17.01.2011. Warszawa (PAP) - Wniosek IPN o lustrację ambasadora tytularnego Tomasza Turowskiego jest bezzasadny - uważa obrona. W poniedziałek sąd odroczył decyzję, czy wszcząć postępowanie lustracyjne wobec dyplomaty, podejrzewanego przez IPN o zatajenie związków z tajnymi służbami PRL.
Decyzję ws. Turowskiego sąd odroczył do lutego, bo jest on chory, a jego adwokaci zostali ustanowieni dopiero w zeszły piątek i nie mieli kiedy zapoznać się z aktami sprawy. Posiedzenie sądu było niejawne, gdyż akta Turowskiego są objęte tajemnicą. Tajny będzie też cały proces lustracyjny tego do niedawna szefa wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie. Powołując się tajność sprawy, prok. Rafałko odmówiła PAP ujawnienia szczegółów zarzutu wobec Turowskiego. "Wniosek IPN jest bezzasadny" - tyle tylko powiedział zaś PAP jeden z obrońców mec. Piotr Kruszyński.
W grudniu 2010 r. pion lustracyjny IPN wystąpił o wszczęcie postępowania wobec Turowskiego i o wydanie orzeczenia, że jest on "kłamcą lustracyjnym". Zaraz po ujawnieniu tej informacji MSZ ogłosił, że Turowski kończy misję w Moskwie. Na początku br. podał się on do dymisji, którą "w trybie natychmiastowym" przyjął minister Radosław Sikorski. Turowski przestanie być pracownikiem MSZ w lutym br.
Według "Rzeczpospolitej" IPN podejrzewa go, że w oświadczeniu lustracyjnym zataił, iż był tzw. nielegałem wywiadu PRL, skierowanym w 1975 r. jako oficer wywiadu do zakonu jezuitów w Watykanie. Miał być przez 10 lat dopuszczany do "największych tajemnic Watykanu dotyczących polityki wschodniej". W 1986 r. wystąpił z zakonu, a w 1993 r. rozpoczął pracę w MSZ. Był ambasadorem na Kubie. Miał być wymieniany jako kandydat na ambasadora w Watykanie - twierdzi "Rz". W 2007 r. ówczesna szefowa MSZ Anna Fotyga nadała mu stopień dyplomatyczny ambasadora tytularnego.
"Po objęciu funkcji szefa MSZ przez Radosława Sikorskiego Turowski szybko staje się jedną z jego najbardziej zaufanych osób. Według naszych informacji ma zasadniczy wpływ na proces zbliżenia polsko-rosyjskiego" - pisała "Rz". MSZ zaprzeczało, by był on "jedną z najbardziej zaufanych osób ministra". Turowski uczestniczył w przygotowaniu wizyt w Katyniu premiera Donalda Tuska 7 kwietnia 2010 r. i prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia. Był na płycie lotniska, gdzie oczekiwano na przylot Tu-154M.
Na rozpatrzenie w warszawskich sądach czeka co najmniej osiem spraw lustracyjnych przedstawicieli MSZ - to najliczniejsza kategoria urzędników lustrowanych przez IPN w poszczególnych resortach. "To nie jest liczne grono, jak na 3,6 tys. pracowników MSZ. Każdy przypadek należy rozpatrywać oddzielnie oraz poczekać na wyrok" - komentował rzecznik MSZ Marcin Bosacki. "Ktoś składa oświadczenie lustracyjne, ja nie mam powodu, żeby je podważać. To trafia do IPN, a IPN się ustosunkowuje do tego dopiero, gdy ta osoba jest za granicą. My wtedy podejmujemy odpowiednią decyzję" - mówił zaś sam Sikorski.
Jeszcze w styczniu sąd ma rozpatrzeć wniosek IPN o lustrację Jarosława Spyry, b. ambasadora Polski w Peru. Po tym jak "Rz" napisała, że według IPN zataił on, iż przez 10 miesięcy pracował w SB, Spyra podał się do dymisji, którą Sikorski przyjął. Także w styczniu sąd zbada wniosek IPN o lustrację b. wiceszefa MSZ i b. ambasadora w Izraelu Macieja Kozłowskiego. Według IPN, w latach 1965-1969 miał on być najpierw kandydatem, a potem tajnym współpracownikiem SB w Krakowie. 66-letni Kozłowski - opozycjonista z PRL, skazany na kilka lat więzienia w tzw. procesie taterników w 1969 r. - zaprzecza, by był agentem.
W 2010 r. warszawski sąd wszczął lustrację Andrzeja Towpika, b. wiceszefa MSZ i głównego negocjatora wstąpienia Polski do NATO. IPN podejrzewa, że 71-letni Towpik zataił, że w latach 80. współpracował z wywiadem PRL. Towpik zaprzecza, by był tajnym i świadomym współpracownikiem. Wyjaśniał, że podczas służby dyplomatycznej rozmawiał z różnymi osobami, nie zawsze wiedząc, kim naprawdę jest rozmówca.
Osoby, które przyznają się do służby lub pracy w organach bezpieczeństwa PRL albo też tajnej z nimi współpracy, mogą obejmować funkcje publiczne - decyduje o tym organ powołujący lub wyborcy. Osoba, której oświadczenie o braku związków z organami bezpieczeństwa PRL sąd prawomocnie uzna za nieprawdziwe, traci swą funkcję i nie może pełnić urzędów publicznych na czas od 3 do 10 lat.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ abr/ mag/