. To są prawdziwi Bohaterowie, którzy wytyczali drogę do niepodległości.
Jak natomiast w oczach współczesnego świata postrzegani są Cichociemni? Możliwe, że w brytyjskiej literaturze i kinematografii Cichociemny to słynny dla nich tajny agent - 007 James Bond, który jest żołnierzem wywiadu. Jest inteligentny, wykształcony i zna się na wszystkim. Posiada licencję na zabijanie. Czyż to nie cechy Cichociemnych? Bond stał się bohaterem książkowym i filmowym z osnutej fikcją literacką powieści brytyjskiego pisarza i dziennikarza Iana Lancastera Fleminga. (1908-1964) W czasie II wojny działał on w wywiadzie wojskowym jako komandor Królewskiej Marynarki Wojennej. Swe inspiracje do Bonda zaczerpnąć mógł ze swego życia i działalności polskich agentów SOE zwanych Cichociemnymi. Jednocześnie Fleming był niezwykle oczarowany polską agentką wywiadu tajnej służby brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych SOE, którą to organizację powołał Churchill.
Kontrowersyjna postać Krystyny Skarbek (Christine Granville 19o8-1952) – pierwszej kobiety w historii bryt. wywiadu w tajnej służbie Jego Królewskiej Mości - Jerzego VI, niewątpliwie była natchnieniem do pisania powieści, które stały się hitem XX w. Jako Bond w spódnicy Granville była „ulubioną agentką” Churchilla. Wyjściowa powieść o Bondzie - Casino Royale napisana w 53r. doczekała się ekranizacji w 2006r. Pierwsza dziewczyna Bonda w rzeczywistości sama była Bondem, a jej książkową postać pisarz wykreował, wzorując się na Polce Krystynie Skarbek. (była ona pierwowzorem podwójnej agentki Vesper Lynd w Casino Royal oraz Tatiany Romanowej z „Pozdrowienia z Rosji”) Jej ojciec Jerzy Skarbek nazywał córkę swą „Vesperale” - „wieczorną gwiazdeczką.” (vesper z łac. to wieczór, zachód słońca) Skarbkówna promieniowała umiejętnościami i talentami kochanki i agenta. Wywiadowi zaproponowała swoje usługi w przemycie materiałów propagandowych, kodów radiowych i tajnych planów wywiadowczych z Węgier do Polski. Była kurierem tatrzańskim.
Zdała testy strzeleckie i kurs zabijania tzw. „cichą bronią," czyli nożem, liną i gołymi rękami. Skakała ze spadochronem, obsługiwała radiostację, umiała posługiwać się dynamitem. Jej niezwykła odwaga utorowała drogę do wyzwolenia Francji. Organizowała w Budapeszcie przerzuty alianckich i polskich jeńców z obozów internowania na terenie Węgier, z powrotem wysyłając ich do dalszej służby w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Wśród nich byli późniejsi piloci walczący w bitwie o Anglię. Zakładała siatkę wywiadowczą i zbierała informacje. Najcenniejszym materiałem był mikrofilm ukazujący przygotowanie niemieckich wojsk i data ataku na ZSRR. To dzięki niej Londyn dowiedział się o planie „Barbarossa."
Pisarz z pewnością był pod wrażeniem jej wojennych przygód i wielkich dokonań, stąd polski akcent w jego powieściach. Kiedy filmy są kinowymi przebojami i ekranizacją fikcji super Bonda, to dla nas Polaków Cichociemni pozostają prawdziwymi realnymi Bohaterami. Krystyna Skarbek natomiast została legendą brytyjskiego wywiadu.
Tym Cichociemnym, którzy dziś jeszcze żyją – ostatnim świadkom tylu połamanych ludzkich losów, walk i zwycięstw, oddajmy należny honor. Zachowajmy znaczące wspomnienie o tych, którzy odeszli - ciągle przez wieki przywołując ich imiona. Aby to o co walczyli nie poszło na marne i aby została w nas taka siła, by być prawdziwymi Polakami, świadomymi bohaterstwa naszych rodaków, którzy nigdy nie cofnęli się pod przewagą wrogów.
„Dedykowane Cichociemnym, żołnierzom niechętnie wtedy widzianej Armii Krajowej”
Xenia Jacoby, Manchester czerwiec 2016r.